Złapała się za lewe ramie, które dopiero co zostało puszczone z dość bolesnego uścisku. Przy okazji jej dodatkowe oko, wściekle zezując, badało stan serca blondynki.
- Nie mam rodziny, Pani... Pani Parsee... - szybko odczytała jej imię - I nigdy nikogo nie uciemiężałam, nano...
(W razie, gdyby zadawała jakieś podchwytliwe pytania, chcem wiedzieć co myśli... chociaż i tak wie jakie moce mają satori, więc raczej nie będzie próbować)