News Obecnie jest problem z emailami aktywacyjnymi, dla kont, które jako adres email mają ustawiony @gmail.com.
Jeśli takowy mail nie doszedł pomimo kilku prób (nie trafił do folderu spam), prosimy o jego zmianę, bądź informację na IRC.
Tsun-tsun [tytuł roboczy]
Poll

Czy powinienem wznowić pisanie tego czegoś?

Legend
Hell yeah
Votes: 6 (75%)
Lol no
Votes: 2 (25%)

PookyFan

  • Lunatic Kurwa Eyes
  • Posts: 2,593
Tsun-tsun [tytuł roboczy]
« on June 9th, 2012, 12:20 AM »Last edited on June 9th, 2012, 12:42 AM by PookyFan
Odkopałem zalążek opowiadania sprzed trzech lat - radosną twórczość gimbusa-normalfaga, jakim wówczas byłem. Projekt zarzuciłem bodaj z braku motywacji, ale nadal pamiętam, jaką miałem mieć koncepcję. Pomyślałem, że poprawię błędy oraz stylistykę, a następnie pokażę to grupie kontrolnej (sup touhou.pl) i zobaczę, jak ludzie zapatrują się na twórczość tego rodzaju. Also, ogłaszam konkurs audiotele: czy powinienem wznowić pracę nad tym opowiadaniem?

Ażeby ułatwić sobie odpowiedzenie na to pytanie, zachęcam do lektury. In b4 posysa gardłem - no freaking shit, nie zdziwiłbym się takiej reakcji na twórczość Pooky'ego gimbusa, która bywała, hm... wesoła. ;D

(click to show/hide)
  Zaczęło się banalnie: chłopak rzucił Ninę po dwóch miesiącach chodzenia.
  „Biedna dziewczyna”, myślały wszystkie koleżanki. „Co za drań”, mówiły. Wiedziały, co to dla niej znaczy – wszystkie przecież z nim wcześniej chodziły. A był to największy przystojniak w piątej klasie – wysoki brunet, piwne oczy i uwodzicielski wzrok. Do tego zawsze pięknie ubrany. Krótko mówiąc, bożyszcze wszystkich dwunastolatek takich jak Nina. To wydarzenie zapoczątkowało wielkie zmiany w psychice załamanej dziewczyny.

  Od tamtego wydarzenia minęły trzy lata. Nina na pozór nie zmieniła się zbyt mocno przez ten czas, a przynajmniej zmiany, które jej dotknęły, nie dotyczyły wyglądu. Wciąż miała długie, rude włosy, niewyróżniającą się twarz, a na niej sporo drobnych piegów, w gimnazjum doszły jeszcze tylko niezbyt liczne, ale duże pryszcze. Była niewysoka i dość chuda, jednak znacznie bardziej umięśniona od swoich koleżanek. Miała też piwne oczy. Nie uchodziła za szczególnie ładną – ot, po prostu zwykła nastolatka, i choć bez wątpienia uważano ją za najmniej atrakcyjną dziewczynę w klasie, nie można by tak naprawdę nazwać ją brzydką. Ot, nieszczególnie urodziwa gimnazjalistka. Nigdy też nie ubierała się w żaden odznaczający się sposób – wciąż te same od kilku lat jeansy i jakaś zwykła koszulka na co dzień. I trampki. Właściwie to pod tym względem była tak zwyczajna, jak się tylko da.
  Znacznie większe zmiany zaszły od czasów podstawówki w jej charakterze. Na ogół była miła wobec ludzi, jednak od piątej klasy zaczęła coraz częściej zachowywać się złośliwie, ironicznie i wrednie. Ku zdumieniu nauczycieli i dawnych przyjaciółek ze szkoły podstawowej, stała się też bardzo waleczna, żeby nie powiedzieć – agresywna. Agresja ta odnosiła się głównie do chłopców, co do których miała przykry zwyczaj kopania ich po najbardziej bolesnych częściach ciała, a szczególnie po kroczach. Kopniak trampkiem Niny stał się już legendarny wśród męskiej części gimnazjum, do którego uczęszczała, i w świadomości pozostałych uczniów wyrył się jako symbol czegoś, czego boi się każdy (nawet najodważniejszy) gimnazjalista. Nieliczne koleżanki dziewczyny odczuwały jednocześnie zdegustowanie i fascynację preferowanym przez Ninę sposobem „konwersacji” z chłopakami, same bowiem miały zazwyczaj tylko dwa ich schematy: „rozmowa z chłopakiem, z którym chodzę” i „odczep się ode mnie”.
  Również słownik Niny uległ diametralnej zmianie. Przede wszystkim pojawiło się w nim więcej wyrazów na „j”, „ch”, „p”, „k” i „s”. Często też powtarzały się w jednym zdaniu. Zaskakiwała tym nawet najbardziej wulgarnych kolegów, gdy zdumieni dowiadywali się, co mają sobie wsadzić gdzie, tudzież o genealogii swoich rodziców, zwykle zajmujących się – według jej słów –  praktycznie samymi hańbiącymi rzeczami. Sama też bywała celem chamskich zaczepek i wulgaryzmów ze strony kolegów, jednak nigdy nikomu z nich nie przepuszczała i agresorzy sami byli przez nią następnie poniżani. Wynikiem tych potyczek słownych były, w większości przypadków, potyczki fizyczne, w których – mimo odniesionych ciosów (chłopcy dawno nauczyli się, że przed Niną jak najbardziej trzeba bronić się fizycznie, samemu stosując atak – w przeciwnym razie groziło to śmiercią lub kalectwem) zwykle wychodziła z nich zwycięsko.
  Nie można było jednak o niej powiedzieć, że była zła. Przeciwnie, poza szkołą uchodziła za bardzo miłą, zabawną, dowcipną i swobodną dziewczynę. Zachowywała się też uprzejmie wobec nauczycieli i dobrze się uczyła. Jednak z chłopakami jej się jakoś nie układało, i to wszystko. Od piątej klasy z nikim o nich nie rozmawiała, nie wdawała się w żadne związki i nie polubiła ani jednego nowego kolegi, zerwała też znajomości z dawnymi znajomymi. Teraz trwała jej niezrozumiała przez nikogo poza nią krucjata – nieustająca walka przeciwko płci męskiej.

  Na początku nowego roku szkolnego stało się coś ciekawego. Mianowicie do klasy Niny zaczął uczęszczać chłopak, który przeniósł się do jej gimnazjum z innej szkoły.
- Poznajcie nowego kolegę – rzekł wychowawca klasy II „c” i nauczyciel matmy, pan Grzegorz Kusierski, znany powszechnie jako Kusy.
  Uczniowie przyjrzeli się z uwagą nowemu. Pięciosekundowa analiza sklasyfikowała go u większości jako lalusia, jednak niektóre dziewczyny wpatrywały się weń z zachwytem. Obiekt był średniego wzrostu, miał sięgające prawie do ramion przylizane blond włosy, niebieskie oczy i czarujący uśmiech, był też dobrze zbudowany i umięśniony. Jednym słowem typowy kobieciarz i frajer (według ogólnoświatowych szkolnych standardów).
  Nina spojrzała na nowego, po czym postanowiła go obserwować. Znana ze swej złośliwości wobec chłopaków, prowadziła jakby akta każdego z nich w swojej głowie, a że ten wydał jej się wyjątkowo dziwny, zwracała na niego od tej pory baczną uwagę.

  Teraz powinien być opis niesamowitych wydarzeń związanych z nowym kolegą z klasy Niny. Powinna się wydarzyć jakaś wyjątkowa heca związana z jego osobą, jak również naszą bohaterką, z czego wyniknie – jakżeby inaczej – wielka miłość, a po gimnazjum, liceum i studiach – ślub i czwórka dzieci.
  Jakież byłoby to banalne, prawda?
  Tymczasem stało się zupełnie inaczej.  Przez pół roku nie działo się absolutnie nic. Minęła jesień, minęły święta i karnawał i nastał luty. Piękna, zimowa pogoda budziła radość w sercach dzieci i młodzieży, również z gimnazjum, w którym dzieje się akcja naszego opowiadania. Jednak w przypadku Niny mroźna pora roku odzwierciedlała tylko temperaturę jej serca.
- Co powiedział? - spytała z niedowierzaniem swą koleżankę. Miała na imię Zośka i – jak się okazało – od listopada chodziła z lalusiem. Gdyby nie przykrość, którą sprawił swej dziewczynie, Nina prawdopodobnie przez tydzień manifestowała swoją pogardę wobec kogoś naiwnego na tyle, by wdawać się w związki, nawet jeśli byłaby to dobra koleżanka. Tym razem jednak cały gniew był
adresowany w stronę nowego chłopaka.
- Powiedział... powiedział, że już mnie nie kocha... i że – wytarła głośno nos – nie możemy być dłużej razem. I nic więcej. Tak po prostu się odwrócił i poszedł.
  Choć i według Niny wypowiedź ta zasługiwała na Złotą Żyletkę w konkursie na emo roku, poczuła współczucie do Zośki. Cała złośliwość, jaką ją darzyła w czasie trwania jej związku, nagle zniknęła. Była to dobra dziewczyna. Może niezbyt inteligentna, ale za to bardzo sympatyczna, no i nie komentowała nietypowego zachowania Niny wobec chłopaków. Chociaż od początku roku minęło sporo czasu, Nina nie zamieniła z lalusiem jeszcze ani jednego słowa, starając się nie poświęcać mu uwagi.
- A to sukinsyn – mruknęła. - Chcesz, to się nim zajmę.
- Co? Nie! Naprawdę nie musisz! Ninuś, proszę cię...
  Ale było już za późno. Nina zerwała się i poszła dokonać zemsty za krzywdę przyjaciółki.

  Rozmowa zaczęła się standardowo:
- Hej, chodź tu, ty tępy kutasie!
Jak przed chwilą lalusiowi towarzyszyło kilku kolegów, tak teraz został zupełnie sam. Instynkt przetrwania wśród męskiej części gimnazjum stał na naprawdę wysokim poziomie (przede wszystkim dzięki Ninie).
  Chłopak odwrócił się w jej stronę. Zauważył groźną minę dziewczyny i rzekł niepewnie:
- Eee... cześć. Coś się stało...?
  Nie zdołał powiedzieć nic więcej, ponieważ oberwał potężną pięścią Niny w twarz. Wokół ustawiała się już spora widownia – zapowiadało się niezłe widowisko.
  Mimo szczerych chęci dyplomatycznego rozwiązania niejasnego konfliktu z rudowłosym aniołem śmierci, chłopak oberwał jeszcze w kilka newralgicznych części ciała (wliczając w to brodę i żołądek), a choć w głowie postała mu rozpaczliwa myśl o obronie, cios w plecy zbyt zajął go, by dalej analizować taką możliwość. Próba ucieczki zakończyła się schwytaniem za włosy i posłużenie
się nimi przez agresorkę w celu powalenia ofiary napaści w wielkich bólach na podłogę. Kolejny nieudolny pomysł atakowanego, czyli próba wstania, zakończyła się zaś kopniakiem w żebra. W końcu jednak nieszczęśnik zdołał podnieść się na nogi, za co spotkała go kara w postaci plaskacza. Następnie Nina obróciła się o pełne 360 stopni i zgrabnym ruchem ślicznej nóżki trafiła trampkiem prosto w krocze chłopaka. Ten nieprzyjemny cios stanowił jednocześnie finisz bijatyki, co publika przyjęła jednocześnie z ulgą i rozczarowaniem, natomiast lalusiowi dostarczył wrażeń na resztę dnia, to jest: nieustanne kulenie z powodu odczuwanego bólu i niewyjaśniony strach przed sikaniem.
- To za to, co zrobiłeś Zośce, chuju jebany – warknęła nad kłębkiem bólu, jakim stał się obiekt zemsty. Tekst był może mało oryginalny, ale wywarł niezatarte wrażenie na klasowym lalusiu.

Teraz mały dodatek dla tych, którzy i tak prawdopodobnie nigdy nie będą czytać pełnej wersji albo mają zbyt wyjebane, by się przejmować tym, że poznają zakończenie, zanim coś przeczytają.

(click to show/hide)
W pierwotnym zamyśle Nina i laluś mieli mieć ze sobą jeszcze dużo wspólnych przygód. Po tej dziwacznej sprzeczce chłopak zapragnie zbliżyć się do Niny, która będzie konsekwentnie się temu opierać. Stopniowo będzie jednak mięknąć, choć sama przed sobą się do tego przyznawać nie będzie. On w międzyczasie się w niej zakocha i dołoży wszelkich starań, by wyplenić z Niny jej nienawiść do chłopaków. Jedna z końcowych scen obejmować będzie wzruszające wyznanie Niny, nękanej wciąż urazem z przeszłości, który sprawił, że w każdym chłopaku widzi swojego wroga, gotowego zdeptać jej szczere uczucia. Okaże się dziewczyną bardzo wrażliwą i z płaczem wtuli się w ramię lalusia.
Oczywiście wszystko kończy się
(click to show/hide)
źle
(click to show/hide)
ok, just joking, kończy się dobrze, ale nie tak, jakby się tego można było spodziewać.

So, what are your thougths? Do want or do not want?

luc537

  • Wróżek Mniejszy
  • Konkurencha
  • Posts: 120
Odp: Tsun-tsun [tytuł roboczy]
« Reply #1, on June 9th, 2012, 07:47 PM »
Welp, nie wiem czy w tych czasach ktoś prócz mnie chciałby się zająć sprawami innymi niż...obecne.

W każdym bądź razie, chyba za dużo się naobejrzałem Katawa Shoujo - zwiastun wydarzeń przypomina mi właśnie KSa, tyle że w odwrotnym haremie. (fix dat tsundere, along those lines)

Nie przejmuję się tym, że cała historia kończy się
(click to show/hide)
źle
(click to show/hide)
a w istocie dobrze.
Bardziej mnie interesuje jakie będą etapy dojścia do takiego zakończenia. Co znaczy, że popieram kontynuowanie pracy.

Kurde, 5 smsów Premium wysłałem. Kosztowny to konkurs audiotele... :p

PS: zawsze taki chętny na twórczość fanowską jestem. Jestem wtedy odporny na siłę ssącą
nihil novi but
impra imminent

魔ぜる

  • Większy Użyszkodnik
  • Sunflowers spin and spin, body blow~♪
  • Posts: 69
Odp: Tsun-tsun [tytuł roboczy]
« Reply #2, on June 9th, 2012, 08:30 PM »
Nie mój typ, ale popieram wszelkie przejawy takowej kreatywności, więc jestem na tak! Styl też, zresztą, nienajgorszy (czy raczej, jakby to rzec, do badfica mu daleko, więc jest dobrze?). No i jestem trochę ciekawa jak to poprowadzisz... zakończenie się nie liczy aż tak w takich historiach. Tylko, tak jak Luc powiedział, to, w jaki sposób do niego dojdziesz.

Good luck!
Kagome~♪ Kagome~♪