Na miejsce dotarłam około godziny 17:30. Miałam cichą nadzieję, że konwent pod względem atrakcji będzie się zaczynał o tej 22, a akredytację otworzą wcześniej. No cóż, pomyliłam się, zmarzłam i to porządnie stojąc pod budynkiem bite 4 godziny.
Gdy w końcu zaczęli puszczać ludzi do szkoły, wcale się nie polepszyło. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Zamiast sprawdzania rezerwacji uczestników drogą elektroniczną, helperzy na akredytacji mieli do dyspozycji jedynie papierowe listy uczestników. I to nawet nie w kolejności alfabetycznej. Żeby tego było mało, zamiast uprzedzić całą kolejkę, że mają sobie przygotować numery rezerwacji, ludzie dowiadywali się o tym dopiero, gdy mieli się już zaakredytować. Przez to stanie w kolejce niepotrzebnie się wydłużało.
Imo lepiej było zrobić konwent albo od piątku, godziny ~18:00, albo dopiero od soboty rano.
2. Co do segregacji listy to nie ma różnicy czy segregujesz po ID czy po nazwisku, jeśli to ID jest znane. A informacja o tym, że trzeba znać swoje ID była przekazywana wcześniej. Owszem, można było przypomnieć kolejce odpowiednio wcześniej bo ludziom trzeba o takich sprawach przypominać i to faktycznie był nasz błąd.
3. Od soboty rano robi się większość konwentów i ludzie narzekają, że muszę wstać o 4-5 rano by dojechać na konwent na 8, żeby w kolejce znaleźć w miarę korzystne miejsce. Poza tym rankiem też pizga czasami, i to nierzadko bardziej niż późnym wieczorem, na co tak wyżej narzekałaś :D Welp, po prostu chcieliśmy spróbować czegoś nowego. Żeby każdy w piątek mógł dojechać spokojnie po szkole/pracy/obowiązkach.
a. art room - w porządku, tylko kurczę, czemu przy wolnym rysowaniu nie było kartek?
b. osu!room - tam to chyba przetrwoniłam najwięcej czasu. Szkoda, że ludzie byli zapatrzeni w ekrany i ciężko było sobie wywalczyć jakieś miejsce. No i po prostu kocham rozgarnięcie organizatorów, gdy zapytani o turnieje spojrzeli na siebie ze zdezorientowaniem i stwierdzili, że oni nic o turniejach nie wiedzą.