Co do kanonu to się nie wypowiem. Teoretycznie tutaj miałem okazje, wykorzystałem w stopniu który (mam nadzieje) dobrze oddawał charakter postaci.
Z kolei jeżeli chodzi o progres...
Każdy prowadzi jak chce, i nie ma co się pieklić, chociaż sporo momentów wywoływało u mnie frustracje. Zostawiałem je jednak głównie dla siebie i ew. dla jakiegoś wąskiego grona, bo to jest kwestia prowadzenia. Chociaż to, co według mnie było chociaż trochę szemrane to zgłaszałem.
Miałem się wstrzymać, ale skoro zostałem wywołany do tablicy, to podzielę się swoją perspektywą.
Nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem, że "bez śmierci nie ma zabawy". Nie będę się bawił w kanoniczne szmenigasy (Chociaż mógłbym), jedynie wspomnę, że w trakcie mojego krótkiego zajmowania się tematem postaci moich graczy padły może 2-3 sztuki, i to wtedy, gdy wielokrotne sugestie zmiany podejścia nie skutkowały. Ocierały się o śmierć, czasem ponosiły jakąś odnawialną stratę. Często i gęsto NPCtki miały pewien obraz danej osoby, który rzutował mocno na możliwości.
Innymi słowy - jak zachowywałeś się jak kretyn, za takiego Cię mieli. I męcz się teraz, by to odkręcić.
Ale rozumiem podejście. Ból jedynie jest związany z tym, że zasady są mocno jednostronne. Wszyscy podlegają zasadom kanonicznym, tylko nie gracze. To jest jeden problem.
Wracając do progresu, to on faktycznie występuje. Są i nowe umiejętności, staty które są mocno relatywne.
Zastanawiam się tylko, kiedy mogę mieć faktyczną okazje by tego użyć, bez strachu, że kompletnie to zrujnuje całą sesje. Może to kwestia grania na hardach, ale o ile na pierwszym nie czułem takiej presji (Okej, kwestia nazw mnie trochę zirytowała, bo wymagała ode mnie znajomości jednego z trzech wersów rozrzuconych w textbookach i jednej mandze, ale jakoś się z tego wyszło) to w drugiej z jakiegoś powodu czułem nieuchronne widmo zagrożenia/śmierci już od momentu wejścia Flandre. A potem było gorzej.
Spieszyłem się na pustyni, bo bałem się utraty zbyt dużej ilości energii na klimatyzacji. Nie gadałem z Yi na temat słońc, bo 1) roleplay postaci 2) bałem się reakcji kogoś, kto pałał taką nienawiścią takie byty. No nic, decision making. Forgus natomiast był zadaniowy, a dams nieobecny. Miałem wrażenie, że co bym nie zrobił, to czeka mnie z którejś strony jakaś konsekwencja, z którą będę się potem musiał zmierzyć. I w sumie to nie jest takie złe. Nawet ok, bo wymaga zastanowienia.
Jeżeli natomiast chodzi o walkę z Komachi, to była walka o przetrwanie. Może tak miało to wyglądać. Doszedł pośpiech, bo gasnące słońca, doszła bezradność, bo wzmocnione w porównaniu do gier skille właściwie dawały przeciwniczce nieśmiertelność, gdyż teoretycznie mogła w oka mgnieniu się zamienić z kimkolwiek, albo wejść w pozycje do ataku. Z jednej strony dowiedziałem się, że walczyła "poważniej", a z drugiej, że w sumie zabijała sobie czas zanim mogła się zająć Miko.
I powiem więcej. Pomimo główkowania, zastanawiania się nad postami często i przez pół dnia, i praktycznie planowaniu i wykonywaniu wielu rzeczy samodzielnie (Miałem nieodparte wrażenie, że Archi się w pewnym momencie poddał z braku możliwości w swoim arsenale) gdyby nie błąd MG sesja skończyłaby się poważnymi(trwałymi) ranami jednej postaci, niezdolnością walki drugiej z powodu wypstrykania się z many, i śmiercią z powodu umiejętności tego drugiego. Przy czym wytłumaczenie nie pozostawiało wielkiego pola do manewru. Nie wiem w którym momencie popełniłem błąd logistyczny, ale problem nie tkwił tutaj w sile ognia czy mocy, bo tego było aż nadto. Wracając do pośpiechu, pojawiło się parę innych czynników w postaci gasnących słońc oraz umierającego damsa, co do którego stanu nie było pewności, czy woda tylko oddali widmo śmierci na parę chwil, czy, co mnie naprawdę mocno zdziwiło, przywróci do pełnej sprawności fizycznej i umysłowej parę chwil później.
I prawdę powiedziawszy nie wiem, w czym tkwi problem. Może we mnie, bo za bardzo się tym przejmuję i denerwuję i nie potrafię trzeźwo ocenić sytuacji. Może w formie sesji, chociaż jeżeli nie jestem w stanie stwierdzić więcej niż to co już powiedziałem, to powinienem siedzieć cicho, co w sumie robiłem do tej pory.
Może i postać ma różne zdolności, dostaje jakieś nowe zabawki, ale nawet posiadając je teraz szczerze bałbym się z nich korzystać, by nie obróciły się przeciwko mnie (Poza jednej z bardziej neutralnych, a zarazem najbardziej użytkowo przydatnej, co zresztą widać po sesjach). Aktualnie zastanawiam się, czy jak użyję jakiejkolwiek zdolności Sol czy Fire, to czy nie spalę całego lasu, a mnie razem z nim. Zhearrimst raz już tak prawie zrobił na jednej sesji.
Nie wiem, może coś w tym co napisałem ma jakiś sens. Może też hiperbolizuje, bo i błędem było wprowadzenie do czegoś takiego postaci, która posiada więcej cech wspólnych ze mną niż powinna, chociaż daleko jej od bycia jakimś pełnoprawnym "self insertem". A może już wariuję do reszty i nie nadaję się do grania, dunno. Ostatnia sesja mnie straumatyzowała.
Jak reszcie się podoba, to nie ma potrzeby byś "rzucał to w cholerę". Prędzej to ja powinienem iść w pizdu i nie zadręczać jakimiś swoimi wywodami, zwłaszcza, jak nikt się z nimi nie zgadza.
EDIT
I dzisiaj odpisze w sesji, sorki, ale musiałem zrobić prezentacje na seminarium. Albo na jakimś wykładzie albo po powrocie.