- Tak, erm... Balowałem potem... Tańczyłem nawet z jedną - oczywiście skłamałem, czoło mając lepkie od potu. - Raczej mi powiedz, mamo, co tam u Ri! Siedzi nadal w swoim pokoju i płacze, że nie może wyjść?
Oczekiwałem od skrzekliwej matki jakiejś odpowiedzi, nawet przygany. Jednak jedyne, co usłyszałem, to przeciągłe wzdechnięcie. Wyraz twarzy również nie był trudną zagadką...
- Coś się stało? - zapytałem strwożony.
...
W międzyczasie w twarz walnęła mi kartka. Nie było to zbyt miłe uczucie, jednak na kartce widniał tekst - zaproszenie na... rewanż? Od tych trzech małych...?!?
Nie, nie mam sił na obrywanie kulkami. Piszą, że mogę brać pociski - wtedy będzie boleć jeszcze bardziej. Wolę nie angażować się w takiego rodzaju zabawy - jeszcze raz zostanę trafiony jako pierwszy, bo nie zapamiętałem, gdzie dokładnie się spotkaliśmy w lesie pełnym drzew - z lekkim uśmiechem w duchu odrzuciłem wezwanie.
Wracając do domu (powrotem było bycie ciągniętym za uszy przez zdeterminowaną matulę) zauważyłem mnogą ilość plakatów, rozwieszonych co dwa metry w przeróżnych miejscach. Zapraszały one na spektakl teatru Nou. Za sztuką osobiście nie przepadałem, lecz uznałem, iż całkiem dobrym pomysłem byłoby się na niego wybrać.
Dzień może kończył się nieszumnie rozwiązanym incydentem, lecz noc zaczynała się rodzinnymi niesnaskami.
<ready na sesję N+, ale to po dodaniu statystyk oraz po wymyśleniu zacnej, paint-coloured karty>