Remilia nie czekała zbyt długo na Ranalcusa, zwłaszcza, że czekał na nią "torcik" rzekomo przez niego przygotowany. Poleciała zatem z Jacobem i Paranoią, zostawiając go sam na sam z tym całym majdanem. Kitsune i Keine czym prędzej polecieli w stronę podnóża góry Youkai (Nauczycielka sama sobie doskonale poradziła, chociaż musiała przez chwilę się zastanawiać czego od niej chciał ten amant). Później natomiast został popieszczony prądem, co sprowadziło go do pozycji niemalże embrionalnej. Można wręcz powiedzieć, że"rzuciła go na kolana" Natomiast zarówno Reimu jak i Sorahi wydawali się być zniesmaczeni zachowaniem Ranalcusa.
-Muszę z wami lecieć czy poradzicie sobie sami?
-Prawdę mówiąc... nie wiem. Ten promień mnie niepokoi... w razie czego będziemy mieli jeszcze jedną osobę do pomocy. Desperat bez ręki... phew...-Nie wydawał się być tym specjalnie urażony. Może brakowało mu na to siły...
Servish
Po powrocie do rezydencji zostali z miejsca powitani przez Sakuyę. Dalej elegancka i opanowana, jednak żywo interesowała się tym co się działo na zewnątrz
-Myślałam nawet czy nie zainterweniować. To wszystko brzmiało bardzo groźnie...
-Sakuyaaaaa...daj mi się wyspać...
Jacob natomiast miał już czas wolny... problem w tym, że sukkub tez.
-Wspaniała robota, prawda panie? Chyba zasługuje na chociaż niewielką nagrodę?-Sukkub objął półdemona w pasie i nachylił do ucha-Słowo pochwały?
Kiminari
-Oh, naprawdę? W takim razie już zaraz wam pomożemy!-Zarządca do spraw budowlanych był bardzo miłym czło... kappą. Zostali odesłani do jego siedziby zaraz po tym, jak zwrócili biedaczkę tam, gdzie było jej miejsce. Swoją drogą, kto y przypuszczał, że kappy mają tak rozbudowane siedziby...
Ale trzeba było przyznać, uwijali się z robota jak tylko mogli. Aż kitsune musiała interweniować, by nie zrobili jej jakiejś wielkiej posiadłości, bo zaczęli przyjeżdżać z ciężkim sprzętem. Ostatecznie już do wieczora miała swój domek z pełnym wyposażeniem... nawet miała nowoczesny wychodek podłączony do sieci kanalizacyjnej!
KONIEC SESJI Kiminari
Reszta
Każdy leciał w swoim tempie. Pierwszy na miejscu znalazł się tengu, drugi Phor z Grimoirem, na końcu stawki znalazł się Ranalcus, który zagadał się troszkę z wróżką, która to chyba dała się złapać na jego niesamowicie rozwlekła elokwencję.Aż dziw, że się biedaczka nie pogubiła w słowach... tyle dobrego, że koleżanki wywołały ją na zabawę ("Uważaj, pedofil!")
-To jest sprawa moja i Phora... wy się wtrącacie jedynie w razie interwencji innych wilków. Czy to jest... jest dla ciebie zrozumiałe, człowieczku?-Wahanie wynikało z potrzeby zaczerpnięcia oddechu. Człowieczek natomiast wycelowany był w stronę sługi rezydencji panienki Scarlet.