"Takiemu nowicjuszowi... Zawsze tak jest, że jeśli chodzi o tego typu rzeczy inni traktują mnie jak dziecko, bo pomimo tego że zmieniam światło w broń to jestem nowicjuszem, więc będziemy z tobą trenować ostrożnie, ostrożnie i jeszcze raz ostrożnie. Jednakże to zlecenie, ciekawe czy byłoby ich więcej? Nawiedzona kopalnia, ale jak patrzę na mapie nigdy nie bywałem w tamtym miejscu. Nawiedzona, a w arazie problemów mogę być bezbronny, choć cóż może mi się stać? Jak człowiek mówi sam do siebie to czuje się pewniej."
Zanarhi spoglądając na mapę lub na niebo wygłosił swój monolog. Było to dla niego normalne zachowanie, w sytuacji gdy nie było nikogo obok potrafił "głośno rozmyślać" nawet godzinami. Nie było czasu do stracenia, więc udał się do domu i spotykając starszego rzekł: "Wychodzę, motyki leżą w cieniu obok kowadła." po czym udał się do pokoju i zaczął się pakować. Wziął swój plecak, latarkę, mapę od Youmu oraz własną gdzie kreślił miejsca w ktorych był, 10 metrową linę i manierkę. Następnie w drodze do warsztatu wziął jabłko i ze dwie kanapki, a na miejscu mały worek, który pomieściłby z dwie łopaty węgla, i małych rozmiarów kilof. Wszystkie swoje rzeczy spakował do plecaka (miał on z 25l pojemności i był koloru czerwonego), a potem ruszył w stronę kopalni trzymając w ręku mapę od Youmu.
"Gdybym kiedyś został magiem... udowodniłbym wzystkim ludziom i youkai, że... no właśnie nie wiem nawet jak, a nawet co... chciałbym zostać nawet legendą, ale czas zrobi swoje. Tymczasem muszę dostarczyć trochę specyficznego surowca. Może wezmę się za naukę alchemii skoro zamierzam zostać magiem. Ale to gdy wrócę..."