Ritsuko na początku się uśmiechnęła:
- O, czyli sprawa załatwiona, bardzo do...
A potem usłyszała część o zniszczonym warsztacie...
- Co?! Cholerna szmata! Nogi z dupska jej powyrywam, jak ją tylko dorwię!
Informacja o grimoire nie specjalnie ją uspokoiła, ale jej gniew przykuł uwagę jedne osoby.
- Hahaha... naprawdę chcę zobaczyć, jak swoje groźby wcielasz w życie.
Na dachu pobliskiego budynku pojawiła się nagle niebieskowłosowa kappa z włosami spiętymi w kucyki. Jej pojawienie było o tyle interesujące, bo nie przyleciałą ona po prostu tam była, tylko niewidoczna dla waszych oczów.
- Nitori... - splunęła Ritsuko. - O ile dobrze pamiętam, to przez ciebie zostałam w wiosce i nie mogłam chronić twojego dobytku!
Nitori tylko się zaśmiałą.
- I co byś zrobiła? Zasłoniła swój dom własną piersią? Głupi pomysł! Tak samo, jak próba ukarania Marisy. Więc lepiej zaakceptuj tę książkę, jak zapłątę i daj sobie siana.
Nitori zeskoczyła na ziemię.
- Oczywiście mogę pomóc w sprzedaży - uśmiechnęła się. - Tylko od razu zaznaczam, że, jeżeli zyski będą większe od kosztów odbudowania warsztatu, to całą reszta zostaje dla mnie. To chyba uczciwy interes.
- A jak nie starczy na odudowę - zapytała z powątpiewaniem Ritsuko.
- O to się nie bój! Wiem, jak się targować.
- No dobra... chyba tę sprawę mogę ci zostawić. - Spojrzałą w twoją stronę. - A co do ciebie Ratta... - zdrową ręką wyjęłą z kieszeni kopertę i ci ją podała. - Przyjmij to jako dowód mojej wdzięczności.
W kopercie znajdujesz 10 000 yenów.
Nitori natomiast wzięła grimoire pod pachę.
- No dobra, mam to załatwić sama, czy ktoś chce ze mną wybrać - zapytała.
- Ja sobie odpuszczę - odpowiedziałą szybko Ritsuko.