Wygląda na to, że było czysto. Mógłbym go śledzić przez cały dzień, a okazałoby się, że otrzymał dziwną listę zakupów i ma zdobyć, nie wiem, ręczniczki z McDonalda. Przesunąłem kapelusz, by przesłaniał mi oczy przed deszczem, po czym wyszedłem na drogę.
- Witaj wędrowcze. Widzę, że masz na pieńku z bogiem śmierci. Będziesz wymagał eskorty, może?
Zapytałem otwarcie przyjacielskim tonem, choć wyszło mi to dość chłodno.
- Nazywam się Sebastian. Jak widać jestem youkai. Ale nie martw się. Kiedyś zajmowałem się ochroną ludzi... i utrzymuję to po dziś dzień.
Nim stałem się... kim się stałem. W sumie wiele się nie zmieniło. Jedynie słońca unikać, jak ognia, i również ognia.