Ren
Dziewczyna najpierw uzdrowiła siebie. Od razu zarówno zawroty głowy, jak i leniwe uczucie błogości opuściło jej ciało. Miała czysty umysł.
Z kolei w przypadku kapłanki uśmiech zszedł z jej twarzy. Zamiast tego pojawił się nieokreślony bliżej grymas. Zaczęła jęczeć.
-Głodnaaaa... co się dzieje...-Nie wyglądało jednak na to, by była w stanie sama się podnieść. Wodziła wzrokiem po pomieszczeniu, aż w końcu spoczęły na Ren. Wiele możma było powiedzieć o jej spojrzeniu. Ale nie to, by było przyjemne dla oka. Na pewno była wystraszona.
Deviol
Osiągnął taki sukces, że wróżki nie uciekły albo nie próbowały z nim walczyć. Czy był to efekt jego ociekającego pewnością siebie powitania, pochwały? Przypomnienia, kto jest tu straszniejszy? Zadowolone to na pewno nie były. Właściwie, to przerażone, zwłaszcza, jak Vaul ześlizgnął mu się z ramienia i przybrał postać bardzo chudego humanoida. Nic nie powiedziały, jedynie zerkając na siebie z przestrachem. Co mogły myśleć? "Wymyśl coś!" "Nie, Ty!"? Kto to wie.
***
Gdy ciało wróżki osunęło się na jego dłoniach, a jego ciało było wypełnione pożywną energią duszy natury, przeniósł je na łóżko. Vaul natomiast przybrał swoją bardziej zwyczajową formę płynnego cienia, i tak też przeniósł drugą obok jej koleżanki. Pobulgotał chwilę i już nieco żwawszy przypełznął do Rogatego Wilka. Wspiał się po jego lewej nodze, i poczynając od prawego ramienia uformował pelerynę.
Nie spotkał nikogo poza Meiling, która o dziwo dzisiaj nie medytowała. Przywitała się z Deviolem uniesieniem dłoni, na co on odpowiedział podobnie i poleciał.
Sytuacja za dnia wyglądała gorzej, niż nocy. Mało zieleni. Ziemia zaczynała przyjmować jasny odcień brązu. A może tak mu się wydawało, bo słońce mocno go drażniło i osłabiało, co było potęgowane przez jezioro nad którym przelatywał. Zauważył poniżej dwie osoby, które nie były wróżkami. Brak skrzydeł. Rozmawiały.
Charlotte
-Dowieść wartości? O czym Ty mówisz? Jesteś dziwna-Tak jakby usiadła w powietrzu bokiem, przyglądając się z mieszanką dezorientacji i rozbawienia. Potem kiwnęła głową, jakby sobie zdała z czegoś sprawę-Dobrze, pobawimy się później. Teraz mamy poważny problem do rozwiązania. Wiesz co mam na myśli, prawda? Prawda?-Zerknęła na lewo, na prawo, na dół-Nie wiesz czasem, kto za tym stoi?
Chmura trucizny znajdowała się teraz poniżej poziomu bioder. Coś czarnego nad nimi przelatywało.