Z góry ostrzegam - jakiekolwiek wykorzystanie wiedzy pozapostaciowej skończy się... boleśnie.
Już sam ranek zapowiadał ciekawy dzień na szczycie Góry Youkai. Najpierw na niebie pojawił się jakiś wielki latający wąż, co zainteresowało szczególnie obydwie boginie tam rezydujące. Potem, natomiast główna (I jedyna) kapłanka usłyszała hałasy w spiżarni. Poszła tam - nic się nie działo. Wyszła, usłyszała hałasy w miejscu, gdzie składowane były wszelkie podarki. Ponownie nic... zatem wróciła uspokojona do swoich zajęć. a boginki wróciły do świątyni twierdząc, że wielki pierzasty wąż zniknął niewiadomo dlaczego.
-SANAAAAAAAAAEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!-Krzyknęła Kanako. Akurat była ona w trakcie rozmowy z Christiano. Gdy wróciła, wyglądała na oburzoną.
-Ktoś okradł świątynię!
***
W międzyczasie dwójka Youkai sprawdzała, jakie to łupy udało im się dzisiaj zdobyć. Trochę złota, srebra, pieniędzy, sporo zboża i suszonego mięsa... innymi słowy - jak część z tego opchną to będą mieli za co żyć przed dobre trzy-cztery miesiące. Pierwszy z nich był czteroogoniastym rudym kitsune w eleganckim, acz prostym eleganckim garniturze koloru brązowego, kapeluszu z rondem tego samego koloru, oraz drewnianą laskę. Włosy jego były w nieartystycznym nieładzie, ale wcale to mu nie przeszkadzało. Na imię mu było Kuroi.
A drugą osobą był youkai tanuki, Toshiaki, który został namówiony przez tego kitsune, by z nim współpracował.
-No, klasa! Teraz tylko trzeba to opchnąć!-Ogólnie obydwoje byli dość podobni. Youkai którzy okradali innych by móc przeżyć, obydwoje używali iluzji... obydwoje mieli podobny stosunek do ludzi.
Już sam ranek zapowiadał ciekawy dzień na szczycie Góry Youkai. Najpierw na niebie pojawił się jakiś wielki latający wąż, co zainteresowało szczególnie obydwie boginie tam rezydujące. Potem, natomiast główna (I jedyna) kapłanka usłyszała hałasy w spiżarni. Poszła tam - nic się nie działo. Wyszła, usłyszała hałasy w miejscu, gdzie składowane były wszelkie podarki. Ponownie nic... zatem wróciła uspokojona do swoich zajęć. a boginki wróciły do świątyni twierdząc, że wielki pierzasty wąż zniknął niewiadomo dlaczego.
-SANAAAAAAAAAEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!-Krzyknęła Kanako. Akurat była ona w trakcie rozmowy z Christiano. Gdy wróciła, wyglądała na oburzoną.
-Ktoś okradł świątynię!
***
W międzyczasie dwójka Youkai sprawdzała, jakie to łupy udało im się dzisiaj zdobyć. Trochę złota, srebra, pieniędzy, sporo zboża i suszonego mięsa... innymi słowy - jak część z tego opchną to będą mieli za co żyć przed dobre trzy-cztery miesiące. Pierwszy z nich był czteroogoniastym rudym kitsune w eleganckim, acz prostym eleganckim garniturze koloru brązowego, kapeluszu z rondem tego samego koloru, oraz drewnianą laskę. Włosy jego były w nieartystycznym nieładzie, ale wcale to mu nie przeszkadzało. Na imię mu było Kuroi.
A drugą osobą był youkai tanuki, Toshiaki, który został namówiony przez tego kitsune, by z nim współpracował.
-No, klasa! Teraz tylko trzeba to opchnąć!-Ogólnie obydwoje byli dość podobni. Youkai którzy okradali innych by móc przeżyć, obydwoje używali iluzji... obydwoje mieli podobny stosunek do ludzi.