Ale sezonowców faktycznie jest pełno,ja tylko patrzę się z boku i myślę "Za rok zapomnicie o tym anime"
No chyba,że ktoś zostanie wiernym fanem,wtedy zwracam honor
Naprawdę, od kiedy trzeba zostać wiernym fanem nowego anime żeby nie zostać sponiewieranym. Nie widzę obowiązku przywiązywania się do serii i nie mam pojęcia nawet skąd taki miałby się brać.
Spotkałem się z seriami, które były w ten czy inny sposób wyjątkowe i zostawiły trwały ślad na osi czasu moich spotkań z chińskimi bajkami, ale nie mam zupełnie wyrzutów sumienia oglądając Attack on Titan (które uważam za mało oryginalną serię, ale z ciekawymi projektami postaci i sposobami walki, dużą kasą wyłożoną na dynamiczne ujęcia i nawet-nawet zaskakujące momenty. Czego więcej chcieć od serii akcji, która w ostatecznym rozrachunku wybija się odrobinę ponad podobne sobie tasiemce?) nawet ze świadomością, że zanim wyjdzie drugi sezon rzucę się z entuzjazmem na zupełnie inną serię. I hype wokół tej serii ani mnie ziębi, ani grzeje.
Odczuwam podobnie. Również dlatego, że coraz mniej znajduję w nowych sezonach pozycji, za które warto się brać. A na nich właśnie opierają się panele i konkursy na konwentach ostatnio. I te tytuły, coraz dłuższe... I animce, które wymyślają fani. Świat staje na głowie.
Btw, zauważyłem też, że ludzie coraz mniej pamiętają nie tylko z tych naprawdę starszych i klasycznych anime, ale także tych o "średnim wieku". A to może oznaczać, że coraz mniej rzeczy w tych anime jest w stanie utrwalić się w ich pamięci na dłużej. Wnioski są dwa - albo animce/mangi ogólnie obniżyły loty, albo ich odbiorcy. To spostrzeżenie wynika choćby z tego, co zarejestrowałem na dwóch prowadzonych przez siebie niedawno ogólnych konkursach na dwóch imprezach.
WARNING. Nie zamierzam bronić stanu konwentów, fandomu ani japońskiej animacji, chcę tylko nadmienić, że Twoja opinia, Mayuki, nawet nie stara się nosić znamienia obiektywności.
Świat nie staje na żadnej głowie, m&a to branża
rozrywkowa. Tu przydałby się krótki wykład o marketingu, reklamie, kulturze masowej i wolnym rynku, ale przy moim relatywnie krótkim stażu zarówno mangozjeba, jak i człowieka, nie chcę się wymądrzać. Wnoszę po prostu o trochę dystansu.