News Obecnie jest problem z emailami aktywacyjnymi, dla kont, które jako adres email mają ustawiony @gmail.com.
Jeśli takowy mail nie doszedł pomimo kilku prób (nie trafił do folderu spam), prosimy o jego zmianę, bądź informację na IRC.

Kreton

  • Loli-Hunter Music
  • Administrator
  • iMarisa
  • Posts: 3,397
Beautiful Nights
« on April 15th, 2014, 11:14 PM »Last edited on April 15th, 2014, 11:18 PM by Kreton
Tekst zaczęty w 2005, od tamtej pory leniwie przepisywany i modyfikowany. Przypiski do rozdziału znajdują się na końcu każdego posta.

Day 01: Welcome to TOKI!

Kei Sawamura wysiadł z pociągu, który właśnie podjechał na stację, po czym niespiesznie ruszył w stronę swojego domu.
Był przeciętnym chłopakiem. Wysoki, słaby, niezbyt rozgarnięty, mający jednak silne poczucie odpowiedzialności. Stopnie w szkole też miał nie najlepsze, uważał jednak, że takie w zupełności mu wystarczą. W jego krótkich fioletowych włosach odbijały się promienie popołudniowego słońca. Ubrany był w czarne jeansy i białą koszulę, będące narzuconym przez szkołę mundurkiem. Na nogach miał czarne adidasy.
„Mam dość. - pomyślał. - Nie wiem jak wytrzymałbym jeszcze jeden dzień. Na szczęście w końcu weekend!”
   Kei mieszkał w małym miasteczku w prowincji Nagano. Do szkoły znajdującej się w Ōmachi dojeżdżał pociągiem. Czasem wracał ze znajomymi, którzy często wpadali do niego, gdy nie mieli ochoty wracać do domu zaraz po szkole. Tym razem jednak był sam, zadowolony z udanego dnia w szkole oraz nadchodzącego weekendu, a także zbliżających się wakacji.
   Okolica, w której mieszkał była bardzo malownicza. Stacja kolejowa, mająca za sobą lata świetności, stała samotnie w wysokiej zielonej trawie, przez którą biegła polna droga. Okolica znana była z wielkiego jeziora, wokół którego mieściło się miasteczko. Nie tak dawno temu roiło się tu od turystów, gdyż pewna stacja telewizyjna nakręciła tutaj pełen bzdur reportaż o UFO. Czym bardziej Kei oddalał się od stacji, tym więcej budynków pojawiało się po lewej stronie drogi.
   Chłopak spojrzał ponad dachy budynków na znajdujący się na wzgórzu dom. Niegdyś był to pensjonat, główne miejsce wypoczynkowe w mieście, ale popadł w ruinę. Teraz jednak  robił niesamowite wrażenie, gdyż kilka dni temu zakończyła się jego renowacja. Kiedyś chodziły nawet plotki, że poprzedni właściciele zostali zamordowani w tym budynku, lecz oficjalnie wyjechali.
   Patrzył na ten budynek każdego dnia, wracając ze szkoły, ale dzisiaj wyglądał on jakoś inaczej. Kei wiedział, co się zmieniło, ktoś kupił ten budynek, wyremontował go, jednak nie było wiadomo, jakie będzie jego obecne przeznaczenie. Chłopak zignorował to i ruszył w dalszą drogę.
   Ze stacji do domu był spory kawałek. Kei co chwilę witał się z sąsiadami oraz znajomymi ludźmi z miasteczka. Wkrótce doszedł do zakrętu i ujrzał swój dom.
   Budynek był dwupiętrowy i niczym nie wyróżniał się od domów, które go otaczały. Zbudowany był z ciemnej cegły pomalowanej na jasnoszary odcień. Z zewnątrz nie wyglądał na duży, lecz w środku było sporo miejsca.
   Nagle uwagę Keia przykuła przywieszona na drzwiach tabliczka, na której widniał napis „FOR SALE”.
- Co jest? – spytał sam siebie.
   Otworzył drzwi domu. Na podłodze, zaraz przed schodami stało wielkie kartonowe pudło z wszystkimi jego rzeczami. Leżała na nim koperta, która zawierała sporo pieniędzy i kartkę z jednym tylko słowem: „Powodzenia!”.
„Jeśli to ma być żart, to wcale nie jest śmieszny.” – pomyślał, wpatrując się w kartkę.
   Nagle ktoś zapukał w futrynę uchylonych drzwi wejściowych. Kei odwrócił się i zobaczył stojącą w progu kobietę. Wyglądała na nie więcej niż trzydzieści sześć lat, ale bez wątpienia musiała być nieco starsza. Była średniego wzrostu, szczupłą kobietą o bursztynowych włosach i błękitnych, przenikliwych oczach. Miała na sobie niebieskie kimono zdobione różowymi płatkami, które doskonale podkreślało jej obfity biust. W pasie przewiązana była ciemnoniebieską wstęgą, zawiązaną na plecach w dużą kokardę. Na nogach miała drewniane japonki.
- Ciocia Kohaku!
- Co jest, Kei? – spytała.
   Keia zawsze intrygował związek imienia ciotki z kolorem jej włosów. Jej imię bowiem zapisane tymi znakami oznaczało bursztyn. Często zastanawiał się czy był to tylko przypadek, czy może celowy zabieg.
- Właśnie sam chciałbym wiedzieć, ciociu. – odparł chłopak, chowając kartkę do koperty.
- Co masz na myśli?
- Starzy gdzieś zniknęli. Dom jest na sprzedaż. Jedyne, co mi zostawili to trochę kasy i kartkę z napisem „Powodzenia”. – wyjaśnił.
- Hm, to dziwne. - ciotka rozejrzała się w zdumieniu. - I co zamierzasz teraz zrobić?
- Właśnie się nad tym zastanawiam... A tak na marginesie... Co ty tu robisz?
- Och... Wybacz... Nie powiedziałam ci. Mieszkam tu od kilku dni. Nie miałam okazji przyjść się przywitać.
   Kei uniósł pytająco brwi.
- Huh? Jak to mieszkasz? Gdzie?
   Ciotka nie odpowiedziała od razu. Weszła do domu, wciąż się rozglądając. Sprawiała wrażenie, jakby nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wszystkie pomieszczenia, jak i sam przedpokój były zupełnie puste. Ani jednej szafki, ani jednego krzesła, brak regałów i łóżek. Zniknęły również wszystkie osobiste przedmioty właścicieli. Dom był kompletnie pusty.
- Dziwne. - powtórzyła. - Napisali tylko „powodzenia”?
   Kei kiwnął twierdząco głową.
- To do nich niepodobne. - mruknęła, jakby do siebie. - Masz gdzie się zatrzymać? - zwróciła się do chłopaka.
- Nie bardzo.
- To może zatrzymasz się u mnie? Mieszkam niedaleko.
   Kei zamrugał ze zdziwieniem.
- Naprawdę mogę? - spytał dla pewności. - Nie będę przeszkadzać?
   Ciotka uśmiechnęła się pogodnie, co rozświetliło jej szczupłą twarz.
- Skąd! Będzie mi bardzo miło. Ale musisz mi coś obiecać.
- Co takiego?
- Będziesz pomagał mi prowadzić nowo otwartą restaurację.
- Restaurację? - zdziwił się Kei. - To ciocia otworzyła Toki?
   Ciotka zachichotała, widząc jego oniemiałą twarz.
- Właśnie tak, mój drogi. Jeśli tylko zechcesz mi pomóc w jej prowadzeniu, z chęcią ugoszczę cię w moim domu. Mamy jeszcze kilka wolnych pokoi.
   Kei posłał ciotce pytające spojrzenie, ale ona zbyła to uśmiechem.
- W takim razie nie ma sprawy! - powiedział ucieszony. - Mogę brać się do pracy nawet od zaraz.
- Nie ma takiej potrzeby. Dzisiaj już za późno na pracę, bo niedługo zamykamy, ale od jutra chciałabym cię widzieć w pracy.
- Tak jest, ciociu! – rzucił Kei, stając na baczność i salutując.
   Ciotka znów zachichotała. Jeszcze raz omiotła wzrokiem pusty przedpokój i zatrzymała go na kartonie z rzeczami Keia.
- Weź swoje rzeczy i chodź. - powiedziała. - Kilka stopni przed nami.
   Kei parsknął pod nosem, po czym chwycił pudło i wyszedł z domu za ciotką, nieudolnie próbując zamknąć nogą drzwi.
- Eee, ciociu?
   Obejrzała się na niego i uśmiechnęła z pobłażaniem. Wróciła do niego i pomogła mu w ich zamknięciu.
- Powiedz mi, jeśli będę szła za szybko.
   Kei kiwnął głową, czego ciocia mogła nie dostrzec z uwagi na wielkie pudło w jego ramionach. Nad kartonem wystawały mu tylko oczy.
- Uważaj na ten wystający kamień. - zwróciła mu uwagę. - Nie potknij się.
- Jaki kamie... - nie dokończył, zahaczając o niego i rozpaczliwie próbując utrzymać równowagę, skacząc na jednej nodze.
   Ciotka podniosła dłoń do twarzy i zakryła nią oczy.
- Kei, ty niezdaro. - mruknęła, ale się uśmiechnęła.
   Ruszyli przed siebie, kierując się w stronę przejścia, którego Kei czasem używał jako skrótu. Była to wąska uliczka, biegnąca między domami a wysokim wzgórzem, na szczycie którego znajdował się pokaźnych rozmiarów budynek, rzucający się w oczy każdemu wysiadającemu z pociągu. Kei ze zdziwieniem zauważył, że ciotka skierowała się w tamtą stronę i zaczęła wspinać się po wyglądających na niekończące się schodach.
- Czy to te kilka schodów miałaś na myśli? - spytał Kei, zadzierając głowę do góry.
   Ciotka uśmiechnęła się, ale nie odpowiedziała. Szła wolno, mimo to ledwo dotrzymywał jej kroku.
- Mieszkasz tam? - wskazał kartonem w górę. Schody były tak długie, że nie było widać domu na ich szczycie. Ciocia kiwnęła głową. - Naprawdę?
- Co cię tak dziwi?
- Czy to nie był kiedyś pensjonat?
- Był, ale to było dawno. - ciotka zatrzymała się i spojrzała na niego z uśmiechem. - Teraz ja tam mieszkam. To znaczy ja i moje córki. I kucharze, ale oni zajmują boczne skrzydło.
- Chyba żartujesz!
   Ciocia rzuciła mu zdziwione spojrzenie.
- Ten dom jest ogromny! - wyjaśnił z podziwem.
- Od dzisiaj ty też będziesz tam mieszkać, mój drogi. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
   Kei nie odpowiedział, ale wciąż wpatrywał się w ciotkę z rozdziawionymi ustami.
- No, pospieszmy się, musisz się jeszcze rozpakować.
   Wspinali się dalej, a schody wydawały się nie mieć końca. Po obu ich stronach rosły drzewa wiśni, których kwiaty już dawno przekwitły.
„W tym roku była piękna sakura... - pomyślał Kei, patrząc na nie. - Szkoda, że znów oglądałem ją sam.”
   W końcu dotarli na górę. Budynek wydawał się ogromny. Odnowiono w nim dosłownie wszystko. Był dość stary, ale sprawiał wrażenie, jakby wybudowano go kilka dni temu. Kei przypomniał sobie jak po wyjściu z pociągu pomyślał, że zaszła w nim jakaś zmiana. Choć już wtedy widział różnicę, teraz dostrzegł, jak ogromna ona była.
   Dom posiadał parter i jedno piętro. W oczy rzuciły mu się maleńkie balkony rozmieszczone jeden obok drugiego na całej jego długości. Budynek pomalowany był na kasztanowe odcienie, gdzieniegdzie przeplatane jaśniejszymi odcieniami. Dach wyłożony czerwoną dachówką łagodnie opadał ku dołowi. Front okalały drzewa wiśni. Na tyłach znajdowała się otwarta przestrzeń, gdzie niegdyś odbywały się różnego rodzaju przyjęcia dla gości. Rodzice Keia sporo mu o tym opowiadali, gdyż byli na jednej z takich imprez nim zamieszkali w tym miasteczku.
   Samo wzgórze było pokaźnych rozmiarów, rozciągało się na przestrzeni ponad hektara i niemal cały ten teren nie był ogrodzony. Wyjątek stanowił mały obszar, o którym Keiowi nie było nic wiadomo.
   Z drugiej strony wzgórza również znajdowały się schody. Prowadziły one do średniej wielkości budynku, który swoje najlepsze lata miał już dawno za sobą. Przeznaczenia owego miejsca nie znali nawet rodzice Keia, mieszkający tu od ponad dwudziestu lat, aż do dzisiaj.
- Wejdźmy do środka. - oznajmiła ciotka, wskazując w stronę domu. - Nie stójmy jak te kołki na dworze.
   Kei przytaknął i poprawił sobie ciężkie pudło w dłoniach. Nie chciał dać tego po sobie poznać, ale wspinaczka, jak i samo stanie teraz na dworze, strasznie go zmęczyły.
   Oboje weszli do budynku. Obszerne pomieszczenie, w którym się znaleźli służyło kiedyś prawdopodobnie za recepcję lub inne tego typu miejsce. Z lewej strony znajdowały się rozsuwane, podwójne drzwi prowadzące do salonu, a na wprost wejścia schody wiodące na piętro. Obok nich widać było długie przejście łączące najprawdopodobniej główny budynek z drugą jego częścią. Po prawej znajdował się krótki korytarz. Kei nie miał pojęcia, co może się tam znajdować.
   Oboje zdjęli buty i weszli do salonu. Chłopak postawił pudło na ziemi. Znaleźli się w pokoju, który najwyraźniej służył również za jadalnię. Pomieszczenie było wielkości sześciu mat tatami1. Na środku stał duży stół otoczony poduszkami przeznaczonymi do siedzenia, a w rogu szafka pełna naczyń. Ściany zdobiły obrazy przedstawiające słynnych samurajów, szogunów i cesarzy z okresu epoki Edo2. Wyróżniającym się tutaj dziełem, było malowidło przedstawiające wizerunek daimyō3 z epoki Sengoku4 - Ody Nobunagi, inicjatora zjednoczenia Japonii, który do swojej śmierci w 1582 podbił jedną trzecią kraju.
   Do salonu prowadziło dwoje drzwi. Te, którymi wszedł Kei i jego ciotka oraz drugie prowadzące na korytarz, jeśli oczywiście nie myliła go pamięć i dobrze zapamiętał rozmieszczenie pokoi.

* * *

   - No dalej. Chyba się nie boisz... Co, Kei? – spytał Taro.
- Trochę się boję. A co jeśli nas złapią? Dobrze wiesz, że nie wolno tu wchodzić... - Kei rozejrzał się wkoło ze strachem. - To miejsce grozi zawaleniem.
   Taro zignorował go i podszedł do zniszczonej, pokrytej kurzem lady, po czym zajrzał za nią.
- Moglibyśmy tu mieć niezłą kryjówkę, co myślisz? - spytał.
   Kei niepewnie zrobił krok w jego stronę. Stara podłoga zaskrzypiała pod jego tenisówkami. Stanął przy koledze i również wychylił się za ladę.
- Strasznie tu brudno. - powiedział cicho. - Poza tym...
- Spokojna głowa Kei! - przerwał mu Taro z wesołym uśmiechem. Stracił zainteresowanie ladą i zaczął oglądać dziurawe schody. - Nikogo tu nie ma, więc nie ma się czego bać. A tu jest  świetnie! Pomyśl sobie ile może tu być kryjówek do zabawy w chowanego! Może nawet jakieś tajemne przejścia, prowadzące do sekretnych pokoi pełnych skarbów.
- Taro... - głos Keia wyrażał niepewność. - Pamiętasz, co mówili ci starsi chłopcy, których spotkaliśmy na dole? Ten budynek jest nawiedzony!
   Taro roześmiał się głośno.
- Chyba im nie uwierzyłeś, co? Oni przecież chcieli nas tylko nastraszyć!
- A jeśli nie? - Kei nie dawał za wygraną. Z minuty na minutę był coraz bardziej wystraszony. - Poprzedni właściciele podobno zostali tutaj zabici! Ich duchy...
   Chłopiec machnął na to ręką.
- Cykor z ciebie. Idziesz dalej czy nie?
   Kei niepewnie kiwnął głową, po czym poszedł za Taro zmierzającym w stronę wyłamanych drzwi prowadzących do kolejnego dużego pomieszczenia. Gdy weszli do środka, poczuli nieprzyjemny zapach zgnilizny i kurzu.
- Ale tu śmierdzi! - Kei skrzywił się, po czym zatkał sobie nos.
   Pomieszczenie było kompletnie zniszczone. Ze ścian odpadał tynk, a po zakurzonej podłodze walały się śmieci oraz kawałki sufitu. Stare maty tatami były kompletnie przegniłe i poznaczone dziurami. Wydawały z siebie nieprzyjemny odgłos przy każdym kroku.
   Taro rozglądał się po pokoju z podnieceniem wypisanym na twarzy. W końcu z trudem rozsunął drugie z kolei drzwi.
- Chodź, Kei. Tu jest korytarz.
   Oboje wyszli z pomieszczenia i ruszyli przed siebie. Kei kilka razy potknął się na nierównej podłodze, a raz nawet przystanął, mając wrażenie, że podłoga się pod nim zapada. W końcu obaj doszli do uchylonych drzwi, z których obłaziła biała, przybrudzona farba.
- Tu chyba była kuchnia. - stwierdził Taro, zaglądając do środka. - Szkoda, że już jej nie ma, bo z chęcią bym coś zjadł. A ty?
   Kei nie zdążył odpowiedzieć, bo nagle do ich uszu doleciał nieznaczny szmer dochodzący z głębi pomieszczenia.
- Słyszałeś? - spytał Taro. Uśmiech na jego twarzy zastąpił wyraz strachu.
- Co miałem słyszeć?
- To było...
   Szmer rozległ się po raz drugi. Tym razem bliżej i głośniej, jakby coś nieuchronnie zbliżało się w ich kierunku, przemierzając zaciemnione pomieszczenie.
- T-Taro... - wyjąkał Kei, powoli się wycofując.
   Podłoga nieubłaganie odzywała się przy każdym kroku. Dźwięk z głębi kuchni przybrał na sile, tak, ze nawet Taro, który prawie niczego się nie bał, zrobił przerażoną minę.
- W nogi! - krzyknął i puścił się biegiem w stronę wyjścia.
   Keiowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.

* * *

- Kei?
- Eeee? Słucham? - spytał wyrwany z zamyślenia.
- Słuchałeś, co do ciebie mówiłam?
- Nie. Przepraszam, zamyśliłem się nieco.
   Ciotka posłała mu kwaśny uśmiech.
- Ech... Rozgość się, a ja przyprowadzę moje córki. - powiedziała, ruszając w stronę drzwi prowadzących na korytarz, w którym przed laty rozegrała się ta straszna scena.
   Kei usiadł na poduszce znajdującej się przy stole i przeciągnął się, po czym omiótł pomieszczenie wzrokiem.
„Nieźle. Ładnie odpicowane miejsce. Skąd ona wzięła na to kasę? Koszt samego budynku to zapewne kilka lub kilkanaście milionów jenów, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze remont. No, ale nie ma się nad czym zastanawiać. Przynajmniej będę miał gdzie mieszkać.”
   Kei nie zwracał zbytniej uwagi na fakt, iż rodzice zostawili go samego. Uważał, że na zastanawianie się nad tym przyjdzie czas później, być może dzisiaj wieczorem. Jutro najprawdopodobniej uda się na policję i zleci im znalezienie rodziców. Jeśli to nic nie da, będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Kochał rodziców, zazwyczaj dostawał to, co chciał, chociaż nie rozpieszczali go za bardzo. Odwdzięczał im się jak mógł, pomagając w ogrodzie i oddając część pieniędzy zarobionych w wakacje. Ich nagłe zniknięcie bez słowa było dziwne, w końcu wyczyścili cały dom z mebli i zdążyli wystawić go na sprzedaż w czasie, gdy ich syn był w szkole.
„Jeśli dobrze pamiętam, ciotka ma trzy córki. Ostatnio jedną z nich widziałem w wieku ośmiu lat. Nie jestem pewien czy mnie pamięta. Pamiętam tylko, że była wesołą osobą.”
   Drzwi, którymi wyszła ciotka niepewnie się rozsunęły. Kei oderwał wzrok od obrazu Nobunagi i spojrzał w tamtą stronę. Jedyne, co widział to pusty korytarz, lecz nagle zza drzwi wychynęła czyjaś twarz.
- Spokojnie, ja nie gryzę. - powiedział Kei, podnosząc się z poduszki.
„Połykam w całości.” - zgryźliwą uwagę zostawił dla siebie.
   Twarz okazała się należeć do dziewczyny. Była niższa o przynajmniej połowę głowy od Keia, miała piękne długie włosy, które kończyły się na wysokości jej małych piersi. Ich mocno ruda, niemal czerwona barwa dodawała uroku jej dziecięcej twarzy. Kremowa karnacja, znacznie różniąca się od koloru skóry matki wskazywała, że większość genów odziedziczyła po ojcu. Kei miał świadomość, że nigdy go nie pozna, gdyż, jak pamiętał z opowieści rodziców, ojciec trzech dziewczynek przegrał walkę z rakiem niedługo po tym, jak urodziła się jego trzecia córka. Ubiór dziewczyny stanowiły wychodzone niebieskie jeansy oraz T-shirt z kolorowym nadrukiem przedstawiającym jakąś postać z kreskówki.
   Dziewczyna nerwowo rozglądała się po pokoju. Była strasznie nieśmiała i sprawiała wrażenie takiej, która zaraz zapadnie się pod ziemię ze wstydu tylko dlatego, że ktoś się odezwał. Kei podszedł do niej i wyciągnął rękę.
- Jestem Sawamura Kei.
   Dziewczyna niepewnie odwzajemniła uścisk
- H-Hina. Mashiro Hina. M-M-Miło mi.
- Hej! - zaczął Kei. - Spokojnie. Nie zjem cię. Rozluźnij się.
   Usiedli na poduszkach i nastała cisza. Cisza, która dawała się we znaki Keiowi. Nie był zbyt rozmowny, a już na pewno nie bardzo wiedział jak rozmawiać z dziewczynami. Za to  potrafił słuchać. Można było powiedzieć mu wszystko, powierzyć najskrytsze tajemnice i mieć pewność, że zostaną bezpieczne jak w banku. W ciągu całego życia Kei uzbierał tyle informacji, że na spokojnie mógłby napisać z tego dwie powieści i jeszcze zostałoby mu materiału na trzecią. Był jednak osobą odpowiedzialną i nic takiego nigdy nie przyszło mu do głowy. Zdradzenie choćby jednego z tych sekretów oznaczało utratę zaufania wszystkich osób, które wysłuchał.
- No... Tego... Coś nie bardzo idzie nam rozmowa. - Kei postanowił przerwać ciszę.
- T-Troszeczkę.
- Dobrze. Mam osiemnaście lat, jestem kiepski w sporcie, jak i w wielu innych rzeczach, ale jestem sumienny, odpowiedzialny i lubię placki.
   Dziewczyna zachichotała, co samo w sobie było pewnym sukcesem.
- J-Jesteś zabawny. J-ja... - zawahała się. - Niczym się nie wyróżniam.
- To nie prawda. Każdy ma coś czym się wyróżnia. - Kei zamknął oczy i dotknął dwoma palcami swojego czoła.
   Drugą rękę skierował w stronę Hiny, mierząc w nią palcem wskazującym.
- Um... Jesteś nieśmiałą dziewczyną... Lubisz kolor zielony, słuchasz rocka i skrycie marzysz o romantycznym chłopaku!
   Kei uświadomił sobie, co powiedział.
„Jasna cholera... Ale schrzaniałem!”
   Dziewczyna zaniemówiła. Jej wyraz twarzy mówił „jesteś magikiem”.
- N-N-Nie wszystko się z-z-zgadza... Ale... - nastąpiła chwila ciszy. - Muszę już iść.
   Zanim Kei wstał, Hina zdążyła wyjść, zostawiając drzwi otwarte.
- No nieźle. Niemal złamałeś Hinę. Niewiele się pomyliłeś – powiedziała inna dziewczyna, wchodząc do pokoju.
   Zasunęła drzwi, podeszła do Keia i przyjrzała mu się z bliska.
   Była nieco niższa od niego, wyższa jednak od swojej siostry. Jej włosy sięgające ramion zaplecione były z tyłu w warkocz. Żółta obcisła bluza podkreślała jej biust, na którym widniał napis „Oczy mam wyżej!”. Całości dopełniała błękitna miniówka. Dziewczyna miała na nogach japonki, podobne do tych, które nosiła jej matka. Sama nieco ją przypominała, ale było to bardzo ogólne spostrzeżenie.
- Pamiętasz jeszcze, jak mam na imię?
- Sakura.
- Źle! - dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Yumiko.
- N... Nie! - w jej głosie dało się słyszeć rozczarowanie.
- Haha. Spokojnie. Nie da się zapomnieć kogoś takiego jak ty, Sayuri.
   Zawód zniknął z twarzy dziewczyny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Posłała mu szeroki uśmiech.
- Już się bałam, że zapomniałeś, jak mam na imię. A tak w ogóle, urosłeś. Jak ostatnio się spotkaliśmy, byłeś niewiele wyższy ode mnie.
- Racja. - odparł Kei, siadając z powrotem na poduszce. - Ty też urosłaś tu i tam... Wyglądasz świetnie.
- Dziękuje. - Sayuri nieco się zaczerwieniła, po czym dołączyła do niego. - Zaraz, co znaczy „tu i tam”?
   Kei podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- Eee, nic takiego. Fajna bluzka.
   Dziewczyna oblała się jeszcze większym rumieńcem, po czym przybrała ironiczną minę.
- Nic się nie zmieniłeś.
   Kei wyszczerzył do niej zęby.
- Od dzisiaj będziesz na mnie skazana, Komachi.
- Kei!
   Pokazał jej język, a ona wywróciła oczami.
- Jesteś niemożliwy. - poprawiła się na poduszce. - Mam tylko nadzieję, że nic nie przeskrobiesz. Hina czy Kotone mogą czuć się zakłopotane. Ja sobie poradzę – Sayuri ścisnęła pięść aż kości jej chrupnęły. - Ale jest w tym domu ktoś, kto, jak się obawiam, nie będzie miał dla ciebie żadnej litości i prawdę powiedziawszy... Może cię trochę uszkodzić.
   Kei przełknął ślinę. Wiedział, że ona nie żartuje. Ale o kim mogła mówić? Wspomniała o Hinie i Kotone, ale raczej nie chodziło o nie. Czyżby miała na myśli ciotkę? A może miały anioła stróża w postaci któregoś z kucharzy czy też może samego szefa kuchni?
- Wybacz Kei. Porozmawiamy później. Zbliża mi się egzamin, na który muszę się pouczyć. Jesteś w moim wieku, więc pewnie też masz ten sam egzamin, więc zdaj go! A, przy okazji. Zaraz przyjdzie tu Kotone. Ona... Żyje nieco obok ogólnie przyjętej rzeczywistości, więc uważaj. - Sayuri stanęła na nogi.
   Kei również wstał i odprowadził ją wzrokiem do drzwi.
- Spokojna głowa. Sayuri? - odwróciła się zaciekawiona. - Powodzenia w nauce.
   Dziewczyna uśmiechnęła promiennie i już jej nie było.
   Kei nie do końca wiedział, o co jej chodziło, kiedy wspominała o tajemniczej osobie, postanowił jednak zachować ostrożność.
   Czekał na zjawienie się dziewczyny o imieniu Kotone. Jeśli dobrze odgadł znaki, którymi zapisuje się jej imię, powinno ono oznaczać „dźwięk Koto5”. Nie bardzo potrafił sobie wyobrazić, jak dziewczyna z tak ładnym imieniem może „żyć nieco obok ogólnie przyjętej rzeczywistości”.
   W końcu na korytarzu dało się słyszeć człapanie. Odgłos kroków zaciekawił Keia. Miał dziwne wrażenie, że do pokoju zaraz wejdzie kaczka lub inna istota posiadająca płetwy. Odetchnął z ulgą, widząc nie kaczkę, a młodą dziewczynę, przypuszczalnie starszą o rok od Keia, o karnacji jaśniejszej niż siostry i lekko nieobecnym wzroku. Długie włosy sięgające aż do pasa były rozpuszczone, grzywkę natomiast przytrzymywała czarna opaska z ozdobnym motylem. Miała na sobie zieloną bluzkę z krótkim rękawem, na której widniał kolorowy nadruk. Kei mimo największych chęci nie dał rady odgadnąć, co przedstawia. Dolną część ciała skrywały krótkie spodnie w kolorze miejskiego moro, przywodzące na myśl oddziały sił specjalnych przeznaczonych do walki w mieście. Jednak z całego ubioru największą uwagę przykuwały kapcie, które miała na nogach. Kei gdzieś widział zwierzę na wzór, którego były wykonane. Przyglądał się im przez chwilę. Przypominały zieloną żabę z ptasim dziobem i skorupą żółwia.
- Kappa6. - odezwała się dziewczyna.
- Kappa?
- Jeśli spotkasz kappę, musisz zmusić ją do ukłonu, przez co wyleje się woda, którą posiada w głowie i będzie bezbronna!
- Rozumiem...
   Kei nie miał pojęcia, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa, jednak dziewczyna miała rację. Faktycznie, kappy opisywane w książkach miały w głowie dziurę pełną wody, która dawała im niespotykaną siłę. By pokonać kappę należało pozdrowić ją poprzez ukłon. Kappy jako bardzo uprzejme istoty odwzajemniały ukłon, przez co pozbawione wody – stawały się bezbronne. Doskonale opisał to w swoim opowiadaniu Ryūnosuke Akutagawa7.
- Um... Jesteś... Kotone...
- Tak. A ty jesteś...
- Kei. Sawamura Kei.
- Kei... Będę cię w skrócie nazywać Mochida!
- W... W którym miejscu to skrót?
   Kotone weszła do pokoju. Mijając próg, potknęła się i wyłożyła jak długa na macie. Kei poderwał się na nogi i pospieszył pomóc dziewczynie wstać.
- Nic ci nie jest? - spytał.
- Boli... - odpowiedziała, rozcierając czoło.
   Oboje usiedli na poduszkach i nastała chwila ciszy. Kei nie bardzo wiedział jak zacząć rozmowę, a Kotone niebyt paliła się, by odezwać się chociaż słowem. Zamiast tego zaczęła dziwnie kiwać głową i wodzić oczami po całym pokoju. Kei przez chwilę obserwował ją z mieszanymi uczuciami. W końcu nie wytrzymał.
- Coś nie tak?
- Pyłki.
- Słucham?
- Pyłki wróżki. - mruknęła nieobecnym głosem. Sprawiała wrażenie kompletnie pogrążonej w swoim świecie. - Obserwuję, jak latają po pokoju.
   Kei zamrugał ze zdziwieniem.
„Ona... Żyje nieco obok ogólnie przyjętej rzeczywistości.” - przypomniał sobie słowa Sayuri.
- Teraz rozumiem... - powiedział do siebie Kei.
   Dziewczyna zdawała się go nie dostrzegać. Wciąż błądziła wzrokiem po pomieszczeniu, jakby naprawdę dostrzegała coś, czego Kei nie widział.
- Kotone?
   Oderwała zamglony wzrok od „pyłków” i przeniosła go na chłopaka.
- Słucham?
- Ile właściwie masz lat?
   Nie odpowiedziała od razu. Kei miał wrażenie, że zauważyła kolejny pyłek lub też samą wróżkę, za którą niezwłocznie postanowiła podążyć i straciła kontakt z rzeczywistością.
- Um, Koto...
- Dziewiętnaście. - przerwała mu niespodziewanie. - Zaraz...
   Podczas gdy Kei czekał na dalszą część zdania, Kotone znów zaczęła wodzić wzrokiem po pokoju, zupełnie zapominając o jego obecności.
- Chciałaś coś powiedzieć? - spytał w końcu.
- Nie. Dlaczego tak myślisz?
- Bo... - urwał, zdając sobie sprawę, że wyjaśnianie jej tego nie ma sensu.
   Gdy tak leniwie przesuwała wzrokiem po salonie, miał wrażenie, iż w jej umyśle świat jest bardziej kolorowy. Czuł się jak na spotkaniu z przedszkolakiem, który wierzy w jednorożce i magiczne wróżki, a może nawet w świętego mikołaja. Wcale nie zdziwiłby się, gdyby w momencie ciszy przed podaniem swojego wieku liczyła go na palcach.
- Myślisz, że Ben powinien spalić to miasto?
- E, co?
- Miasto. - Kotone wywróciła oczami. - Powinien je spalić?
- Kim jest Ben? - Kei nie miał pojęcia, o co jej chodzi. - I o jakim mieście ty mówisz?
- O, ale ten obłoczek ma fajny kształt.
   Chłopak zrobił wielkie oczy, ale nic nie powiedział. Nawet gdyby chciał się odezwać, nie wiedziałby, jak to skomentować.
   Nagle komputerowy głos poinformował śpiewem, że wybiła szesnasta. Kotone wyjęła swoją komórkę i rzuciła okiem na wyświetlacz.
- Wybacz, Mochida. Czas na mnie. - powiedziała, wstając. - Mam spotkanie z księżniczką. Nie lubi, gdy się spóźniam.
- Mam na imię Kei... - mruknął chłopak. - Zaraz, z księżniczką?
   Dziewczyna zignorowała go. Gdy była już przy drzwiach, odwróciła się.
- Jak będziesz wychodził, uważaj na wróżki, lubią robić numery. - rzuciła jeszcze, po czym wyszła.
   Po chwili Kei usłyszał jej głośne jęknięcie. Najprawdopodobniej znowu się przewróciła.
   Teraz rozumiał już, co miała na myśli Sayuri. Postanowił jednak spytać o szczegóły przy pierwszej możliwej okazji.
„Sayuri, Hina, Kotone to razem trzy. - myślał, odginając po kolei palce. - Czwarta jest ciotka Kohaku... Kto mógłby być tutaj jeszcze? Czy Sayuri miała na myśli pracowników restauracji? Chociaż... Nie, to raczej niemożliwe. Teraz powinni być w pracy...”
   Tuż za nim rozległ się brzęk metalu i Kei poczuł ukłucie w plecy. Obrócił się i aż podskoczył. Stała przed nim wysoka dziewczyna, trzymająca w ręku miecz. Zdecydowanie prawdziwy miecz. I na pewno bardzo ostry.
   Dziewczyna sprawiała wrażenie wysportowanej. Jej skóra miała ciemniejszy odcień przywodzący na myśl modę ganguro8, ale bez koszmarnego makijażu. Wyglądała jakby sporo czasu spędzała na solarium. Z drugiej strony jednak mogła to być po prostu jej naturalna karnacja. Jej włosy były spięte w dwa warkocze z tyłu głowy. Ubrana była w strój pokojówki lecz zamiast długiej spódnicy miała krótką spódniczkę oraz zakolanówki. Czarny kolor tego ubioru doskonale zlewał się z jej ciemniejszym kolorem skóry. Dopełnieniem całości były przypuszczalnie ciężkie skórzane buty, wysokie niemal do samych kolan. Zawiązanie takiego buta z całą pewnością zajmowało nieco czasu.
- Czego tutaj szukasz? - spytała.
   Jej głos całkowicie nie pasował do wyglądu. Był zbyt płynny i miły jak na osobę, która jest gotowa bez wahania zrobić użytek ze swojego miecza.
- Jestem Kei. Będę tu od dzisiaj mieszkał.
- Hahaha. - zaśmiała się dziewczyna. - Dobry żart, kolego.
   Ogarnęła wzrokiem salon. Zatrzymała go na pudle, w którym znajdowały się rzeczy Keia.
- To twoje?
- To? Tak. To moje rzeczy.
- Bierz to. I wypad. - wskazała mieczem drzwi.
- Już chcesz go wyrzucać?
   W salonie zjawiła się ciotka Kohaku. Położyła rękę na ramieniu pokojówki. Dziewczyna machnęła przed sobą mieczem, następnie wsunęła go do pochwy.
- Jeśli już ma tu mieszkać, to mam nadzieję, że razem z innymi w południowym skrzydle...
- Nie. - Kohaku uśmiechnęła się. - Razem z nami, tutaj.
- Nie zgadzam się! Pani Kohaku! - zaprotestowała pokojówka . - Tu mieszka pięć dziewczyn! To zwierzę nie powinno się tu kręcić!
   Zdecydowanie miała uprzedzenia. Jeśli nie do samego Keia, to do mężczyzn jako takich.
- Kei będzie pomagał przy pracy w restauracji. I zamieszka tutaj, tej decyzji nie zmienię. Przywykniesz. - Kohaku była nieugięta.
   Dziewczyna spojrzała na Keia, następnie na ciotkę. Stali tak w ciszy, aż w końcu odezwała się:
- Widzę, że nic tu nie zdziałam. - odwróciła się do Keia bokiem i kładąc sobie miecz na ramieniu dodała: – Będę cię miała na oku.
- Aya, zaprowadź go do pokoju 101. - poprosiła Kohaku, a następnie zniknęła w korytarzu prowadzącym do kuchni.   
   Aya bez słowa się obróciła, przypięła miecz do pasa i ruszyła przed siebie, kierując się w stronę schodów w głównym holu. Kei dźwignął swoje pudło i ślamazarnie ruszył za nią.
„Więc ta dziewczyna ma na imię Aya. Sądząc po jej zachowaniu, to chyba ją miała na myśli Sayuri. Wydaje się wrogo nastawiona, więc lepiej jej nie wkurzać.”
   Będąc u szczytu schodów, Aya zatrzymała się. Stojąc plecami do Keia, powiedziała:
- Uwierz mi. Jeśli tylko spróbujesz dobrać się do mnie lub innych dziewczyn tutaj...
   Nim zdarzyła dokończyć zdanie, stała już przy Keiu, przykładając mu ostrze miecza do gardła.
- Po prostu zdejmę ci ciężar z szyi. - rzekła z szerokim, ale sarkastycznym uśmiechem.
   Następnie ruszyła przed siebie, chowając miecz i zostawiając zszokowanego Keia na schodach. Była bardzo ładna. To nie ulegało wątpliwości. Ale była też bardzo niebezpieczna i Kei nie do końca wiedział czemu go nienawidzi. Miał za to świadomość, że zdenerwowanie jej może się źle skończyć. Była osobą na tyle nieprzewidywalną, iż faktycznie mogła użyć miecza, który nosiła przy sobie.
   Kei kiedyś czytał o mieczach. W dawnych czasach wykuty i wypolerowany miecz wkładało się do strumienia. Jeśli miecz był dobrze wykonany, rozcinał na pół płynący na powierzchni wody liść. Czy jej miecz też taki był? Zdecydowanie był ostry. Na tyle by wyrządzić krzywdę, chociaż wydawało się, że w jej rękach nawet marchewka może być zabójczą bronią.
   Jako że Aya oddaliła się nieco od niego, ruszył za nią. Rozglądał się po korytarzu pełnym rozsuwanych drzwi. Pokój 106 należał do Hiny. 105 wydawał się być pusty, choć nie można było tego w stu procentach stwierdzić. Na drzwiach 104 wisiała plakietka z imieniem. Kei miał rację. Plakietkę zdobiły znaki 琴音, a zatem pokój należał do Kotone. I znaki faktycznie oznaczały „dźwięk Koto”. Na drzwiach 103 widniała plakietka z imieniem Ai. Kei nieco zdziwił się, widząc znak. Spodziewał się znaku 文, jaki posiadała postać z jego ulubionej gry, jednak na drzwiach widniał znak 彩, który oznaczał po prostu kolor. W 102 mieszkała Sayuri. Nie trzeba było zgadywać – drzwi do jej pokoju były rozsunięte, a sama właścicielka siedziała przy kotatsu9, rozwiązując zadania z testu, który miał się niedługo odbyć. 101 był pusty i od dzisiaj miał należeć do Keia.
- To tutaj. - głos Ai był delikatny i przyjemny, nie było już w nim czuć tego nieprzyjemnego chłodu jak kilka chwil wcześniej.
   Ruszyła w stronę tych samych schodów, którymi weszli. Wówczas Kei zwrócił uwagę na drugie schody, znajdujące się na lewo od jego pokoju. Kilka lat wcześniej ich tu nie było i to pewnie tymi schodami schodziły dziewczyny, co oznaczało, że prowadzą do korytarza znajdującego się między salonem a kuchnią. Nim Kei zniknął w swoim pokoju, usłyszał głos swojej przewodniczki stojącej na schodach po drugiej stronie korytarza.
- Pamiętaj. Mam cię na oku!
   Kei zignorował to i wszedł do pokoju. Położył pudło na biurku, a następnie rozejrzał się. Pomieszczenie było wielkości trzech mat tatami, czyli ponad połowę mniejszy niż jego dawny pokój. Nie przypominał tradycyjnego japońskiego pokoju. Stało tu łóżko, a obok niego spora szafa – w sam raz na ubrania. Przy przeciwnej ścianie znajdowało się biurko, nad którym wisiała półka. Akurat by ustawić na niej mangi lub coś w tym stylu. Przy biurku stało proste, obrotowe krzesło podobne do tego, które Kei miał w swoim starym pokoju, ale zdecydowanie mniej wygodne. Na wprost drzwi wejściowych znajdowało się małe okno i drzwi prowadzące na coś, co miało przypominać balkon. Zmieszczą się tam może dwie osoby, ale nic więcej. Nie można było myśleć o ustawieniu krzesła, czy co dopiero leżaka.
   Chłopak zajrzał do swojego pudła. Zawartość była zaskakująca. Znajdowała się tam ładowarka do telefonu, laptop, kieszonkowa konsola do gier, słuchawki, trzy pary ubrań, książki do szkoły, obraz i figurka bohaterki z jego ulubionej gry. Po krótkiej chwili ubrania wylądowały w szafie, laptop, konsola i figurka na biurku, a obraz na ścianie. Przedstawiał on człowieka poruszającego się wśród bardzo wysokich, groteskowych pomników szkieletów w płaszczach i kapturach. Obraz wykonany był przez europejskiego malarza zamordowanego przez jego asystenta ponad dwadzieścia pięć lat temu.
   Nie minęło nawet dziesięć minut, gdy rozległo się pukanie.
- Tak? - spytał Kei.
   Drzwi się rozsunęły i do pokoju weszła Kohaku. Rozejrzała się po wnętrzu.
- Widzę, że już się rozpakowałeś.
- Tak. Okazało się, że w pudle było... Mało rzeczy. - wyjaśnił Kei.
- Możemy chwilę porozmawiać?
- Pewnie, coś się stało?
   Kohaku usiadła na krześle przy biurku, Kei natomiast na łóżku. Uwagę Kohaku przykuł obraz.
- Dość... Czy ja wiem...? Groteskowe? - stwierdziła.
- To jest sztuka. Uwielbiam jego obrazy.
   Kohaku zmrużyła oczy. Następnie obróciła się do Keia.
- Więc... Pierwsza rzecz: Kohaku. W domu możesz nazywać mnie po imieniu. Nie ciociu. Czuję się przez to staro10. W pracy natomiast zwracaj się do mnie tak jak wszyscy, czyli szefowo.
- Dobrze, cio... Kohaku. Pewnie trochę mi zajmie zanim się przyzwyczaję, więc nie miej mi za złe, jak wymsknie mi się coś nie tak.
- W porządku. Druga rzecz, pracę zaczniesz od jutra, dokładnie od godziny dziewiątej. Restauracja w soboty otwarta jest od dziesiątej do szesnastej. W tygodniu od ósmej do osiemnastej. W niedziele mamy wolne, chyba, że ktoś zrobił rezerwację lokalu, ale wówczas zarobki liczone są podwójnie.
- Będziesz mi płacić za pracę? - zdziwił się Kei.
   Ciocia uśmiechnęła się pod nosem.
- Oczywiście. - powiedziała. - W czasie roku szkolnego będziesz pracował po powrocie ze szkoły. Jeśli chcesz się gdzieś urwać po szkole, muszę wiedzieć o tym dzień wcześniej. Oczywiście każda twoja mniej ważna nieobecność wpłynie na wysokość wypłaty.
- Rozumiem. Postaram się pracować solidnie i nie urywać się z pracy bez potrzeby.
   Kohaku znów się uśmiechnęła. Rozległo się pukanie do drzwi. Ktoś, nie czekając na odpowiedź, rozsunął je. Była to Aya.
- Pani Kohaku, dzwoni pani Shinozaki.
- O, Sachiko? Już idę. - powiedziała ciotka, po czym obróciła się do Keia. - To  tyle, co miałam ci do powiedzenia. Dziewczyny cię zawołają na kolację.
   Kohaku wstała, po czym wyszła z pokoju, zasuwając za sobą drzwi. Kei jeszcze chwilę siedział na łóżku zanim się na nim położył. Łóżko było wygodne. Sięgnął po konsolę i zaczął grać. Gdzieś w głowie kłębiły mu się myśli o rodzicach. Dlaczego go zostawili? Gdzie teraz są? Co robią? Czemu sprzedali mieszkanie? Mieli jakieś problemy? Kei nie przypominał sobie, żeby byli zadłużeni, nigdy nikomu nie wadzili. A jednak porzucili swojego pełnoletniego syna, zostawiając mu tylko karton z rzeczami osobistymi i pieniędzmi, których na pewno nie wystarczyłoby na wykupienie domu. I wystawili na sprzedaż budynek, w którym mieszkał całe życie.
   Mimo kiepskiej sytuacji, cieszył się, że ma gdzie mieszkać. Kohaku przyjęła go do swojego domu. Będzie mieszkał wraz z trzema uroczymi kuzynkami oraz niemniej uroczą, aczkolwiek groźną pokojówką. Gdzieś w trakcie gry i rozmyślań przymknęło mu się oko i usnął.

* * *
   
   Keia obudziło pukanie do drzwi. Ktoś był bardzo niecierpliwy. Nie doczekawszy się odpowiedzi za pierwszym razem, zapukał znowu. I raz jeszcze. W końcu drzwi się rozsunęły i do pokoju weszła Sayuri.
- Nie śpij, bo cię ukradną.
   Kei uśmiechnął się krzywo, po czym przeciągnął się. Konsola była wyłączona, co oznaczało, że padła bateria. Podłączył ją do ładowania. W międzyczasie Sayuri wyszła na balkon. Po chwili Kei do niej dołączył.
- Ładny widok, prawda? - odezwała się, patrząc na rozpościerające się przed ich oczami jezioro.
- Tak. - przyznał Kei.
   Nagle poczuł zapach perfum. Lekki wiatr niósł ku niemu słodki aromat. Czuł je już wcześniej, gdy siedział w salonie.. Znał ten zapach. Nie miał pojęcia jaką nosi nazwę, ale używała go również jego koleżanka ze szkoły. Zapach był delikatny, co znaczyło, że  Sayuri używała ich dość dawno. Pewnie, gdy Kei był w szkole.
   Milczeli chwilę, patrząc na odległe jezioro, oświetlone promieniami zachodzącego słońca. Było to naprawdę przykuwający wzrok widok. Najpiękniejszy, jaki Kei miał okazję ostatnimi czasy oglądać (nie licząc majtek koleżanki kilka dni wcześniej). Niespodziewanie Sayuri obróciła się i ruszyła w stronę drzwi.
- Chodź. Kolacja gotowa. - powiedziała. - Wszyscy na nas czekają.
   Oboje zeszli do salonu. Znajdowały się tam już Kohaku, Hina, Kotone, Aya oraz mężczyzna, którego Kei widział po raz pierwszy.
- Kei, to jest pan Morisato Takumi. - wyjaśniła Kohaku. - Nasz szef kuchni. Prawdopodobnie najlepszy kucharz w promieniu pięćdziesięciu kilometrów.
- Miło mi pana poznać. - powiedział Kei, kłaniając się.
- Mnie również. - odparł mężczyzna. - Myślę, że będzie nam się dobrze razem pracowało. Zrobię z pana kucharza przez krew, pot i łzy.
   Takumi miał pięćdziesiąt sześć lat, mimo to wciąż czuł się młodo. Był rosłym mężczyzną o muskularnej budowie sugerującej, że w młodości mógł uprawiać kulturystykę lub przynajmniej sporo czasu spędzać na siłowni. Jego barczyste ramiona nie sprawiały wrażenia delikatnych. Kei miał wrażenie, że serdeczny uścisk jego olbrzymich dłoni mógłby się źle skończyć. Krótko przycięte, przyprószone siwizną włosy kucharza powodowały, iż jego głowa nabierała nieco kwadratowego kształtu.
   Kei usiadł między Sayuri a swoją ciotką. Dopiero kiedy spojrzał na zastawiony różnymi potrawami stół, poczuł jaki jest głodny. W końcu nie jadł dzisiaj obiadu.
   Sięgnął po pieczoną rybę, dyskretnie obserwując wszystkich przy stole. Ze zdziwieniem zauważył, że ruchy, jakie szef kuchni wykonywał przy jedzeniu są płynne i delikatne, pomimo jego postury.
   Podczas rozmowy, którą z ożywieniem prowadzili dowiedział się kilku ciekawych informacji na temat swojej „nowej” rodziny, zwyczajów w niej panujących, a także swojej pracy.
- Tak więc, mieszkamy w tym budynku, a pracujemy w budynku na dole, który jeszcze nie tak dawno był niezłą ruderą, a teraz jest restauracją, tak? - spytał.
- Tak. - odparła Kohaku. - Pan Morisato i pozostali kucharze mieszkają w południowym skrzydle.
- Zapraszamy. - dodał Morisato. - Nasi kucharze są niewiele starsi od pana. Na pewno ucieszą się bardziej z towarzystwa kogoś bliższego ich wieku, niż takiego starego pryka jak ja.
   Wszyscy się zaśmiali.
- Na pewno skorzystam z zaproszenia jak tylko się tu zaaklimatyzuję. - odparł uprzejmie Kei.
- Przy okazji Kei, trzeba pomalować budynek restauracji. - zaczęła Kohaku, przerywając jedzenie ryżu. - Na biało. Panie Morisato?
   Szef nie odpowiedział tylko skinął głową na znak, że popiera sugestię koloru.
- Zajmiesz się tym?
- Tak. - odpowiedział Kei.
- Dziewczyny ci pomogą.
- Oj, nie trzeba. - odarł chłopak. - Dziewczyny nie muszę się brudzić.
   Przez głowę przeleciały mu dziwne myśli pełne dziewczyn, farby i filmów dla dorosłych. Kohaku spojrzała na swoje córki.
- Ja na pewno nie pomogę - powiedziała ostro Aya, a pałeczki, które trzymała w dłoni lekko zadrżały.
   Kei miał wrażenie, że znowu jest wkurzona.
- Czy w farbie żyją żelkowe stwory? - spytała nieobecnym głosem Kotone.
   Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Najwyraźniej tego typu pytania nikogo już nie dziwiły.
- Myślę, że jak jeden dzień odpuszczę sobie naukę, to świat się nie skończy... - odezwała się Sayuri z uśmiechem. - A przynajmniej taką ma nadzieję, nie, Kei? - poklepała go po plecach.
- Też tak myślę, Megumi...
   Na twarzach wszystkich, nawet Ai, pojawił się uśmiech gdy poddenerwowana Sayuri próbowała utopić Keia w misce zupy miso.
- A ty, Hina? - spytała po chwili Kohaku.
   Dziewczyna nie odpowiedziała tylko skinęła głową, co było równoznaczne z tym, że zgadza się pomóc.
- Kiedy się za to weźmiesz?
- Ugh... Nie wiem... Myślę, że jak najszybciej... - Kei wciąż walczył z Sayuri.
   Ta w końcu dała za wygrana i puściła chłopaka. Wciąż miała urażoną minę.
- No to w poniedziałek.
- Nie ma sprawy. - rzucił Kei, wyciągając z kieszeni smartfona. W kalendarzu wpisał sobie malowanie restauracji.
   Reszta kolacji minęła w spokoju. Gdy wszyscy zjedli, Aya i Kotone zebrały talerze a Sayuri i Hina wróciły do swoich pokoi. Przy stole zostali już tylko Kohaku, Morisato oraz Kei.
- Wracając jeszcze do rozmowy o pracy. - zaczęła Kohaku. - Moje dziewczyny i pan Takumi będą cię szkolić, żebyś został porządnym kucharzem.
- Nie wiem czy się nadam, ale będę się starał.
- Z początku będzie pan rządził kuchnią podczas moje nieobecności, ale nie ukrywajmy, niedługo będę musiał przejść na emeryturę. Być może to właśnie pan zajmie moje miejsce. - powiedział Morisato z uśmiechem pogodnego staruszka.
   Kei miał co do tego mieszane uczucia. Pracować w kuchni to jedno. Ale zajmować miejsce samego szefa, nawet po roku czy dwóch latach treningu mogło być to ponad jego siły.
   W końcu Kei opuścił salon. Wyszedł na chwilę przed budynek, żeby się przewietrzyć. Schody były oblane ciemnością. Z ich szczytu o tej porze nie było widać dołu. Usiadł na najwyższym stopniu i spojrzał w niebo. Spodziewał się zobaczyć nad sobą bramę torii11, jednak nie była to droga do świątyni shintō. Siedział tak dobre piętnaście minut. W końcu podniósł się i postanowił się wykąpać.
   Wrócił do swojego pokoju, żeby zabrać z niego ręcznik. Uświadomił sobie jednak, że rodzice nie zostawili mu żadnego.  Zapukał do drzwi obok.
- Coś nie tak? - spytała Sayuri, gdy go zobaczyła.
   Mimo że stała w sporym odstępie od niego, znów uderzył go zapach jej słodkich perfum.
- Kei? - Sayuri spojrzała na niego ze zdziwieniem. W ręce trzymała podręcznik do angielskiego. - Dobrze się czujesz?
   Kei otrząsnął się z transu, w jaki wprawił go jej zapach i podrapał się z konsternacją po głowie.
- Mogłabyś pożyczyć mi jakiś ręcznik? - spytał. - Moi rodzice najwyraźniej pomyśleli, że nie muszę się myć.
   Sayuri zachichotała.
- Jak będziesz szedł do łaźni, w schowku na wprost szatni powinny być ręczniki. Daj tylko znać mamie, żeby się nie zdziwiła, że zniknął.
- Wielkie dzięki. - rzucił Kei, kierując się w stronę schodów. - Jesteś niezastąpiona, Maki!
   W ostatniej chwili uchylił się przed lecącym w jego stronę książką. Gdyby nią dostał, mógłby powiedzieć, że wiedza go przytłoczyła.
   Kei zrobił tak, jak mówiła Sayuri. Poinformował Kohaku, że bierze jeden z ręczników na stałe, a następnie wszedł do przebieralni. Zdejmując ubranie, wciąż w duchu naśmiewał się z rozbrajającej miny Sayuri. Zdał sobie sprawę, że droczenie się z nią sprawia mu wielką przyjemność.
   Owinął ręcznikiem i otworzył drzwi do łaźni. Ku jego zdziwieniu, znajdowała się tam Aya. Dziewczyna spojrzała na Kei, na siebie i znów na Keia. On zrobił to samo. To znaczy, spojrzał na siebie, potem na Ayę i ponownie na siebie, następnie zasunął drzwi.
- Nic... Nie... Widziałem... - na jego czole pojawiły się krople potu.
   W całym budynku dało się słyszeć krzyk Ai. Kei rzucił się do ucieczki, gdy wyskoczyła z łazienki, chwytając po drodze za miecz.
- Giń! - krzyknęła, biorąc zamach.
   Luźno zawieszony ręcznik rozwinął się i opadł na podłogę. Tym razem jej ciało nie było osłonięte parą jak kilka sekund wcześniej w łaźni. Każdy szczegół jej ciała był doskonale widoczny.
„Widziałem już wszystko, mogę umrzeć.”
   Dziewczyna, mimo ciemniejszej karnacji, mocno się zaczerwieniła.
- Zabiję cię! - krzyknęła, po czym machnęła mieczem.
   Kei, pchnięty nagłym impulsem, będąc pewny swojej śmierci, spróbował złapać miecz w locie. Wszystkie książki i prawa fizyki mówiły, że jest to niemożliwe. Ku wielkiemu zdziwieniu zarówno jego, jak i Ai, udało mu się to. Nastała długa, niezręczna cisza. Po chwili Aya nieprzytomna osunęła się na ziemię.
- Kohaku! - krzyknął Kei.

* * *

- Jeszcze raz. Powtórz jeszcze raz, co się stało. - poprosiła Kohaku.
   Kei ponownie opowiedział, jaka sytuacja zaszła w łazience przed kilkoma minutami. Aya leżała na materacu w swoim pokoju, dokąd zaniosły ją dziewczyny. Znajdowali się teraz w salonie.
- Trzeba będzie coś zrobić z łazienką. - zamyśliła się kobieta. - Póki co powiesimy tam plakietkę. Dzięki niej będzie wiadomo, kiedy łazienka jest zajęta.
- Muszę przyznać, że to niesamowite. - zaczęła Sayuri, popijając żurawinowy sok. - Nie sądziłam, że można złapać miecz w locie. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.
- Z fizycznego punktu widzenia, to niemożliwe. - wyjaśniła milcząca do tej pory Kotone. - Ostrze powinno albo rozciąć mu ręce, albo wyślizgnąć się z uścisku. Doprawdy zadziwiające.
   Kei spojrzał na nią ze zdziwieniem. Przypomniał sobie jej wcześniejszy charakter i zachowanie. Wedy Kotone przypominała małe dziecko, teraz wręcz przeciwnie. To było dziwne. Postanowił spytać o to później Sayuri.
- Dajcie spokój. - żachnął się. - Gdyby mi się to nie udało, byłoby teraz dwóch Keiów. Bardzo głupie zagranie z mojej strony. Mogłem tam zginąć.
- Ale nie zginąłeś. - stwierdziła Sayuri, odstawiając pustą szklankę na stół. - Wracam do siebie, dajcie znać jak Aya się obudzi.
   Wyszła, zasuwając za sobą drzwi. Delikatny zapach jej perfum ulotnił się.
- Idź się umyj, Kei. - odezwała się ciotka. - A potem prześpij się. Jutro wyjaśnimy tą sprawę z Ayą.
- Dobrze, Kohaku. - odparł Kei, po czym również wyszedł i zniknął w łazience.
„Jeśli nie wmówią jej, że to był tylko sen, ona pewnie znowu będzie chciała mnie zabić.” - pomyślał, zanurzając się w gorącej wodzie.   
   Kiedy wrócił do pokoju i przygotował sobie łóżko, na moment wyszedł na balkon. Podobało mu się, że jego pokój go posiadał. W poprzednim domu nie miał takiego luksusu, nawet jeśli był to tylko mały balkonik.
   Panorama miasta nocą była niesamowita. I to jezioro. Odbijało się w nim srebrne światło księżyca, nadając mu nieco mroczny, ale piękny wygląd.
- W nocy jest tu jeszcze ładniej, nie? - spytała Sayuri, stając w drzwiach swojego balkonu.
- Ta... - odparł, Kei patrząc na miasto. - Możemy chwilę porozmawiać?
- Pewnie. Poczekaj.
   Po chwili Sayuri siedziała już na łóżku obok Keia. Ubrana była w jasnoniebieską piżamę z wzorami kotów.
- Podpadłeś dzisiaj Ai. - zaczęła.
- To był przypadek. Ale mniejsza o to. Opowiedz mi o Kotone.
   Sayuri podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękami.
- Co chciałbyś o niej wiedzieć? - spytała. W jej głosie dało się wyczuć lekkie napięcie.
- Co jest z nią nie tak?
   Kei wyjaśnił jak wyglądało jego spotkanie z nią dzisiejszego popołudnia oraz zauważył, co Kotone mówiła o mieczu.
- Ah to. Widzisz... - Sayuri zawahała się. - Kotone jest bardzo inteligenta. Zna się niemal na każdej dziedzinie, a najlepiej chyba na mitologii. Nie tylko japońskiej.
   Opis bardziej pasował do Kotone spotkanej pół godziny temu. Całkowicie nie pasował do dziewczyny poznanej wcześniej.
- Jest jednak nieco... Nazwijmy to, upośledzona. Często odrywa się od rzeczywistości i trafia do swojego świata. Zachowuje się wtedy tak jak popołudniu. Podejrzewaliśmy autyzm, ale to nie to. Zwłaszcza, że przejście między... Rzeczywistościami może nastąpić nagle, nawet w środku rozmowy. Nawet lekarze nie potrafią tego wyjaśnić. - spuściła nogi na podłogę i zaczęła wpatrywać się w swoje niebieskie paznokcie u stóp. - Czasem chciałabym widzieć te rzeczy, o których ona mówi. Te wszystkie wróżki, pyłki i tak dalej. Gdy „wróci” już do nas, opisuje swojego przeżycia po „tamtej” stronie, jednak nikomu do tej pory nie pokazywała swoich zapisków.
   Kei była zaskoczony. Bardzo zaskoczony. Teraz opis idealnie pasował do obu Kotone, które widział. Dziwnie upośledzona dziewczynka mająca swój świat, do którego może trafić nawet w środku rozmowy. Kei bardzo chciałby zobaczyć jej zapiski.
- No, to ja wracam do siebie. Dobranoc Kei. - powiedziała Sayuri, wstając z łóżka.
- Dobranoc, Mikoto. - odparł Kei
   Sayuri cisnęła w niego poduszką po czym obrażona wyszła z pokoju. Kei wstał i rzucił okiem na miasteczko. Wiele domów okrytych było ciemnością, ale w niektórych paliły się światła. Największe wrażenie robiło jezioro, w tafli którego nieprzerwanie odbijał się księżyc. Miało to swój niewątpliwy urok. Kei zostawił uchylone drzwi od balkonu i położył się na łóżku.
„Hm... Jeśli dobrze się zastanowić... Mam koło siebie cztery niezłe laski... To otwiera nowe perspektywy. A wszystko dlatego, że Kohaku nie jest moją prawdziwą ciotką, a co za tym idzie... Nie jestem z tymi dziewczynami spokrewniony. To oznacza tylko jedno...”
   Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Po krótkiej chwili złapał telefon, wysłał kilka wiadomości na Twitterze, w końcu obrócił się na plecy i spojrzał w górę.
- To nie jest mój sufit... - mruknął, zanim nie pochłonęła go nieprzenikniona czerń nocy.



1 - Wielkość pokoi w Japonii mierzy się w jō (jap. 畳), co oznacza ilość mat tatami potrzebnych do pokrycia podłogi. Typowa mata tatami ma wymiary 90x180 cm (około 1.6 m2).
2 - Edo – okres w historii Japonii w latach 1603-1868. Główną władzę sprawowali wtedy szoguni z rodu Tokugawa.
3 - Daimyō (jap. 大名) – panowie feudalni w średniowiecznej Japonii, potężni i wpływowi władcy ziemscy. Daimyō zarządzali całymi wioskami i miastami, a do dyspozycji mieli własne oddziały samurajów.
4 - Sengoku – okres w historii Japonii trwający od roku 1493 (lub 1467, nie jest to pewne) do obalenia Muromachi bakufu przez Odę Nobunagę w 1573 roku.
5 - Koto (jap. 箏) - tradycyjny japoński instrument muzyczny, należący do grupy chordofonów szarpanych. Narodowy instrument Japonii.
6 - Kappa (jap. 河童) - japoński złośliwy demon wodny.
7 - Ryūnosuke Akutagawa (jap. 芥川龍之介)  - 1892-1927, japoński pisarz i poeta. Nazywany "ojcem japońskich opowiadań".
8 - Ganguro (jap. ガングロ) to alternatywny styl mody panujący wśród młodych Japonek, którego początki sięgają roku 1990. Styl ten charakteryzuje się ciemną opalenizną i ciężkim, kolorowym makijażem.
9 - Kotatsu (jap. 炬燵) - elektryczne urządzenie grzewcze umieszczone pod stolikiem okrytym kocem.
10 - W języku japońskim ciotka to „obasan” (おばさん). Jednak obāsan (おばあさん), oznacza „stara kobieta”. Mimo iż różnią się jednym znakiem, oba przy wymowie brzmią prawie tak samo.
11 - Torii (jap. 鳥居) – brama o charakterystycznym kształcie, prowadząca do świętych miejsc, głównie świątyń shintō.