Chłopak dowiedział się przed chwilą dwóch rzeczy. Pierwszą, że walczył z ojcem Sayi. Widząc go w takim stanie chwilę zastanawiania zajęło mu to, czy walka była konieczna. Druga rzecz była jednak dużo straszliwsza.
Sorahi Subafuu. Tengu nazywany odmieńcem, kurier. Okazał się najstraszliwszą bronią, wierząc słowom wilczej czarodziejki. Rozniósł obóz na strzępy rąbiąc, paląc, gwałcąc (?). "Szaleniec. Prawdziwy szaleniec" - pomyślał półwróbel, trzymając (w miarę swoich możliwości) Swój Skarb na rękach. Wróbelka zaczęła się poruszać w inny sposób niż "trzęsawka" spowodowana strachem - czyżby powoli dochodziła do siebie po nieco makabrycznym wydarzeniu?
Phor uznał, że będzie musiał porozmawiać z Sayą i przeprosić za wszczęcie walki z jej ojcem. Wolał jednak, żeby to stało się na osobności - co będzie, jeśli ojciec, widząc ją po przeciwnej stronie, znienawidzi ją jeszcze bardziej?
Uznał też, żeby następnym razem raczej nie zasięgać pomocy u Sorahiego - nie dość, że sam z pogardą odnosił się do półwróbla (nazywając go człowieczkiem), to jeszcze odnosił się z przeciwnikiem gorzej niż najgorsi znani chłopakowi ludzie.
Półwróbel dostrzegł, że Myschi dochodzi już powoli do siebie. Zadał więc Wróbelce pytanie cichym, ciepłym głosem
- Wszystko w porządku?