Otwarł oczy. Już rano? Był cały obolały, kanapa nie była najlepszym miejscem do spania. No ale trudno.
Przeciągnął się i ziewnął głośno. Nie miał nic na zmianę, więc zasnął w czym przyszedł. Przynajmniej nie musiał się ubierać spowrotem.
Usiadł na kanapie i przetarł oczy. Napiłby się herbaty, ale chyba nie będzie czasu. No tak, musi pamiętać, że gdy to się skończy miał zaprosić Emi. Nie zapomnieć, nie zapomnieć.
Eee... nie zapomnieć o czym?
...
A no tak! O herbacie z Emi.
Przetarł oczy jeszcze raz. Trochę zajmuje mu dochodzenie do siebie. Przekręcił głową w jedną stronę, aż strzeliły kości. Następnie przekręcił w drugą stronę, aż usłyszał drugie chrupnięcie. Nieco lepiej.
Wstał powoli. Niewyraźnie widzi. Co do...? Ano tak, okulary. Gdzieś je tu położył. Macał chwilę wokół, wreszcie natrafiając na znajomy kształt. Założył ja na nos, i od razu przejrzał na oczy.
Spojrzał na swoje włosy. Nieco się skołtuniły, musiał się trochę wiercić. Ale to nic, wytworzył drewniany grzebień i przejechał nim kilka... naście razy po włosach. Zauważył ubytek. No tak, w końcu je odciął. Odrosną.
Kiedy już skończył położył grzebień na pobliskiej powierzchni płaskiej, czy to był stół, stolik, komoda czy co innego. Następnie, nie ścieląc kanapy (nigdy tego nie robił, w końcu mieszkał sam i nikt się nie czepiał) wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza.