- Przyjaciela, ta? Znacie mnie od paru godzin, chciałam was zabić i sama oberwałam a teraz nazywasz mnie przyjacielem? Cóż, tam gdzie mieszkasz muszą być dziwne zwyczaje.
Wilczyca usiadła po turecku na trawie.
- Skoro chcesz pomóc... Nie przerywaj, widzę że ona- wskazała na Une- nie rozumie ani słowa z tego co mówimy. Nie uważam że nie jest w stanie pojąć ogólnego sensu ale do dokładnego zrozumienia wszystkiego dużo jej brakuje. Wracając jednak do mojej ukochanej siostry... Gania mnie od czasu jak zwiałam z domu. Można powiedzieć że byłam kimś w rodzaju... księżniczki.
Ślepia Eru zrobiły się większe i znalazł się w nich znajomy błysk. Wilczyca zdawała się jednak całkowicie to ignorować.
- Oczywiście rodzicom było nie w smak że córeczka nie ma ochoty nosić drogich ubrań i błyskotek. Moja wspaniałomyślna, młodsza siostra zgłosiła się na ochotnika do sprowadzenia mnie do domu. Nie wiem czemu po prostu mnie nie olali, ona jest dużo lepsza w każdym aspekcie. No ale dość już o mnie...- podniosła się z ziemi i podeszła do Une, przykucając przy niej-Trzeba by się tobą zająć. Nie tylko dlatego, że jesteś w stanie wchłonąć wszystko i wszystkich gdy zgłodniejesz. Możesz się po prostu przydać. Zresztą też mieszkam w lesie więc miło będzie czasem spotkać się z kimś przyjaźnie nastawionym... Właściwie to po co ja Ci to mówię? I tak nie rozumiesz ani słowa... Jeszcze nie, ale spróbujemy to zmienić. Te, czerwona, możesz mi jeszcze raz pokazać tą sztuczkę ze skakaniem na tym łańcuchu?
- ERU!- wyraźnie obraziła się na zwracanie się do niej per "czerwona" ale wykonała polecenie. Wykonała skok jak poprzednio ale bez osłony drzew tajemnica dziwnego dźwięku wyjaśniła się. Kryształ wyglądał jakby wbił się w powietrze, pozostawiając wokół siebie pęknięcia. Gdy wysunął się ze spękania rysy szybko zniknęły.
- O TO CHODZIŁO?!- Eru krzyknęła z daleka bo była spory kawałek od nich. Wilczyca potwierdziła to kiwnięciem głowy. Złapała Une w okolice nadgarstka i lekko pociągnęła dając sygnał że będą iść. Roślinka instynktownie chciała odskoczyć ale "przewodniczka" po prostu wzięła ją na ręce i skierowała się w stronę Eru.
Szły dobrą godzinę i wilczyca co jakiś czas upewniała się czy nie są śledzone. Puściła też Une spowrotem na ziemię pozwalając iść samodzielnie. Roślinka niezbyt dobrze się czuła bo w dużej mierze szły przez pola gdzie ukryć się nie sposób. W końcu dotarły do sporych rozmiarów pustego pniaka.
- No to jesteśmy. Nie wiem ile tu zabawimy więc nie przyzwyczajacie się.
W ten oto sposób zaczęła się kilkutygodniowa zabawa w ganianego przeplatana próbami ucywilizowania Une na wszelkie możliwe sposoby. Łańcuch Eru okazywał się w tym pierwszym wypadku niezastąpiony gdyż pozwalał na szybko ewakuację gdy tylko zostały zlokalizowane. Sama wilczyca okazała się dużo milszą i mniej szorstką osobą niż się wydawała. Niełatwo było ją wyprowadzić z równowagi, nie wyzłośliwiała w rozmowach jak wcześniej i zajmowała się pozostałą dwójką. Eru też była dużo bardziej zaradna niż można to było początkowo stwierdzić, choć przy prowadzonym obecnie trybie życia ustępowała umiejętnościami wilczycy. Kibi, bo tak się przedstawiła, była również odpowiedzialna za uspołecznienie Une. Okazało się to... No, powiedzmy, że niełatwe. Pierwszym zasadniczym problemem okazał się strój. Roślinka niszczyła wszystko, co usilnie starały się na nią wcisnąć jej towarzyszki. Nie było łatwo ale Eru udało się zdobyć skądś dziwaczny, ale idealnie nadający się do takiej "osoby" materiał. Gładki i lekki ale jednocześnie wytrzymały i ciężki do ubrudzenia ziemią czy innymi "standardowymi" rzeczami. Może i nie były w stanie zmusić Une do noszenia przygotowanej z niego sukienki przez cały czas, ale przynajmniej dawała ją sobie zakładać gdy trzeba było wyjść do ludzi. A to było ważny element nauki mówienia i rozumienia tego, co się mówi. Rau miała okazję przysłuchiwać się rozmowom, zabawom dzieci, targom sprzedawców z ich klientami i innym odgłosom towarzyszącym normalnemu życiu. Wszystko dodatkowo tłumaczone przez jej towarzyszki, które na początku miast słowami, rysunkami starały się przekazać znaczenie tego wszystkiego. Nie zawsze było to łatwe, szczególnie że sama Une dużo rzeczy widziała pierwszy raz w życiu, ale kto powiedział że faktycznie takie miało być? Koniec końców udało się doprowadzić do tego, że roślinka była w stanie zadawać proste pytania, odpowiadać w sposób "Kali jeść, Kali pić" i przede wszystkim mniej-więcej rozumieć sens wypowiadanych w jej stronę słów. Roślinka stała się nawet jakby odważniejsza, nie miała już ochoty na ukrycie się gdy tylko szczur nagle wyskoczył zza drzewa. Można powiedzieć że zaczynała wychodzić na ludzi.
- Phew, mam dość!- Eru rzuciła się stertę szmat robiących aktualnie za jej łóżko i wpatrzyła się w liście będące dachem prostego szałasu-Długo jeszcze będziemy uciekać zanim raczysz przemówić swojej siostrzyce do rozumu i odwiedziesz ją od pomysłu dostarczenia cię do domu?
- Tak długo jak uznam to za stosowne... Zresztą tylko ty narzekasz, Rau jakoś nie przeszkadza bycie w ciągłym ruchu- wilczyca odwróciła się od roślinki, która obecnie przyglądała się rysunkom różnych zwierząt wykreślonym patykiem przez Kibi na ziemi.