Ku jego rozpaczy, próby nie dawały skutku. Skoro nie tak, to w inny sposób stąd odejdzie... a więc posłuchał instynktu przeżycia i zaczął uciekać ile sił... dopóki ujrzawszy na swojej drodze ścianę z niezrozumiałym napisem, ledwie zatrzymał się o krok od niej. Widocznie ten świat faktycznie się na niego uwziął... albo ktoś sterujący tym światem... Ledwie zdążył dojść do tego wniosku, gdy nagle złapał go Ranalcus, starając się powstrzymać jego próby...
-"W boju, tak?... O co chcesz jeszcze walczyć, co!?" - Wycedził przez zęby, łapiąc oddech, który coraz powoli zaczął zwalniać. Huragan myśli nagle zaczął cichnąć, rozbity bezpardonową akcją youkai. W końcu ucichł na tyle, aby zatrzymała się przed nim myśl...
*
Dlaczego tu jest? Czemu nie może odejść?*
Zaczęło do niego docierać, że nigdy nie powinien był tu trafić. Przecież żył zgodnie ze swoim sumieniem, porzucił chęć zemsty, ryzykował życiem podczas pożaru, a nie otrzymał nawet łaski sprawiedliwego sądu ani ukojenia nieprzytomności. Czemu nie widział po śmierci Sanae i boginek? Nie zasłużył sobie na to! Być może to wszystko to tylko iluzja? Nie wiedział tego, ale ktoś musi stać za jego tu pobytem i bawi się nim jak marionetką, a skoro nie może umrzeć ani stracić przytomności, to nie odejdzie bez wyjaśnień.
-"Dobra, dzięki... masz rację. Nie zostawię tak tego.
Rozerwę to chujostwo choćby gołymi rękoma." - Zaczął iść w stronę stwora najszybciej jak mógł, zaciskając zęby by wytrzymać ból. Upewnił się, czy boska moc nadal działa. Jak się skończy, to nic - rozwali go i samymi zwykłymi pociskam danmaku. Wypatrywał na następny atak potwora, aby go ominąć i nie zostać odepchnięty wstecz. Zawołał w stronę stwora:
-"No dalej, chuju... Spróbuj mnie osądzić, jeśli potrafisz!" - Zawołał donośnie, rozkładając ręce w posturze krzyżowej.
"...albo zaprowadź mnie do szefa tego burdelu... bo inaczej nie zostawię po tobie nawet popiołu!" - Wykrzyczał... po czym jakby w odpowiedzi, jego mózg napełnił się kakofonią dzwięków... obraz zaczął wirować... wszyskie jego zmysły nagle zaczęły być gwałcone jednocześnie...
BGM - yes, I went there :V.
Ciało zaczęło wyrywać mu się spod kontroli... ale nie zostawi tego tak. Nie tym razem! Nie ma innej możliwości!
Zebrał całą swoją wolę w utrzymanie się na nogach, nabrał powietrza i wrzasnął w niebo...
-"
WIEM ŻE TAM JESTEŚ!!!... *khy khy*...
NIE MASZ NAWET ODWAGI POKAZAĆ SWOJEJ MORDY, KUTASIARZU!!!?"