*Spojrzał się na samonakręcających się towarzyszy z niedowierzaniem i lekko opuszczoną szczęką... "Siegfried"... "Alicja"... "reszty nie trzeba"... "LOL"... Zdecydował się nie rozkręcać ich tematów...*
"Kapłan ze mnie w sumie żaden... Jestem tam raczej asystentem. Pomagam przy obowiązkach, czasem pracuje na Górze Youkai na utrzymanie Świątynii bądź ubezpieczam Sanae podczas eksterminacji groźnych dla otoczenia youkai za pomocą paktów z bóstwami, które użyczają mi ułamka swoich mocy jako przyzwania. Odpłacam się im w ten sposób za uratowanie mi życia przed okolicznymi ludożerczymi youkai... co akurat było spowodowane porwaniem mnie ze Świata Zewnętrznego przez Yakumo i Scarlet celem posmakowania mojego osocza, a potem porzuceniem na pastwę losu, tak więc sam rozumiesz..." - Streścił, po czym odsłonił dwa sporej wielkości strupy na szyi pokryte niemal czarną, skrzepłą krwią.
"*Metalowy jastrząb?* Może to szalenie zabrzmieć, ale wiem, co masz na myśli. Tego typu urządzenia są używane w Świecie Zewnętrznym do oderwania się od ziemii. Nie ma tam magii w sensie ogólnym, więc zostaje technologia. Niestety nie powiem nic więcej na temat ich działania - warunkiem jednego z moich paktów była utrata wspomnień z tamtego świata, więc kojarzę tylko obraz lotu tego czegoś... Ale kapłanka i boginie, jak zapewne wiecie, również stamtąd pochodzą i z pewnością mogłyby to wytłumaczyć, gdybym poprosił..." - W chwili, gdy skończył mówić te słowa, nagle z osobą Lady Kanako skojarzyły mu się słowa, których do tej pory nie rozumiał...
"...Coś sobie przypomniałem. W momencie, gdy ratowaliśmy z boginkami Sanae z płomieni, Lady Kanako wspomniała coś o tym, że musimy opuścić Gensokyo. Chwile potem nagle bez powodu wycofała się z tych słów... Nieco później, już po powrocie do Świątynii, usłyszałem, że Sanae została ledwie odratowana i miała zapaść w śpiączkę na lata. Następnego dnia wstała cała i zdrowa. Potem zabiły siebie nawzajem i wszystko poszło w cholerę, jak sami widzieliście. Tam się nic nie trzymało kupy, żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Może to czasoprzestrzeń zmieniała się w związku z wydarzeniami?... albo coś w tym stylu. Tym bardziej musimy od samego początku usunąć przyczynę w zarodku.
Stąd w sumie możnaby wyjść na zewnątrz bardzo blisko Świątynii przez reaktor... ale chyba wolę zaryzykować teleport niż zasuwanie przez Piekło. Muszę jak najszybciej przekonać Sanae do pomocy... ale jeżeli ona sama faktycznie jest powodem "czegoś gorszego", to w ostateczności zostaje jeszcze jedno wyjście - jeśli Lady Kanako pozwoli, to może uda jej się przenieść ją lub nas do Świata Zewnętrznego póki sytuacja się nie uspokoi. Musimy wiedzieć jak najwięcej zanim cokolwiek spapramy... czym jest ten cały "Świat Meta"? A, i gdybym chciał się pozdzielić z kimś wiedzą z tego snu, to czy stanie się coś złego, czy jedyny problem to przekonać, by mi uwierzyli? Jak ja się tu w ogóle znalazłem, co? Pewnie już mnie szukają..." -Zaczął znowu drążyć.
"Kapłan ze mnie w sumie żaden... Jestem tam raczej asystentem. Pomagam przy obowiązkach, czasem pracuje na Górze Youkai na utrzymanie Świątynii bądź ubezpieczam Sanae podczas eksterminacji groźnych dla otoczenia youkai za pomocą paktów z bóstwami, które użyczają mi ułamka swoich mocy jako przyzwania. Odpłacam się im w ten sposób za uratowanie mi życia przed okolicznymi ludożerczymi youkai... co akurat było spowodowane porwaniem mnie ze Świata Zewnętrznego przez Yakumo i Scarlet celem posmakowania mojego osocza, a potem porzuceniem na pastwę losu, tak więc sam rozumiesz..." - Streścił, po czym odsłonił dwa sporej wielkości strupy na szyi pokryte niemal czarną, skrzepłą krwią.
"*Metalowy jastrząb?* Może to szalenie zabrzmieć, ale wiem, co masz na myśli. Tego typu urządzenia są używane w Świecie Zewnętrznym do oderwania się od ziemii. Nie ma tam magii w sensie ogólnym, więc zostaje technologia. Niestety nie powiem nic więcej na temat ich działania - warunkiem jednego z moich paktów była utrata wspomnień z tamtego świata, więc kojarzę tylko obraz lotu tego czegoś... Ale kapłanka i boginie, jak zapewne wiecie, również stamtąd pochodzą i z pewnością mogłyby to wytłumaczyć, gdybym poprosił..." - W chwili, gdy skończył mówić te słowa, nagle z osobą Lady Kanako skojarzyły mu się słowa, których do tej pory nie rozumiał...
"...Coś sobie przypomniałem. W momencie, gdy ratowaliśmy z boginkami Sanae z płomieni, Lady Kanako wspomniała coś o tym, że musimy opuścić Gensokyo. Chwile potem nagle bez powodu wycofała się z tych słów... Nieco później, już po powrocie do Świątynii, usłyszałem, że Sanae została ledwie odratowana i miała zapaść w śpiączkę na lata. Następnego dnia wstała cała i zdrowa. Potem zabiły siebie nawzajem i wszystko poszło w cholerę, jak sami widzieliście. Tam się nic nie trzymało kupy, żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Może to czasoprzestrzeń zmieniała się w związku z wydarzeniami?... albo coś w tym stylu. Tym bardziej musimy od samego początku usunąć przyczynę w zarodku.
Stąd w sumie możnaby wyjść na zewnątrz bardzo blisko Świątynii przez reaktor... ale chyba wolę zaryzykować teleport niż zasuwanie przez Piekło. Muszę jak najszybciej przekonać Sanae do pomocy... ale jeżeli ona sama faktycznie jest powodem "czegoś gorszego", to w ostateczności zostaje jeszcze jedno wyjście - jeśli Lady Kanako pozwoli, to może uda jej się przenieść ją lub nas do Świata Zewnętrznego póki sytuacja się nie uspokoi. Musimy wiedzieć jak najwięcej zanim cokolwiek spapramy... czym jest ten cały "Świat Meta"? A, i gdybym chciał się pozdzielić z kimś wiedzą z tego snu, to czy stanie się coś złego, czy jedyny problem to przekonać, by mi uwierzyli? Jak ja się tu w ogóle znalazłem, co? Pewnie już mnie szukają..." -Zaczął znowu drążyć.