Po twoim wystrzale, od grimoire'a zaczęła bić purpurowała aura, a na ziemi utworzył się krąg, identyczny jak pieczęcie, którymi zasłaniała się Kosuzu, a raczej to, co ją opętało. Z gracic tego kręgu podniosła się na wpół przezroczysta bariera, która zatrzymałą twój pocisk i uchroniłą świński łeb przed ponownym zniszczeniem.
Następnie ciała, porozrzucane po sali zaczęły sunąć w stronę głowy. Już to gdzieś widziałać. Proces byłidentyczny, jak wcześniejsza regeneracja Gona i, wśród dźwięku łamanych kości i odgłosu rwania kawałków ludzkiego ciała na kawałki, twój wcześniejszy przeciwnik powstał znowu.
- O, małą, ponownie się spitykamy. Widzę nawet, że przyprowadziłąś mi kogoś na przekąskę.
Sanae nie próżnowała. W momencie, jak Gon powstał rzuciła parę kartek z wyrysowanymi pieczęciami w stronę abominacji, leczi te się nie przebiły.
- No dobra, trzeba będzie zadziałać inaczej - powiedziała dziewczyna, po czym skoczyła w stronę bariery.
Gdy miała się już z nią zderzyć, wyciągnęla przed siebie różdżkę i uderzyła w nią niebieskim pentagramem. Na kopule utworzonej z purprowego światła zaczęły pojawiać się pęknięcia, a następnie czar został przełamany. Gon próbował ją pochwycić, lecz była dla niego za szybka. Wyminęła potwora, po czym doskoczyłą do piedestału i porwała księgę. Pieczęć na ziemi zniknęła, tak samo jak bariera, która odgradzała cię od Gona.
- Ratta! - krzyknęła do ciebie. - Zajmij się potworem, a ja postaram się użyć egzorcyzmów i zapieczętować moc tej księgi!
Na twrzy Gona pojawiłą się wściekłość:
- Nie pozwolę ci powstrzymać mojej pani! - wydarł się wkładając w każde słowo niezliczone pokłądy wściekłości