-Wszystkie takie zajęte nagle, hymp...-Pomarudził pod nosem, ale zajął się tym. Robił za inteligentny, magiczny odkurzacz. Podchodził do tego ostrożnie, głównie dlatego iż nie chciał potem słuchać biadolenia nad głowa, że coś wciągnął cennego i teraz musi za to oddać pieniądze albo bogowie wiedzą co jeszcze. Troszkę to zajęło, ale udało mu się wszystko oczyścić. Potęga magii. Popatrzył zadowolony z siebie... trochę mniej z widoku. Ale sam ma sporo do zrobienia u siebie. Jeszcze nie sprzątnął.
-Może następnym razem przeprowadzaj je na zewnątrz. Sprawdzone, mniej potem roboty-Podzielił się tą oczywistą prawdą. Znaną jej, a jemu na pewno z autopsji. Już miał w sumie się żegnać i wychodzić, gdy ta...
...znowu? Zmrużył oczy. Skrzyżował dłonie na piersi. Zastanawiał się. Nie był zadowolony, a musiał jeszcze skoczyć do tamtego miejsca...
...a z drugiej... narobiła mu mnóstwo kłopotów. Dalej będzie musiał się z tym bujać, a odpłaciła się od niechcenia. Ale... jakoś tak... tak samo jak z tym wciąganiem mgły, cholera jasna... erm, co on właściwie...
W momencie gdy zorientował się, że jego wzrok jakoś tak samoistnie zaczął ogarniać Marisę nie tylko pod kątem twarzy ale i całości sylwetki, obrócił głowę, złapał się za brodę i westchnął ciężko.
-Niech stracę. Byle nie mój grimoire, bo Ci nie odpuszczę-Bez dalszej gadaniny, wyraźnie zażenowany swoją decyzją, zajął się zbieraniem rzeczy w jakiś względny porządek. Skupiał podobne rzeczy w jedną kupkę do jednej szafki czy coś... co tam ona tam miała. Ostrożnie, by nie wyleciał w powietrze.
-Może następnym razem przeprowadzaj je na zewnątrz. Sprawdzone, mniej potem roboty-Podzielił się tą oczywistą prawdą. Znaną jej, a jemu na pewno z autopsji. Już miał w sumie się żegnać i wychodzić, gdy ta...
...znowu? Zmrużył oczy. Skrzyżował dłonie na piersi. Zastanawiał się. Nie był zadowolony, a musiał jeszcze skoczyć do tamtego miejsca...
...a z drugiej... narobiła mu mnóstwo kłopotów. Dalej będzie musiał się z tym bujać, a odpłaciła się od niechcenia. Ale... jakoś tak... tak samo jak z tym wciąganiem mgły, cholera jasna... erm, co on właściwie...
W momencie gdy zorientował się, że jego wzrok jakoś tak samoistnie zaczął ogarniać Marisę nie tylko pod kątem twarzy ale i całości sylwetki, obrócił głowę, złapał się za brodę i westchnął ciężko.
-Niech stracę. Byle nie mój grimoire, bo Ci nie odpuszczę-Bez dalszej gadaniny, wyraźnie zażenowany swoją decyzją, zajął się zbieraniem rzeczy w jakiś względny porządek. Skupiał podobne rzeczy w jedną kupkę do jednej szafki czy coś... co tam ona tam miała. Ostrożnie, by nie wyleciał w powietrze.