UokawaJak rozkazałaś, tak Twój nieszczęsny przywołaniec postąpił. Rozpędził się i wpadł w podnoszącą się Traumę...
Malowany byk: roll ZR k100+140, Total 188 / 240
vs.
Trauma: roll ZR k100+40, Total 128 / 140
Demon nawet nie zdążył zorientować się co ten człowieczek w jakiego celował taki twardy, a już znów dopadła go ta irytująca krowa! Byk wziął potwora na rogi tak dobrze, że bydlę aż zaczęło krwawić z boku. Wbili się w ścianę... Kupa pyłu i cisza... Pęknięcia rozesżły się na ładne kilka metrów wokół punktu uderzenia. Z balkonu nad areną ułamało się trochę gruzu... Po wszystkim...?
MercuriusCo by nie mówić, jeśli idzie o szybkość rozmiar i ilość nóg zdają się być największym błogosławieństwem. Przywołany przez tego małego rogacza wielki rogacz chyba załatwił sprawę.
AnrinTo się nazywa efektowny koniec jak się patrzy. Ale zazwyczaj w takich sytuacjach walka, gdy nie prało się płotek, wchodziła w kolejną fazę... Ale to prawdziwe życie, tu nie ma takich rzeczy, nie?
KazumaFaktycznie, zmęczenie dawało Ci się we znaki. Zrobienie ruchomych piasków na poczwarę tych rozmiarów to jednak nielichy wyczyn. Zostało 15 sekund, ale czy będą jeszcze potrzebne...?
WszyscyZ chmury wyłoniła się jak gniewny młot bogów ogromna pięść. Spadła na grzbiet malowanego byka, łamiąc go i wyginając istotę z taką siłą, że aż uderzyła swoim łbem o własny zad. Jedna ogromna łapa złapała przywołańca za gardło, druga za okolice kręgosłupa lędźwiowego i rozerwała na dwoje. Ku zawodowi Traumy, nie bluznęła krew. Ale przynajmniej był agonalny kwik. Przywołana istota się rozmyła.
Anrin&MercTrauma szukała nowego celu i nawet go znalazła. W Anrinie, który chciał sprawić, by potwór wbił się w kolejną kolumnę...
Ofensywa:
Trauma Special Attack (A) roll STR k100+300(-100), Total 280 / 300
Vs.
Anrin (D) roll ZR: k100+110(+20), Total 183 / 230
No i mu się udało! Ledwie... Ujść z życiem. Trauma wybiła się ze swoich wszystkich czterech kończyn na monstrualną wręcz wysokość, a potem zaczęła spadać jak wielki meteoryt mięśni, kości i czystej żądzy mordu. Dałeś susa w bok gdy tylko dotarło do Ciebie co się święci.
Udało Ci się uniknąć podzielenia losu byka Uokawy, ale i tak solidnie Tobą miotnęło. Niefortunnie, bo niefortunnie wyrżnąłeś łbem o kolumnę, rozcinając sobie czoło i policzek. Oko jest całe, czaszka chyba tez.
Mercurius, który stał dalej i miał solidne oparcie w postaci matki ziemi, tylko się cofnął. Potwór był dosłownie na kilkanaście kroków od niego, ale rozłożyste bary bestii uniemożliwiały mu pełną orientację w sytuacji.