Nie umknęło jego uwadze, że co jakiś czas zleceniodawczyni (Jak po dłuższej chwili zabawie ze słowami w myślach ją neutralnie określił) zerkała na niego. Po krótszej chwili doszedł do wniosku, że mogło to być związane z jego oczami, gdyż zauważył, iż większość mieszkańców tutaj ma białe patrzałki z ewentualnymi ozdobnikami w środku. Po dłuższej natomiast zaczął rozważać możliwość... jakby to... brakowało mu odpowiedniego słowa. Dywanik nie pasował do zasłon. Nie miał pewności, czy to określenie prawidłowe, jednak lepszego nie mógł znaleźć na fakt, że wyróżniał się z otoczenia. Większość chodziła w tych prostych szatach, a on był zasłonięty od góry do dołu. I jeszcze zostawiał po sobie lekko mokre ślady. Nie nosił jednak tego stroju po to, by się ukrywać, tylko po to, by nie wyschnąć za bardzo w czasie chodzenia po lądzie. Szkoda tylko, że jakiekolwiek obuwie mocno utrudniałoby mu pływanie, a nie miał pojęcia jak to rozwiązać. Może się od kogoś dowie czegoś ciekawego? Chociaż po prawdzie to zerkanie trochę go... znowu brak odpowiedniego słowa. Tyle jednak zrobił, że się lekko uśmiechnął pod burką.
Dostał herbaty, co najwidoczniej bardzo go zaciekawiło. Ostrożnie złapał naczynie w swoje dłonie, czując ciepło przedzierające się z cieczy. Ostrożnie wsunął kubek pod burkę. Powąchał. Dziwny zapach, ale był przyzwyczajony do bardziej mięsno-krwistych aromatów, to też nie należało się mu dziwić. Obserwując zachowanie kobiety również upił ostrożnie łyk. Gorące! Ale dobrze, że zrobił to dość powoli, to nie poparzył się. Ciężko jednak było mu się ustosunkować do tego co poczuł. Będzie musiał jeszcze parę razy tego spróbować.
Swój wzrok skoncentrował na ustach Keine, jakby chciał wyczytać z jej ruchu warg oraz drgań krtani wyczytać to, co przed chwilą powiedziała. W takich spokojnych warunkach jeszcze nie prowadził rozmowy, przeważnie on znajdował się w wodzie, a druga osoba wisiała parę metrów nad ziemią gorączkowo zastanawiając się, co zrobić. Musiał przyznać, że barwa jej głosu była dość przyjemna dla ucha, z chęcią jeszcze by jej posłuchał. Nie przyszedł jednak po to, by się bawić, tylko coś miał do zrobienia, z czego cały czas zdawał sobie sprawę. O bambusowym lesie słyszał z opowieści. Znajdował się dom pewnej księżniczki, która to pochodziła z księżyca. Była tam też osoba, która podobno była nieśmiertelna. I władała potężną magią. Pytania... oczywiście, że je miał. Tylko niestety musiał przez chwilę pomyśleć, jak je zadać. Ten moment wyraźnie było widać – mrugnął raz swoimi powiekami, i zaczął cicho, niczym ryba, poruszać ustami, tylko wolniej. W końcu jednak się odezwał.
-Owszem... po... pierwsze z jaką to istotą może przyjść się nam... ssspotkać?-Poczekał spokojnie, aż odpowiedź zostanie udzielona, przy okazji popijając herbatę.
-Po... drugie, jaką znajomą... ma... szanowna... dama... na myśli? Czy... ze względu na nią mamy... pilnować... terenu?-Jednak, jako istota ciekawska i ostrożna, nie było to ostatnie pytanie.
-O jakim... przygotowaniu mowa? Czy też nieprzygotowaniu?-Poczekał... i matko, miał jeszcze jedno, ale na szczęście na razie ostatnie.
-...przepraszam, nie... na temat... co to... za ciecz, którą... zostaliśmy... hm... poczęstowani?-Wyciągnął wtedy spod burki pusty już kubek, lekko unosząc go do góry by pokazać o co mu chodzi. Gdy jego pewne wątpliwości zostaną rozwiane a ciekawość zaspokojona, uciszy się na chwile. Wyjdzie z założenia, że ta druga osoba będzie wiedzieć, gdzie trzeba iść. A jak nie będzie wiedzieć... to się kogoś zapyta.