Przybysz najpierw uniósł brwi zdziwiony zamiarem kobiety w dziwnym kapeluszu. Niby nie miał zbyt dużo doświadczenia z innymi istotami i ogólnie światem zewnętrznym, jednak to określenie znał i to dość dobrze. Zaraz potem pojawiły się dość standardowe pytania - dlaczego niby miała zamiar bić się z tym stworzeniem? Czyżby zalazło jej już za skórę? Zaraz potem... wszyscy zaczęli się przedstawiać. Za szybko, za szybko, za dużo rzeczy na raz. Najpierw lepiej sobie utrwali, co usłyszał.
-Marisa Kirisame, czarownica. Milan Sztenewic, czarownik. Kohaku Suzumiya, mag. Phor, Lorelei-Powtórzył sobie pod nosem, by zapamiętać i wyłapać akcenty. Wszystkie określenia poza Lorelei znał. Parali się magią. Jednak dobrze, że rozwiązał to w dość pokojowy sposób, chociaż łatwo by się nie dał. Wrócił do swoich poprzednich rozważań... było coś wspomniane o skarbach... słyszał, że niektóre istoty bardzo je lubią. Chyba nawet było na to określenie cechy. Chciwość. Ewentualnie... chcieli go zaatakować, bo po prostu był? Przypomniał sobie, że został poproszony o imię przez jednego ze skrzydlatych, tego, co wyglądał groźniej. Zwrócił do niego swoje oczy.
-Nie ma... potrzeby tak powolnego mówienia. Zrozumiałem was... dosssskonale i bez tego. Jednak dziękuję... za trossskę-Stwierdził spokojnie, chociaż bezwłose łuki brwiowe miał lekko zmarszczone. Coś mu się najwidoczniej w tym wszystkim nie podobało.
-Omacraq'ke. Po prostu. Tak tutejsi je wymawiają...-Dalej skupiał swój wzrok w stronę Kohaku. Wydawał się być najrozsądniejszy z tego całego towarzystwa. I chociaż jego oczy były... dziwne... i kto to mówi... to reszta jego twarzy i mimika coś sugerowała. Od kiedy tamta stwierdziła "bić bo jest", coś się w niej zmieniło. Nie wiedział, co o tym myśleć, dlatego postanowił sprostować ewentualne wątpliwości.
-Chyba... zaszło nieporozumienie... nie mogę sobie przypomnieć, bym z wami się gdzieś wybierał. Walka z tym czymś... smok, tak?... dlaczego miałbym to robić? Nie wygląda na agresywnego. Ja chce tylko się dowiedzieć co to... i przyjrzeć się z bliska. Jak bardzo toleruje to obcych? O jakich... sssskarbach mowa? Nie zamierzam bez dobrego powodu ryzykować-Wedle jego oceny określił swój stosunek do całej sprawy jasno i klarownie. Brał pod uwagę możliwość ataku na jego osobę, wolał jednak tego nie sprowokować swoim zachowaniem. Dlatego utrzymał wcześniejszą, bardzo luźną postawę.
-Marisa Kirisame, czarownica. Milan Sztenewic, czarownik. Kohaku Suzumiya, mag. Phor, Lorelei-Powtórzył sobie pod nosem, by zapamiętać i wyłapać akcenty. Wszystkie określenia poza Lorelei znał. Parali się magią. Jednak dobrze, że rozwiązał to w dość pokojowy sposób, chociaż łatwo by się nie dał. Wrócił do swoich poprzednich rozważań... było coś wspomniane o skarbach... słyszał, że niektóre istoty bardzo je lubią. Chyba nawet było na to określenie cechy. Chciwość. Ewentualnie... chcieli go zaatakować, bo po prostu był? Przypomniał sobie, że został poproszony o imię przez jednego ze skrzydlatych, tego, co wyglądał groźniej. Zwrócił do niego swoje oczy.
-Nie ma... potrzeby tak powolnego mówienia. Zrozumiałem was... dosssskonale i bez tego. Jednak dziękuję... za trossskę-Stwierdził spokojnie, chociaż bezwłose łuki brwiowe miał lekko zmarszczone. Coś mu się najwidoczniej w tym wszystkim nie podobało.
-Omacraq'ke. Po prostu. Tak tutejsi je wymawiają...-Dalej skupiał swój wzrok w stronę Kohaku. Wydawał się być najrozsądniejszy z tego całego towarzystwa. I chociaż jego oczy były... dziwne... i kto to mówi... to reszta jego twarzy i mimika coś sugerowała. Od kiedy tamta stwierdziła "bić bo jest", coś się w niej zmieniło. Nie wiedział, co o tym myśleć, dlatego postanowił sprostować ewentualne wątpliwości.
-Chyba... zaszło nieporozumienie... nie mogę sobie przypomnieć, bym z wami się gdzieś wybierał. Walka z tym czymś... smok, tak?... dlaczego miałbym to robić? Nie wygląda na agresywnego. Ja chce tylko się dowiedzieć co to... i przyjrzeć się z bliska. Jak bardzo toleruje to obcych? O jakich... sssskarbach mowa? Nie zamierzam bez dobrego powodu ryzykować-Wedle jego oceny określił swój stosunek do całej sprawy jasno i klarownie. Brał pod uwagę możliwość ataku na jego osobę, wolał jednak tego nie sprowokować swoim zachowaniem. Dlatego utrzymał wcześniejszą, bardzo luźną postawę.