Phor
Zatem poleciał do swojej dziupli, czym może sobie popsuć opinię u paru osób... co nie znaczyło, że byłaby jakaś diametralnie inna od tego co jest teraz. W pewnym momencie dołączyła do niego Rumia, jakoś dziwnie zadowolona. Usta miała rozdziabione, a wzrok mętny, acz radosny. Jej pora... ewentualnie coś przekąsiła w międzyczasie.
Znalazł sie on w swojej dziupli, gdzie siedziała Wriggle i Mystia. Wyglądało na to, że nic już jej nie było - chyba przed chwilą nawet nieźle sie bawiły, bo zanim wleciał usłyszał ich śmiechy.
-No i jak, już po tym czymś?-Zapytała go na wstępie.
Kesim
-Jest to duch zemsty, który jak tylko wypełni swoje zadanie zacznie się wyżywać na całym Gensokyo. Wcześniej był niewrażliwy na cokolwiek, teraz chyba jednak przyzywaczowi coś się odwidziało, bo spieprzał z tamtej jaskini jak poparzony... gorzej, jak już skończy to co ma do zrobienia. Wtedy będzie nieprzewidywalny... jeszcze jakieś pytania?-Zapytała gdy po prostu przebili się przez barierę oddzielającą Netherworld od reszty Gensokyo. Niezbyt przyjemne, jakby przelatywali przez bańkę mydlaną.
Servish
Poleciał tam... jednak nic takiego nie zauważył. Było tam jak najbardziej spokojnie,a bestia przecież wyprzedziła go parokrotnie... innymi słowy... poleciała gdzieś indziej. Szlag. Inna kwestia, że jego w pół demoniczne zmysły wyczuły jego sukkuba...
Reszta
...który przelatywał wraz z resztą grupy koło bariery.
-Najpierw zbieramy wszystkich, potem lecimy szukać tamtej zjawy... i robimy to, co większość facetów lubi najbardziej. Nie, seks później-Paranoia okręciła się parę razy w powietrzu, za każdym razem wysyłając ledwo widoczną czerwoną falę odbijającą się od różnych części podłoża...
-Oho, coś się dzieje w takiej dziwnej części Netherworld! Lecimy!-I tak sama elita (Czyli Ranalcus i Grimoire) udali się na spotkanie z przeznaczeniem... a po drodze zgarneli Jacob'a (Soz za takie przyspieszenie akcji, ale po co niepotrzebnie przedłużać?)
Wszyscy poza Phorem
Kiminari za drzewem razem z Keine, Ranalcus w powietrzu razem z Grimoirem, Jacob'em i Paranoią... i Sorahi na ziemi wraz z Remilią patrzyli na to co się działo. Piętnastometrowe (Walnęły mi sie dziebko wielkości. Tak czy siak - pioruńsko duże) monstrum stało naprzeciwko nich. Było półprzezroczyste, przez co widać było, że coś jest u niego w środku. po dłuższej analizie była to dziewczyna-kappa. Była w typowym dla nich stroju, tyle tylko, że na piersiach miała klucz. Niebieskie włosy z dwoma kitkami... coś niektórym może się kojarzyć... na razie wszyscy stali w bezruchu, co nie działało na korzysć całej grupy... zwyczajnie nie było wiadomo, jaki wpływ ma to środowisko na uwięzioną.