News
Obecnie jest problem z emailami aktywacyjnymi, dla kont, które jako adres email mają ustawiony @gmail.com. Jeśli takowy mail nie doszedł pomimo kilku prób (nie trafił do folderu spam), prosimy o jego zmianę, bądź informację na IRC.
- ... Wracamy, trzeba zająć się panią Yuyuko... *Powiedział Saito* - Dziś treningu raczej nie będzie *Rzucił, po czym odwrócił się i ruszył w zaświaty*
-Tak szybko?-Usłyszał BARDZO znajomy głos... jej drugiej pani! Rozejrzał się wokół, jednak niczego nie zauważył... może się przesłyszał?
***
-To niedobrze... bardzo niedobrze...-Yuyuko zareagowała w sposób dla niej dość nietypowy. Przejęła się. Zaczęła myśleć co robić... i to na stojąco! -Nie ma co robić z tego jakiejś wielkiej afery, prawda? Po prostu trzymać się od tego miejsca z daleka...-Zaproponowała Komachi... jakoś Yuyuko nie była co do tego przekonana.
- Nie ma po co wchodzić w zatargi z Yuką, ja i Youmu jak widać sobie z nią nie poradzimy, a pani nie powinna zajmować się takimi rzeczami *Skłonił się do Yuyuko* mówiłem o tym Youmu, lecz ona nie posłuchała... *zasmucił się* - Możemy wyruszyć z wizytacją do Eientei i dowiedzieć się w jakim jest stanie? Jeżeli jest przytomna to na pewno nasza obecność jej pomoże...
-Zezwalam... ale Komachi zostanie ze mną w zastępstwie za was dwoje. Nie jadłam obiadu!-Sprawa najwyższej wagi, sądząc po jej wyrazie twarzy. Komachi zgodziła się, chociaż... nie wiadomo, jak to z jej umiejętnościami kuchennymi. -Youmu jest silna, na pewno sobie poradzi... więc się nie martw, bo i ty będziesz miał karę-Yuyuko położyła chłopakowi rękę na ramieniu... kto by się przejmował etykietą.
- Wiem moja Pani *odrzekł Saito* wybacz iż dziś się tobą nie zajmę, lecz mam nadzieję iż Komachi się spisze... - A teraz proszę o wybaczenie, ale udam się do Youmu. *Powiedział, po czym poszedł do swojego domu, utworzył piękną donicę z motywami rodu Saigyougich i Konpaku, a następnie przesadził do niej najpiękniejsze kwiaty i rośliny jakie znalazł w Hakugyokuro. Był gotów na wizytę*
Najpiękniejsze kwiaty... trzeba powiedzieć, że trafił na nie czystym przypadkiem. Piękne srebrne kwiaty o fakturze jedwabiu i kształcie przypominającym tulipana... idealnie się komponowały z wazą.
***
-Gooość, co? No nie wiem...-Przy wejściu do Eientei zaczepiła go niewielka ziemska króliczka. Wiele plotek krążyło o psotliwości paru z nich, jednak jedna była niekwestionowaną mistrzynią w najbardziej uciążliwych psikusach... problem w tym, że czasem ciężko było je odróżnić. I chociaż podobna z opisu... czy to była ta cała Tewi? -Prosto, potem w lewo, potem pięćdziesiąte ósme drzwi od prawej. Na pewno pan trafi!-Króliczek uśmiechnął się do niego, i pokicał radośnie do środka pałacyku.
Nieufnie poszedł ... najpierw prosto, potem w lewo, i liczył drzwi... po drodze jednak kogoś spotkał. Jednego z niewielu księżycowych istot mieszkających w Gensokyo, Reisen. Była ubrana w niebieską koszulę z kołnierzem, czerwony krawat, oraz biała spódniczkę. -Oh, witam, pan zapewne z Hakugyokurou! Niestety, detoksykacja jeszcze się nie skończyła, więc musi pan poczekać... pójdzie pan ze mną?-Zapytała uprzejmie
-Reisen Udongein Inaba-Króliczka ukłoniła się i poprosiła by poszedł za nią. -Muszę powiedzieć, że nie wygląda to dobrze... gdyby była człowiekiem to już dawno by zginęła... nie wiadomo, czy nie będzie skutków ubocznych. Pani Eirin robi wszystko co w jej mocy-W końcu po krótkiej przechadzce otworzyła któreś z drzwei. Wystrój jak z typowego japońskiego domu klasy wyższej... a w środku Komachi piła herbatkę z Sorahim -O, już jesteś?-Zapytała Komachi. Tengu nawet nie podniósł wzroku.
Początkowo nie zwrócił na to uwagi. Dopił herbatę, wstał, wyciągnął bloczek z karteczkami po którym coś zaczął pisać, i dał jedną z kartek Saito. Rachunek? I to na dość znaczną kwotę... -Przewóz osobowy polecony. Do zapłaty w przeciągu tygodnia...-Mężczyzna wyszedł...a Komachi się zakłopotała. -No, inaczej się nie dał przekonać... straszny służbista, gdyby był Shinigami to Shiki-chan byłaby z niego dumna...
-Jak tylko pani Eirin skończy zabieg... podam herbaty, na pewno wtedy poczujecie się lepiej-Reisen na chwilę wyszła, zostawiając ich samych sobie. -Tak sobie pomyślałam, że w sumie to całe zamieszanie wyszło ode mnie. Poleciałeś gdzieś... i tak się to skończyło. Chciałam przeprosić... i wiecie, w sumie to nie chce wam sprawiać kłopotu. Może jednak wrócę do swojej pracy?-Zakłopotana aż podrapała się po karku. Jakie niewiniątko...
- O nie, Niech to posłuży ci za nauczkę, gdyby nie twoja zła dyscyplina to teraz jak i wcześniej obeszłoby się bez problemów. *Uśmiechnął się* - Wiem że jesteś nieoszlifowanym diamentem, na pewno ci pomogę...