(Dawanie spacji po każdym zdaniu by post wyglądał na większy nie jest zbyt eleganckim zagraniem, panie Chris. Poza tym... jak na całkowity brak kontroli oraz na to, iż Chris zmienia się bestię a nie znajduje się w środku niej ma całkiem sporo do powiedzenia. Jak już się na coś umawiamy to niech to będzie spełnione)
Wszyscy
Cóż, bestia nie za bardzo się słuchała. Uznała, że lepiej się zająć prokreacją niż walką... ale coś ją bodajże powstrzymało. Poczuła, jakby tysiące małych igiełek wbijało się w jej ciało i rozrywało na kawałki. Sparaliżowało ją to na chwilę.
-E... EEEEEEH?!-Meiling była wstrząśnięta, ale nie straciła zimnej krwi. Bojowa poza, zamach dłonią, i jednym tęczowym uderzeniem wysłała poczwarę w powietrze. Nie żeby to jakoś nią wstrząsnęło, bardziej traciła siły na skutek czasu... no i ten ból był strasznym utrudnieniem. Może poszło by lepiej gdyby nie to, że cała reszta była bardziej zainteresowana Jacobem. Ale przeleciał obok niuch, a owszem. Z jakieś jeszcze dobre parę metrów zanim odzyskał równowagę.
Jacob poczuł, że coś usilnie chce mu wyrwać książkę. Była to Paranoia... ale jakoś nie sprawiało mu to problemu. Poczuł jeszcze większy przypływ mocy...
... stało się coś nieprzewidzianego. Zarówno Paranoia i Kani zostali odrzuceni od Jacoba. Powodem była eksplozja... sam półdemon natomiast, nie wiedząc czemu, znalazł się w strefie zatrzymanego czasu. Czuł, jak płynie krew w jego żyłach, rozgrzana jak magma... natomiast wstęgi na jego ciele zrogowaciały przybierając formę łusek. Coś mu wyrosło z pleców, z boków głowy, z końcowej części kręgosłupa... płonął... i czuł moc, o jakiej marzył.
-Nie wygląda to najlepiej... nie mam innego wyjścia...-Szamanka coś tam zaczęła robić, ale i tak najwięcej uwagi skupił na sobie bibliotekarz. Po pierwsze, miał z tyłu obszerne błoniaste skrzydła. Po drugie, bo bokach miał zakrzywione pod kątem prostym rogi. A po trzecie, z tyłu wyrastał mu czarny demoniczny ogonek. Nie miał księgi... ale czuć było, że miał jeszcze większą moc.
-...Izolacja - Bariera Przodków-Wkrótce okazało się też co robiła szamanka. W miejscu gdzie wbiła rytualny nóz poczęła rozwijać się niebieska bariera. Nie za szybko, ale też nie za wolno... pochłonęła ona pobliskie budynki, Meiling. Kitsune... natomiast Paranoia się od niej po prostu odbiła.
Potem jakby stwardniała. Przypominała swoim kształtem lustro...
Smoku
-A, tak, racja-I kitsune rzucił się razem z nim. Jedli co tylko wpadło im w ręce i usta... nie zajęło im zbyt wiele czasu aż się najedli. Ale opróznili chyba z cztery lodówki, a nie należały one do małych...
-Ej, to nie fair, ze mają tutaj takie dobrze rzeczy! Na pewno już nie ma ryb? Ehhh...-Obydwoje leżeli na podłodze i chwytali się za brzuchy w błogiej sytości... aż w tego wszystkiego nie zauważyli, że ktoś nad nimi stał. Ktoś w białych pończochach.
-Yyyy... a, już chyba sobie przypomniałem po co przyszliśmy...-Stwierdził Kitsune poatrząc się na tamtą osobę. Bielizna i te sprawy...