Sulejman
Dzięki portalowi, Yukari błyskawicznie dociera do świata Meta. Mimo nazwy to nie był świat, a... pokój. Biały, wielki pokój w kształcie ośmiokąta z wyjątkowo wysokim sufitem będącym gotyckim sklepieniem krzyżowo-żebrowym utrzymywany przez ciężkie, marmurowe kolumny ze złotymi obwódkami. Skrzyżowanie baroku z gotykiem. Na środkowej, naprzeciwko drzwi za którymi stała Yukari oraz Natalia znajdowały się trzy ogromne okna ze srebrnymi ozdobami. Były mniej więcej tak samo długie jak owe kolumny. Za nimi nie było widać nich poza jakimiś wolno lecących w powietrzu kryształów. Prawdopodobnie to jakiś pryzmat. Pod okiennicami nimi znajdowały się czerwone fotele. Właśnie na niej siedziała pewna dziewczyna.
Owa dziewczyna miała granatowe, bardzo równo przycięte, długie włosy. Siedziała ona prosto. Jedna ręka leżała na białej sukni z falbankami połączoną z czarną częścią przypominający żakiet pozbawiony jaskółki, podczas gdy druga trzymała białą, porcelanową filiżankę. Z fotela wystawał również ukryty ciemny ogoń z przywiązaną niebieską wstążką. Biała część była przyozdobiona długą lazurową wstęgą, dużo dłuższą niż ta przyczepiona do ogona. Spoglądała ona na gośćmi fioletowymi, szklistymi, niemalże martwymi oczyma. Po chwili wzięła mały łyk herbaty i przerwała ciszę mówiąc z lekkim, sarkastycznym uśmieszkiem.
-Rozumiem Yukari, że znowu trzeba zrestartować linie czasową Gensokyo?
Yukari nie zmieniając swojego wyrazu twarzy odpowiedziała na to przecząco:
-Nie, nie tym razem. Znalazłam pio... znaczy się pomocnicę, która może pomóc nam zmienić los Gensokyo.
Kobieta spoglądając na siwowłosą, pięćdziesięcioletnią Natalię. Po tym wzięła kolejny łyk herbaty i delektowała się nią. Zaraz potem zaczęła mówić:
-Nie wstyd Ci Yukari wykorzystywać staruchę do takiej misji? - zapytała się przy okazji mówiąc obelżywie o Natalii - Brałaś już wcześniej inne dziwaczki do zmiany losu, ale takiej jeszcze nie widziałem.
Yukari stała bez słowa, ale jej mina nadal się nie zmieniała.
Chris
Plan niestety upadł jak spadająca gwiazda, kiedy to obok Remilii siedzącej na czerwonym tronie przyozdobionym zlotymi naszywkami, stała szefowa pokojówek Sakuya. Atak z zaskoczenia niestety odpada, kiedy to ten pies diabła może zatrzymać czas, by zapobiec atakowi i przy okazji zadźgać intruza. Bez względu kim on jest. Szkarłatny diabeł widząc przed sobą Ranalcusa nagle wychodzącego ze skrótu.
-O. Właśnie chciałam cię poprosić o przygotowanie ostatniej wieczerzy(*) przed moją śmiercią jak i twoją. - powiedziała z uśmiechem na twarzy wampir. - Nie rób zbyt długo albo... wiesz co? Rób jak najlepszą strawę i napitek. W końcu Sakuya zatrzymała czas zaraz przed ostatnią sekundą.
Patchouli słysząca bez problemu rozmowę zaczęła się irytować:
-Co za pieprzona kretynka! Przecież ta pokojówka zatrzymała czas, więc może uciec przed wybuchem wraz z nami! A zostaje spokojnie na pastwę losu, choć nic się jej nie stanie. - wtedy bibliotekarkę puściły nerwy i ryknęła - GDZIE TU DO CHOLERY LOGIKA?!
Remilia słysząc krzyki dobiegające z kuchni poprosiła Sakuyę o "zamordowanie" intruzów.
*Bez skojarzeń.
von Suzumien
Alice wstała rozmrożona, ale i obita przez upadek. Miała trudności z oddychaniem z powodu wszędobylskiego dymu i zapachu zgnilizny, ale mogła w miarę, spokojnie mówić:
-Jakiś youkai nas zaatakował. Sądząc po sile zniszczeń to musi być zły smok lub... wampir. - Alice tu na chwilę przerwała.
-Tydzień temu śnił mi się sen, że ta siostra szkarłatnego diabła została uwolniona z tej piwnicy. Niszczyła wszystko dookoła, aż gdy nie było co już niszczyć zaczęła atakować ludzi. - Nagle Alice wzięła gęsia skórka. Ponownie przerwała - Nie chcę o tym mówić... to zbyt straszne do opisania, nawet dla mnie...
Deviol
Dziewczę po wbiciu jej palca w bok natychmiastowo wstała z krzykiem. Zaczęła przez chwilę wrzeszczeć "Nie! Bierzcie to ode mnie!", a nagle się opanowała i spojrzała na wampira. Zaraz potem pokazała mu język i krzyknęła mu "Niespodzianka!". Widząc jego reakcję zaczęła od niego uciekać jak najszybciej.
critz
Christiano wracając do domu zastał u siebie nadal niepościelone łóżko. Fizycznie obolały, z walącym jak młot sercem i brakiem tchu padł na kołdrę i zaraz zasnął błogim snem. Do pewnego momentu, gdzieś o ósmej rano zaczął słyszeć pewne szepty. Wyraźnie można było jednak usłyszeć, iż to była Suwako oraz Kanako. Nagle rozległ się załamany głos Kanako:
-Przyszłam z Eientei. Niestety Sanae... wpadła w śpiączkę i Eirin obliczyła, że dziewczyna wstanie dopiero za dziesięć lat. Innymi słowy: ona jest już...
-...wyspana, ale nie może się obudzić? - zażartowała Suwako, choć wiedziała co może to znaczyć.
-Przestań! To poważna sprawa! Ona praktycznie już nie żyje, rozumiesz?!
-Nie żyje? - zapytała się z politowaniem Suwako. - Bzdury pleciesz i tyle. Skoro jest w śpiączce to oznacza, że żyje.
-Ale kto się będzie nią opiekować? Eirin powiedziała, że ,cytuje, "wiecznie śpiących ludzików" nie będzie trzymała w szpitalu i będzie takowych wyrzucać do lasu.
-No to, my będziemy się nią opiekować. Co za problem.
-Ty nic nie rozumiesz! Chciałabyś widzieć swojego najlepszego przyjaciela, który zapadł w śpiączkę?!
-Ale ja nie mam przyjaciół. - powiedziała tą uderzającą linię Suwako.
-Że... co? A co z S...? - Kanako słysząc tą wiadomość nie potrafiła pozbierać swoich myśli.
-Sanae jest moją potomkinią, więc teoretycznie ja powinnam się przejąc jej śpiączką, ale tak nie jest. Sanae jest po prostu kolejną kapłanką, która po osiągnięciu mistrzostwa zajmie moje miejsce, a ja zaś umrę. Jeśli chodzi o tobie jestem twoją sojuszniczką, ale nie przyjaciółką, więc się nie rzucaj. Podczas gdy Christiano jest tak samo jak Sanae pionkiem, by zając moje miejsce. - wytłumaczyła chłodno i utrzymując monotonię głosu Suwako po czym opuściła świątynię do Eientei. Kanako zrozpaczona losem Sanae poleciała za nią nazywając ją "samolubną kretynką".
CRITZ: CZARNY MECHANIZM, AKT I, CZĘŚĆ I: END.
(aka Critz man na razie wolne, ale może coś napisać.)