Mercurius
Udało Ci się podejść do strażniczki... I w sumie na tym plan się skończył. Otworzyła oczy i rzuciła na Ciebie spojrzeniem jak cegłą.
- Słucham - powiedziała dość ostrym tonem.
Jak teraz się przyjrzałeś, miała powody do niezadowolenia. Zabandażowane dłonie, oraz prawe ramię od barku do łokcia było okutane w opatrunek. Ponadto na twarzy i widocznych kawałkach ciała miała mało widoczne zadrapania. Zupełnie jakby niedawno tresowała kota i coś poszło nie tak.
Mgła znów zgęstniała, ale trzymała się bardzo nisko - nie wyżej niż kolana.
Raion
Orin była na tyle uprzejma, że poprowadziła Cię wprost do pokoju w którym obecnie przebywała Satori. Było to duże pomieszczenie w stylu wypoczynkowym - wysokie ściany zastawione od podłogi po sam sufit książkami, zwojami i zbiorami pergaminów wszelkiej maści i gatunku. W centralnym punkcie ściany, na wprost od wejścia, znajdował się wielki kominek zdobiony płaskorzeźbą przedstawiającą dwa masywnie zbudowane oni podtrzymujące front okapu. Tuż przy tym małym dziele sztuki stał głęboki fotel, idealny do czytania. Zaraz obok znajdował się niewielki stolik.
Przy nich stała nikt inny jak Satori Komeji ze stropioną miną. Rin nawet nie zwolniła, przechodząc przez półotwarte drzwi. Podbiegła truchcikiem do pani i otarła się o jej nogi, a kocie ogony do tej pory opuszczone nisko nad ziemię, wyprężyły się celując w sufit.
- Zawiodłam się na Tobie Raion-san... - powiedziała tonem bardzo licującym z wyrazem twarzy. - Być tak bezczelnym wobec osoby, która nie była w stanie nawet się bronić...
Kaenbyou wyglądała jakby bardzo chciała wtrącić swoje trzy grosze, ale ugryzła się w język.
- Myślałam, że moja historia czegoś Cię nauczyła... - na moment zawiesiła głos, spojrzała na swojego ulubionego kota, w tym trzecim okiem. Kontakt trwał mniej niż sekundę. - Z jaką sprawą przychodzisz?
Mogłeś być absolutnie pewien, że wiedziała o co chodzi, ale i tak wolała to usłyszeć z Twoich ust.
Kazuma
Spałeś... Kiepsko. Lord Mao całą noc musiał opowiadać akurat w pobliżu Twojej kryjówki bajki na dobranoc młodym drzewkom. A, że głos ów youkai ma potężny i donośny...
Wywnioskowałeś, że dla dużej części drzew w okolicy Twojego, hm, domu to będzie pierwsza zima. Jednakże poza jego opowieściami snutymi całą noc nie miałeś najmniejszych problemów. Wszystko przy zdrowych zmysłach woli trzymać się z dala od niego. Poza roślinami. Ranek też do najszczęśliwszych nie należał, bo staruch zakorzenił się tuż obok i kimał w najlepsze. Za tydzień albo dwa się ruszy... Albo znajdzie się jakiś kretyn, który go obudzi...
Z broni w Twoje łapska wpadł solidny drąg... W zasadzie, po śniadaniu zostało Ci tylko wybrać metodę i trasę podróży.
Uokawa
Gdy wychodziłaś, Byakuren wyglądała, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale chyba zrezygnowała. Jedyne co zrobiła, to pożegnała Cię swoim słynnym na całą świątynię, wręcz emanującym ciepłem, matczynym:
- Wracaj szybko i bezpiecznie.
Zrobiłaś co miałaś zrobić i pomknęłaś ku swojemu celowi. A tam, pod bramą, jak zawsze, stała Meiling, drzemiąc i pilnując by mur przypadkiem nie przekrzywił się na zewnątrz. Wyglądała tak niegroźnie z zamkniętymi oczami i ogólną postawą wskazującą na ignorowanie obowiązków...
Anrin
Mgła była gęsta jak oko wykol. Bramę do posiadłości znalazłeś niemal na nią wpadając, podobnie Meiling. Była wyraźnie czymś zirytowana i wyglądała na niewyspaną.
- Czego tu szukasz? - zapytała bardzo mocno siląc się na uprzejmość. Sądząc po jej zaciśniętej pięści, w Twoim najlepszym interesie było odpowiadać szybko, zwięźle i na temat.
Udało Ci się podejść do strażniczki... I w sumie na tym plan się skończył. Otworzyła oczy i rzuciła na Ciebie spojrzeniem jak cegłą.
- Słucham - powiedziała dość ostrym tonem.
Jak teraz się przyjrzałeś, miała powody do niezadowolenia. Zabandażowane dłonie, oraz prawe ramię od barku do łokcia było okutane w opatrunek. Ponadto na twarzy i widocznych kawałkach ciała miała mało widoczne zadrapania. Zupełnie jakby niedawno tresowała kota i coś poszło nie tak.
Mgła znów zgęstniała, ale trzymała się bardzo nisko - nie wyżej niż kolana.
Raion
Orin była na tyle uprzejma, że poprowadziła Cię wprost do pokoju w którym obecnie przebywała Satori. Było to duże pomieszczenie w stylu wypoczynkowym - wysokie ściany zastawione od podłogi po sam sufit książkami, zwojami i zbiorami pergaminów wszelkiej maści i gatunku. W centralnym punkcie ściany, na wprost od wejścia, znajdował się wielki kominek zdobiony płaskorzeźbą przedstawiającą dwa masywnie zbudowane oni podtrzymujące front okapu. Tuż przy tym małym dziele sztuki stał głęboki fotel, idealny do czytania. Zaraz obok znajdował się niewielki stolik.
Przy nich stała nikt inny jak Satori Komeji ze stropioną miną. Rin nawet nie zwolniła, przechodząc przez półotwarte drzwi. Podbiegła truchcikiem do pani i otarła się o jej nogi, a kocie ogony do tej pory opuszczone nisko nad ziemię, wyprężyły się celując w sufit.
- Zawiodłam się na Tobie Raion-san... - powiedziała tonem bardzo licującym z wyrazem twarzy. - Być tak bezczelnym wobec osoby, która nie była w stanie nawet się bronić...
Kaenbyou wyglądała jakby bardzo chciała wtrącić swoje trzy grosze, ale ugryzła się w język.
- Myślałam, że moja historia czegoś Cię nauczyła... - na moment zawiesiła głos, spojrzała na swojego ulubionego kota, w tym trzecim okiem. Kontakt trwał mniej niż sekundę. - Z jaką sprawą przychodzisz?
Mogłeś być absolutnie pewien, że wiedziała o co chodzi, ale i tak wolała to usłyszeć z Twoich ust.
Kazuma
Spałeś... Kiepsko. Lord Mao całą noc musiał opowiadać akurat w pobliżu Twojej kryjówki bajki na dobranoc młodym drzewkom. A, że głos ów youkai ma potężny i donośny...
Wywnioskowałeś, że dla dużej części drzew w okolicy Twojego, hm, domu to będzie pierwsza zima. Jednakże poza jego opowieściami snutymi całą noc nie miałeś najmniejszych problemów. Wszystko przy zdrowych zmysłach woli trzymać się z dala od niego. Poza roślinami. Ranek też do najszczęśliwszych nie należał, bo staruch zakorzenił się tuż obok i kimał w najlepsze. Za tydzień albo dwa się ruszy... Albo znajdzie się jakiś kretyn, który go obudzi...
Z broni w Twoje łapska wpadł solidny drąg... W zasadzie, po śniadaniu zostało Ci tylko wybrać metodę i trasę podróży.
Uokawa
Gdy wychodziłaś, Byakuren wyglądała, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale chyba zrezygnowała. Jedyne co zrobiła, to pożegnała Cię swoim słynnym na całą świątynię, wręcz emanującym ciepłem, matczynym:
- Wracaj szybko i bezpiecznie.
Zrobiłaś co miałaś zrobić i pomknęłaś ku swojemu celowi. A tam, pod bramą, jak zawsze, stała Meiling, drzemiąc i pilnując by mur przypadkiem nie przekrzywił się na zewnątrz. Wyglądała tak niegroźnie z zamkniętymi oczami i ogólną postawą wskazującą na ignorowanie obowiązków...
Anrin
Mgła była gęsta jak oko wykol. Bramę do posiadłości znalazłeś niemal na nią wpadając, podobnie Meiling. Była wyraźnie czymś zirytowana i wyglądała na niewyspaną.
- Czego tu szukasz? - zapytała bardzo mocno siląc się na uprzejmość. Sądząc po jej zaciśniętej pięści, w Twoim najlepszym interesie było odpowiadać szybko, zwięźle i na temat.