No cóż... na wszelki wypadek będę trzymała się bardzie z boku, jakby ten dziwak jednak tam ciągle był i znowu otworzył ogień do Rumii. Nie chciałam przecież dostać rytoszetem, chociaż na pewno nie złożyłabym się od jednego pocisku, tak jak moja towarzyska.
Niestety, ale wszystko wskazuje na to, że, jeśli niczego nie zrobię, to zostanę tu jeszcze dłużej, co mi się wcale nie uśmiechało. Jak spotkam tego SArbuza-sruka, to mu nawrzucam, że przez niego musiałam spędzić tyle czasu w tym ciemnym i nieprzyjemnym miejscu. Chociaż... po prostu wolałabym stąd wyjść, a nie spotykać go w tej kopalnii. No dobra, ale sytuacja wygląda następująco: jestem z Rumią, zaraz będę z Rumią i duchami. Tamci są gdzieś tam z przodu. I w sumie to nie wiem, czy bardziej mogę polegać na tej tutaj, czy na tamtych.... Ech, coraz bardziej mnie irytuje ta sytuacja. Jak tylko stąd wyjdę, naprawdę się komuś oberwie!