Weźcie, bo mi tak zostanie
Raion Gargulce były całkowicie bezmyślnymi poczwarami zasilanymi magią. Co nimi kierowało? Nie masz pojęcia. Na pewno nie było to wyczuwanie wysokości. Albo nie tylko. Nie posiadałeś dostatecznej wiedzy w tej dziedzinie arkanów, by to stwierdzić.
A gargulców było przynajmniej 10. Sporo. W końcu dobrze wycelują... Poza tym Twoja obserwacja Kazumy i Mercuriusa zadała kłam Twojemu tokowi myślenia, ponieważ byli w stanie normalnie przeskoczyć.
Uokawa Roll MDR: k100+200, Total: 254 / 300
Smok zmaterializował się tuż nad mgłą i pomknął w górę. I chyba już się dowiedziałaś na co reagowały te cholerne Gargulce - aktywne używanie wszelkich zdolności przeczących grawitacji... I zapowiadała się dzika jazda, bo konstrukty Cię namierzyły i nie miały zamiaru odpuścić. Wystartowało ich od razu pięć.
Unik w prawo, potem w lewo, góra, dół, prawo, korkociąg, beczka, ostra spirala wokół filaru, kolejny szaleńczy zwrot w lewo (a może prawo?), potem w górę... I coś solidnie przygrzmociło w smoka. Rąbnęłaś tyłkiem w coś twardego. Rozejrzałaś się dookoła (co sprawiło Ci pewną trudność ze względu na nieliche zawroty głowy). Hm. Wróciłaś na most. I byłaś kilka metrów od tych dwóch którzy przeszli. Masz lekko galaretowate nogi, ale żyjesz. Rozcięcie na brodzie zaczęło Ci się dawać we znaki.
AnrinI tyle było z sojuszu. Gość z jakim się namawiałeś leży pod kupą pyłu i wykazuje nią większe zainteresowanie, niż pomocą Tobie.
Przez upór i dzikie szczęście Twoje palce znalazły dziurę wystarczającą by chociaż minimalnie się zaczepić. Pociągnąłeś mocniej i... Byłeś ponownie na filarze. Została nadal ostatnia dziura do przeskoczenia, a tamci dwaj zostawili co nieco po sobie.
KazumaChwilę zajęło Ci znalezienie wściekle migoczącej żółto-pomarańczowej kulki. Była przy wrotach z jakimi walczył Mercurius.
Mercurius (i inni, którzy zdecydują się pójść dalej)
Zaiste, wrota ustępowały z trudem. Wystarczyło nacisnąć klamkę i pociągnąć, a same praktycznie stanęły otworem. Twój przewodnik w momencie, gdy drzwi stanęły otworem zaczął wściekle migotać, zmieniając kolor z żółto-pomarańczowego, na ostrą, krwistą czerwień. Przestał gdy tylko zorientował się, że go zauważyłeś.
Przed Tobą rozciągała się ogromna, prostokątna hala wejściowa. Podłoga była wykonana z białego, połyskliwego kamienia, pod sufitem wisiały kolosalne wręcz kandelabry dające dużo światła. Na niskich piedestałach pod ścianami stały pancerze. Bardzo ozdobnie wykonane, z masą kolców, zadziorów, płyt profilowanych na wygląd łusek, skrzydeł, oraz płaskorzeźb przedstawiających co bardziej dantejskie sceny. W każdym z pancerzy, w hełmie coś świeciło. Ciężko było stwierdzić co, przez bardzo małe otwory i przyłbice wykonane na podobizny monstrów z legend i koszmarów. Wszystkie zbroje były uzbrojone bardzo podobnie: tarcza i broń jednoręczna. Dwie były uzbrojone w korbacze, dwie w miecze, dwie w topory, dwie w nadziaki, a ostatnia parka z dumą dzierżyła włócznie, o paskudnie zębatych grotach.
Jedyne wyjście znajdowało się na końcu sali, na pięterku, na które trzeba było wejść po szerokich schodach ozdobionych dywanem w odcieniu ostrej czerwieni...