Tajemnicze kryjące się w odmętach mroku może i są fascynujące, ale nie powinno... ba, nawet nie jest możliwym by dogłębnie je poznać. Jedynie umiejętny balans na granicy światła i cienia może zapewnić względne bezpieczeństwo. Lecz nawet wtedy należy zachować szczególną ostrożność. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy z nieprzemierzonej ciemności wyłoni się dłoń, która pociągnie ku zgubie... bądź niezwykłej potędze. Wszystko jednak ma swoją cenę... ale czy aby na pewno to co się oddaje jest komuś do czegokolwiek potrzebne?
W mieście ludzi zaczęło dochodzić do bardzo nietypowych zdarzeń. Seria morderstw wstrząsnęła okoliczną ludnością. Owszem, czasami zdarzało się, że ktoś umarł niekoniecznie z przyczyn naturalnych, ale nikt jeszcze nie pamiętał, by coś takiego miało wcześniej miejsce. Było natomiast wiadomo, że za tą sprawą stał jeden... youkai. Bo kto inny byłby za to odpowiedzialny? Na czołach ofiar, zabitych przeróżny sposób, zawsze był pozostawiony granatowy ślad odciśniętej ręki. Zabójstwa miały zawsze miejsce w nocy, dlatego w niekrótkim czasie oprawca uzyskał sobie przydomek - ręka zmierzchu.
Minęły dwa dni od wykrycia pierwszego przypadku. Keine podjęła decyzję stawienia czoła potworowi zagrażającemu mieszkańcom. Jednak przedtem wysłała wiadomość do świątyni Myouren, by udzielili jej wsparcia. Ponadto... zaciągnęła wszystkich, którzy akurat byli "ponadnaturalni" i mogli pomóc... bądź mogła ich chociaż przypilnować. Los chciał, że akurat w mieście dłużej przebywająca była Drosselmeyer. Chcąc nie chcąc, musiała jej towarzyszyć, bo mogłoby się to róznie skończyć gdyby odmówiła. Ale przynajmniej miała ładny widok na zachód słońca...
Co do odpowiedzi... nie było jej. Po prostu Byakuren postanowiła działać szybko. Uznała jednak, że nie powinno się go wystraszyć gdyż nic to nie da, więc wysłała kogoś nierzucającego się w oczy. Najbardziej odpowiedni był do tego niestety Lars, co z bólem serca przyznała kapłanka... ale pozostawiła mu wybór, bo nie miał przecież obowiązku tego robić. Musiał się zadeklarować zanim zajdzie słońce. Nikt go do niczego nie zmuszał.
Wieść o tych wydarzeniach przyciągnęły uwagę nietoperza-youkai, Charona. Sam był istotą cienia, więc ściągnęła go tutaj nieokiełznana ciekawość. Chociaż... może i coś więcej?
Na razie... Keine z panią w masce czekali, aż słońce zajdzie. Charon się powoli budził, a Lars... to zależało od niego.
***
W mieście ludzi zaczęło dochodzić do bardzo nietypowych zdarzeń. Seria morderstw wstrząsnęła okoliczną ludnością. Owszem, czasami zdarzało się, że ktoś umarł niekoniecznie z przyczyn naturalnych, ale nikt jeszcze nie pamiętał, by coś takiego miało wcześniej miejsce. Było natomiast wiadomo, że za tą sprawą stał jeden... youkai. Bo kto inny byłby za to odpowiedzialny? Na czołach ofiar, zabitych przeróżny sposób, zawsze był pozostawiony granatowy ślad odciśniętej ręki. Zabójstwa miały zawsze miejsce w nocy, dlatego w niekrótkim czasie oprawca uzyskał sobie przydomek - ręka zmierzchu.
Minęły dwa dni od wykrycia pierwszego przypadku. Keine podjęła decyzję stawienia czoła potworowi zagrażającemu mieszkańcom. Jednak przedtem wysłała wiadomość do świątyni Myouren, by udzielili jej wsparcia. Ponadto... zaciągnęła wszystkich, którzy akurat byli "ponadnaturalni" i mogli pomóc... bądź mogła ich chociaż przypilnować. Los chciał, że akurat w mieście dłużej przebywająca była Drosselmeyer. Chcąc nie chcąc, musiała jej towarzyszyć, bo mogłoby się to róznie skończyć gdyby odmówiła. Ale przynajmniej miała ładny widok na zachód słońca...
Co do odpowiedzi... nie było jej. Po prostu Byakuren postanowiła działać szybko. Uznała jednak, że nie powinno się go wystraszyć gdyż nic to nie da, więc wysłała kogoś nierzucającego się w oczy. Najbardziej odpowiedni był do tego niestety Lars, co z bólem serca przyznała kapłanka... ale pozostawiła mu wybór, bo nie miał przecież obowiązku tego robić. Musiał się zadeklarować zanim zajdzie słońce. Nikt go do niczego nie zmuszał.
Wieść o tych wydarzeniach przyciągnęły uwagę nietoperza-youkai, Charona. Sam był istotą cienia, więc ściągnęła go tutaj nieokiełznana ciekawość. Chociaż... może i coś więcej?
Na razie... Keine z panią w masce czekali, aż słońce zajdzie. Charon się powoli budził, a Lars... to zależało od niego.