O, czyli polecenie za Futo było całkiem rozsądnym posunięciem. Lepiej było obserwować z góry, jak przedstawiciel tutejszej fauny rozprawia się z łodzią, niż musieć z niej czym prędzej uciekać. Jak widać, muszę być tutaj bardzo czujna, gdyż niewiadomo, jakie jeszcze inne pestie żyją w czeluściach tego żołądka.
Potem patrzyłam na to, co robi moja tymczasowa "pani". Rozbawiło mnie to. SPodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Myśłałam, że w jakiś magiczny sposób będzie chciałą przejąć kontrolę nad tymi istnieniami, a ona je tak po prostu niszczy. Było to na swój sposób groteskowe. Aż musiałam to skomentować.
- Moja pani, trochę inaczej wyobrażałam sobie ten podbój - w moim głosie nie było ironii, raczej pewien rodzaj satysfakcji. - Niemniej nie mam nic przeciwko takim metodom.
A kwiaty, które leciały w moją stronę, starałam się wyminąć. Może były martwe, ale na wszelki wypadek wolałam nie ufać ich paszczom.