Smoku
-Zapach to ja potrafię ukryć... ale wiesz, demony i bogowie to jednak trochę inna liga. Za cienki na to jestem... na razie... no dobra, to idziemy-Ochoczo obydwoje udali się do lasu magii... ale o wiele mniej ochoczo tam dotarli. Głównie z powodu dystansu, a i Kuroi już miał dość użerania się z wróżkami i innym badziewiem...
-Nosz w mordę, gdzie to było... za dużo tych kryjówek mam...-Mruknął rozglądając się po lesie.
Servish
Przysłuchiwał się. Było to dość nudne zajęcie, ale był wytrwały. Minuta... nic... półtorej... nic... dw... chwilkę.. coś słyszał... ale chyba się przesłyszał. Zza drzwi dobiegały dźwięki przypominające zduszony płacz. Ale to chyba uszy mu płatają figle...
Reszta
Wypalił z karty w ziemię... i stało się coś nietypowego. Kani poczuł, że coś przez ramię wchodzi mu do klatki piersiowej. Potem szarpnięcie, i upadł na ziemię. Stracił na chwilę poczucie świadomości... był obecny, ale jakby nieobecny. Otwarte oczy, rozszerzone źrenice, rozluźnienie większości mięśni... nie, niczego sobie nie zapaskudził (Czasowe wyłączenie z sesji)
Dla obserwatorów postronnych wyglądało to tak, że po przeleceniu paru metrów w górę mag upadł na ziemię i upuścił kamień.
Natomiast Ranalcus przeleciał parę metrów, ale dostał w plecy czymś dość ostrym i ciężkim... chyba siekierą. Spadli obydwoje na ziemie, ale Meiling została złapana przez jedną z zakapturzonych postaci.
-Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą...-Beznamiętnie rzuciła dziewczyna. Przypatrzyła się kitsune-Tak się zastanawiam... może czegoś Ci potrzeba? W końcu będziemy sąsiadami... a z nimi wypadałoby mieć dobre stosunki