Ignuss
- W porządku... - chłopak usłyszał w swojej głowie trzepniecie cieżkich ksiąg rzuconych na stolik - Zatem...
Kani leciał sobie spokojnie w stronę Lasu Magii, a Patchouli, jak udało się wywnioskować magowi z dźwięków szurania się o siebie stronic - w tym czasie przeglądała jakieś zakurzone tomy.
- ''Według legend Zewnętrznego Świata księga ta to spis formuł jakimi posługiwał się stworca na początku tworzenia całego bytu i materii wszechświatów''... to już wiem... hmm... ''...mimo, że Księgą Początku możliwe jest utworzenie olbrzymiej liczby światów oraz modyfikacje praw wymiarów już tych istniejących w czasoprzestrzeni to nie istnieje możliwość na zniszczenie wszechświata utworzonego przez ingerencję boską...'' ...och, przynajmniej wiadomo, że nie grozi nam całkowita zagłada...
- Chyba, że złodziej zapragnie odwrócenia praw fizyki do góry nogami, prawda panienko? - usłyszał żeński głos, należący do asystentki bibliotekarki - Koakumy.
- Tak...
A mag wciąż sobie leciał słuchając wyrywkowych tekstów z różnych ksiąg. Lecąc nad lasem nic nie wyczuł. Klejnot Patchouli, który pełnił teraz funkcje komunikatywno-detekcyjną również nie wykazywał żadnej aktywności. Nadmiar dusz za to zaczynał być nie do zniesienia, więc Kani zaczął przecinać się przez gęstsze skupiska swoim mieczem.
- Niedobrze... być może energie tych dusz zakłócają sygnał księgi? W końcu obydwa mają podobne źródło...
HERUBIM
Hitodama poleciała w celu dostarczenia wiadomości, a Saito postanowił udać się do Świątyni Hakurei. Wątpliwe było, aby kapłanka siedziała sobie w swoim lokum i nic nie robiła skoro była tak przejęta tymi dziwnymi duszami. Przeleciał granice Zaświatów i prosto do miejsca docelowego. Przez krótki moment aura złowrogiej energii bardzo wzrosła, a potem diametralnie spadła. Podejrzane. Gdy był już w okolicach Świątyni Hakurei zatrzymał się i zawisł w powietrzu. Rozejrzał się i od razu spostrzegł dwa punkty na polance koło przybytku kapłanki. Momentalnie poczuł dziwne typy energii; obydwa miały duchowe źródło, ale inne niż te jakie czuł przy granicy duchów. Jeden bardzo potężny, jednak także umiejętnie stłumiony - gdyby posłaniec nie byłby w połowie martwy, nie wyczułby tego. Drugi zaś odrobinę słabszy, ale wciąż potężny. Przyjrzał im się dokładnie z oddali, wciąż nie ruszając się z miejsca - dwie istoty rozmawiające ze sobą obok jakiegoś namiotu. Kilka sekund później jedna z istot dosłownie rozpłynęła się w powietrzu i po chwili całkowicie znikła.
Ekkusu
- ''Opiekować'' to znaczy opiekować. Nigdy nie miałeś niczego czym należałoby się opiekować, aby temu czemuś nie stała się krzywda? Zapytała Saisee lekko zaskoczona.
Faktycznie, wydawała się zadziwiona pytaniem Naokiego, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech. Dla niej było to bardziej oczywiste, niż dla kogoś takiego jak chłopak mieszkający obok jakieś biednej świątyni. W każdym razie, nagle się ukłoniła.
- Dziękuję Ci za to że zgodziłeś się mnie poprowadzić. Podziękowała z góry Saisee robiąc w jego stronę ukłon. - po chwili podniosła głowę i spojrzała chłopakowi prosto w oczy - Pamiętam tylko, że to było miejsce pełne książek i było bardzo, baaardzo ciemno i strasznie i...
Przerwała nagle i zamknęła oczy.
- Ktoś nas obserwuje. Poinformowała cicho Saisee.
Naoki rozejrzał się we wszystkie strony i po chwili spostrzegł na horyzoncie jakąś istotę. Co gorsza, gdy znów spojrzał na swojego gościa, okazało się że dziwna dziewczyna gdzieś znikła.
Kesim
Duszki nie wyglądały na jakoś wyjątkowo gadatliwe, a gdy zaczęły masowo ich napływać do posiadłości kitsune, komunikacja została jeszcze bardziej utrudniona. Co jest z tymi duchami? Jakby nie mogły się pomieścić w jakiś zaświatach, albo co... A może to jacyś zbiegowie z właśnie takiego miejsca... Lisica była tak bardzo zdenerwowana, że mimowolnie poraziła kilku nieproszonych gości, a ci od razu zniknęli. Niestety, chwilę później przyleciało przez ściany drugie tyle. W każdym razie Kiminari z powodu już sporego tłoku postanowiła wyjść na zewnątrz, aby móc pomyśleć. Ten kto odpowiada za te lewitujące dziwactwa musiał prawdopodobnie olać dziś swoje obowiązki.
- W porządku... - chłopak usłyszał w swojej głowie trzepniecie cieżkich ksiąg rzuconych na stolik - Zatem...
Kani leciał sobie spokojnie w stronę Lasu Magii, a Patchouli, jak udało się wywnioskować magowi z dźwięków szurania się o siebie stronic - w tym czasie przeglądała jakieś zakurzone tomy.
- ''Według legend Zewnętrznego Świata księga ta to spis formuł jakimi posługiwał się stworca na początku tworzenia całego bytu i materii wszechświatów''... to już wiem... hmm... ''...mimo, że Księgą Początku możliwe jest utworzenie olbrzymiej liczby światów oraz modyfikacje praw wymiarów już tych istniejących w czasoprzestrzeni to nie istnieje możliwość na zniszczenie wszechświata utworzonego przez ingerencję boską...'' ...och, przynajmniej wiadomo, że nie grozi nam całkowita zagłada...
- Chyba, że złodziej zapragnie odwrócenia praw fizyki do góry nogami, prawda panienko? - usłyszał żeński głos, należący do asystentki bibliotekarki - Koakumy.
- Tak...
A mag wciąż sobie leciał słuchając wyrywkowych tekstów z różnych ksiąg. Lecąc nad lasem nic nie wyczuł. Klejnot Patchouli, który pełnił teraz funkcje komunikatywno-detekcyjną również nie wykazywał żadnej aktywności. Nadmiar dusz za to zaczynał być nie do zniesienia, więc Kani zaczął przecinać się przez gęstsze skupiska swoim mieczem.
- Niedobrze... być może energie tych dusz zakłócają sygnał księgi? W końcu obydwa mają podobne źródło...
HERUBIM
Hitodama poleciała w celu dostarczenia wiadomości, a Saito postanowił udać się do Świątyni Hakurei. Wątpliwe było, aby kapłanka siedziała sobie w swoim lokum i nic nie robiła skoro była tak przejęta tymi dziwnymi duszami. Przeleciał granice Zaświatów i prosto do miejsca docelowego. Przez krótki moment aura złowrogiej energii bardzo wzrosła, a potem diametralnie spadła. Podejrzane. Gdy był już w okolicach Świątyni Hakurei zatrzymał się i zawisł w powietrzu. Rozejrzał się i od razu spostrzegł dwa punkty na polance koło przybytku kapłanki. Momentalnie poczuł dziwne typy energii; obydwa miały duchowe źródło, ale inne niż te jakie czuł przy granicy duchów. Jeden bardzo potężny, jednak także umiejętnie stłumiony - gdyby posłaniec nie byłby w połowie martwy, nie wyczułby tego. Drugi zaś odrobinę słabszy, ale wciąż potężny. Przyjrzał im się dokładnie z oddali, wciąż nie ruszając się z miejsca - dwie istoty rozmawiające ze sobą obok jakiegoś namiotu. Kilka sekund później jedna z istot dosłownie rozpłynęła się w powietrzu i po chwili całkowicie znikła.
Ekkusu
- ''Opiekować'' to znaczy opiekować. Nigdy nie miałeś niczego czym należałoby się opiekować, aby temu czemuś nie stała się krzywda? Zapytała Saisee lekko zaskoczona.
Faktycznie, wydawała się zadziwiona pytaniem Naokiego, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech. Dla niej było to bardziej oczywiste, niż dla kogoś takiego jak chłopak mieszkający obok jakieś biednej świątyni. W każdym razie, nagle się ukłoniła.
- Dziękuję Ci za to że zgodziłeś się mnie poprowadzić. Podziękowała z góry Saisee robiąc w jego stronę ukłon. - po chwili podniosła głowę i spojrzała chłopakowi prosto w oczy - Pamiętam tylko, że to było miejsce pełne książek i było bardzo, baaardzo ciemno i strasznie i...
Przerwała nagle i zamknęła oczy.
- Ktoś nas obserwuje. Poinformowała cicho Saisee.
Naoki rozejrzał się we wszystkie strony i po chwili spostrzegł na horyzoncie jakąś istotę. Co gorsza, gdy znów spojrzał na swojego gościa, okazało się że dziwna dziewczyna gdzieś znikła.
Kesim
Duszki nie wyglądały na jakoś wyjątkowo gadatliwe, a gdy zaczęły masowo ich napływać do posiadłości kitsune, komunikacja została jeszcze bardziej utrudniona. Co jest z tymi duchami? Jakby nie mogły się pomieścić w jakiś zaświatach, albo co... A może to jacyś zbiegowie z właśnie takiego miejsca... Lisica była tak bardzo zdenerwowana, że mimowolnie poraziła kilku nieproszonych gości, a ci od razu zniknęli. Niestety, chwilę później przyleciało przez ściany drugie tyle. W każdym razie Kiminari z powodu już sporego tłoku postanowiła wyjść na zewnątrz, aby móc pomyśleć. Ten kto odpowiada za te lewitujące dziwactwa musiał prawdopodobnie olać dziś swoje obowiązki.