Jak tylko czołg znalazł się poza zasięgiem klucza francuskiego Ritsuko, kappy wróciły do oględzin pojazdu, tym również od środka:
- Cholery jedne! - wściekała się twoja towarzyszka. - Dlatego właśnie wolę mieszkać poza wioską, bo nikt tam nie pieprzy o "siostrzanej wymianie patentów"!
No cóż, najwyraźniej magia osoby Ritsuko działała tak długo, jak długo ktoś znajdował się w zasięgu narzędzia, które aktualnie trzymała w dłoni.
Jak tylko doszłyście do kapłanki i zgromadzonych przy niej kapp, szybko zdałyście sobie sprawę, że przedmiotem ożywionej dyskusji nie są aktualne wydarzenia, a... kolejka górska:
- Popatrzcie więc, świątynia zapewnia wam darmową energię do napędzania kolejki górskiej, dzięki której ludzie mogliby łatwiej dostać się na Górę Youkai.
- A jaką miałybyśmy za to zapłatę,
- O to się nie martwcie. Mamy przygotowane fundusze, do tego otrzymywałybyście procent ze sprzedaży biletów, natomiast część z zysków będzie formą dotacji na świątynię.
- Zastanowimy się, tylko musimy policzyć koszty własne i potencjalne zyski.
Rozmowa i ustalenia jeszcze trwały, a wy musiałyście się przebić przez tłum kapp. O dziwo, Ritsuko tym razem nie używała do tego żadnych narzędzi. Po chwili przebiłyście się do pierwszego rzędu, słysząc po drodze komentarze pokroju: "Ejże, uważaj!", "Gdzie się pchasz?" i tak dalej.
- Jak dobrze cię widzieć, panno Sanae - krzyknęła Ritsuko! - Jest poważny incydent do rozwiązania!
- Incydent? - oczy Sanae zaświeciły się na dźwięk tego słowa. Po chwili jednak znowu wydawała się spokojna. - Wiecie, rolą kapłanki jest rozwiązywanie wszelkich incydentó, więc z przyjemnością się tym zajmę. Jednakże - zrobiłą krótką pauzę. - Świątynię również trzeba od czasu do czasu wesprzeć, więc jakbyście ją po rozwiązaniu tego incydentu odwiedziły, poprosiły o boskie błogosławieńtwo i zostawiły jakiś datek, to byłby bardzo miły gest z waszej strony - uśmiechnęła się w waszą stronę.