Powoli odzyskiwałem władzę w mięśniach. Musiałem ich nie używać przez długi czas. Przesunąłem dłoń po swojej klatce piersiowej. Chciałem wyczuć ranę, ale zamiast tego dotknąłem liści. Ktoś się tu bawił w krawca, czy jak? Wsunąłem rękę pod improwizowane ubranie i pogładziłem się po bliźnie. No ładnie. Nie wiem jakim cudem udało mi się przeżyć. Przecież powinienem mieć zmiażdżone serce. Albo tak było i zregenerowało się w czasie? Nie wiedziałem co o tym myśleć. Podążając za źródłem głosu odwróciłem głowę do Kuro.
- Nie szkodzi. Przynajmniej wiem, że jesteś młoda.
Odezwałem się zachrypniętym głosem. Od trzech dni nic nie piłem. Prawdopodobnie. Może mnie karmiły i nic o tym nie wiedziałem. Podniosłem się i pogłaskałem dziewczynkę po włosach.
- Dobra robota. Każda blizna przypomina mi o starciu ze śmiercią. Od długiego czasu nie zdobyłem nowych.
Głównie przez nadludzką regenerację. Większość blizn była stara, towarzysząca mi od pierwszych kroków jako licencjonowany łowca Stowarzyszenia Magów. Cóż... Wypadałoby podziękować Mi-chan. Odwróciłem się do niej i podniosłem ją z ziemi, wziąwszy na ręce. Zakręciłem się raz, po czym odłożyłem ją spokojnie na ziemię.
- Tobie też dziękuję, Mi-chan.
Po tym bez dalszego zwlekania wziąłem się za odnalezienie następujących przedmiotów: rewolweru, maski, portfela, srebra, podkowy oraz, jeśli dałoby radę, kart Tarota. O ile te trzy ostatnie przedmioty nie uległy zniszczeniu. Mimo to srebro czy żelazo zawsze się przyda w handlu. Karty Tarota były włoskie, lubiłem je. Reszta była obowiązkowa. Zebrane przedmioty poza rewolwerem wrzuciłem do maski, a samą maskę trzymałem za paski - traktując jako jako torbę. Broń zostawiłem w prawym ręku, trzymając jak maczugę.
Sól i siarka się rozsypały. Kreda zniknęła. Kołki kiedyś wystrugam. Kamienie runiczne mogły ulec zniszczeniu. Świeczek i czosnku nawet nie próbowałem zbierać. Byłem goły i boski. Nie miałem nawet okazji pożegnać się z dorobkiem całego życia. Ale nic to. W miejscu nowej blizny wytatuuję sobie włócznię. Dokładnie taką samą jaką straciłem. Moja włócznia... Miałem nadzieję, że kiedyś odtworzę przedmiot o podobnych właściwościach.
Jeżeli się ze wszystkim uwinęliśmy, a humoru Kuro się bardziej nie zepsuł, zawołałem.
- Jestem gotowy. To co z Ziemi przyjąłem, to Ziemi oddałem. Już krwią zapłakałem za utracony ekwipunek. Nie ma co oglądać się za siebie. Możemy ruszać.
- Nie szkodzi. Przynajmniej wiem, że jesteś młoda.
Odezwałem się zachrypniętym głosem. Od trzech dni nic nie piłem. Prawdopodobnie. Może mnie karmiły i nic o tym nie wiedziałem. Podniosłem się i pogłaskałem dziewczynkę po włosach.
- Dobra robota. Każda blizna przypomina mi o starciu ze śmiercią. Od długiego czasu nie zdobyłem nowych.
Głównie przez nadludzką regenerację. Większość blizn była stara, towarzysząca mi od pierwszych kroków jako licencjonowany łowca Stowarzyszenia Magów. Cóż... Wypadałoby podziękować Mi-chan. Odwróciłem się do niej i podniosłem ją z ziemi, wziąwszy na ręce. Zakręciłem się raz, po czym odłożyłem ją spokojnie na ziemię.
- Tobie też dziękuję, Mi-chan.
Po tym bez dalszego zwlekania wziąłem się za odnalezienie następujących przedmiotów: rewolweru, maski, portfela, srebra, podkowy oraz, jeśli dałoby radę, kart Tarota. O ile te trzy ostatnie przedmioty nie uległy zniszczeniu. Mimo to srebro czy żelazo zawsze się przyda w handlu. Karty Tarota były włoskie, lubiłem je. Reszta była obowiązkowa. Zebrane przedmioty poza rewolwerem wrzuciłem do maski, a samą maskę trzymałem za paski - traktując jako jako torbę. Broń zostawiłem w prawym ręku, trzymając jak maczugę.
Sól i siarka się rozsypały. Kreda zniknęła. Kołki kiedyś wystrugam. Kamienie runiczne mogły ulec zniszczeniu. Świeczek i czosnku nawet nie próbowałem zbierać. Byłem goły i boski. Nie miałem nawet okazji pożegnać się z dorobkiem całego życia. Ale nic to. W miejscu nowej blizny wytatuuję sobie włócznię. Dokładnie taką samą jaką straciłem. Moja włócznia... Miałem nadzieję, że kiedyś odtworzę przedmiot o podobnych właściwościach.
Jeżeli się ze wszystkim uwinęliśmy, a humoru Kuro się bardziej nie zepsuł, zawołałem.
- Jestem gotowy. To co z Ziemi przyjąłem, to Ziemi oddałem. Już krwią zapłakałem za utracony ekwipunek. Nie ma co oglądać się za siebie. Możemy ruszać.