ZHEARRIMST:
Przypomniałeś sobie mgliście, że kilka godzin temu miałeś dylemat, czy nie skorzystać z windy i łatwo ją zlokalizowałeś. Nie niepokojony przez nikogo ostrożnie pomogłeś Yumiko wejść do windy, chwilkę rozkminiłeś mapkę, aby sprawdzić jak daleko od windy znajduje się med-room, po czym wbiłeś guzik pierwszego piętra. Yumiko nadal opierając się na tobie jedną ręką, druga wyjęła komórkę i zaczęła zawzięcie stukać jakiś sms. Drzwi windy zamknęły się, światło zamigotało i winda lekko zgrzytnęła ruszając... w dół. Cholera, najwyraźniej ktoś na poziomie piwnic zamierzał się wybrać na górę. Wyświetlacz pokazał '-1'... lecz winda dalej jechała w dół. -2, -3, -2...1. Drzwi rozsunęły się i... zobaczyłeś znajomy korytarz pierwszego piętra oraz Fedorę czekającego na Ciebie... jednak byłeś pewien, że winda ani an centymetr nie uniosła się w górę... Yumiko chyba nie zauważyła nic dziwnego, cały czas stukała smsa...Fedora, zniecierpliwony machał ręką, żeby wyciągnąć waszą dwójkę z windy...
RED FEDORA:
Zakląłeś odruchowo ślizgając sie na rzuconym papierku. Na szczęście nie straciłeś równowagi i dobiegłeś do windy akurat gdy Butcher i Yumiko wjechali na pierwsze piętro. Drzwi się otworzyły i zobaczyłeś znieruchomiałego chłopaka z szeroko otwartymi oczyma, nagle dziwnie bladego, oraz Yumiko piszącą SMSa...
EKKUSU I LOSIK
Chłopak szprechający po ingliszu z starszą Japonką, zasugerował znalezienie ustronnego miejsca, w którym można by podsumować informacje. Czemu nie? Według mapki był mały załom korytarza na pierwszym piętrze, w pobliżu med-roomu, gdzie zapewne będzie mozna spokojnie pogadać. Gdy dotarliście na miejsce, znajdowała się tam nawet mała ławeczka, na której można było sie usadowić wygodnie, z czego łaskawie skorzystaliście. Okno wychodziło na boisko, skąd dochodziły krzyki biegających w kurtkach konwentowiczów. Najwyraźniej miała tam miejsce jakas atrakcja odbywająca się mimo paskudnej pogody, w plenerze. Zasiedliście wygodnie niczym konspiratorzy i rozpoczęliście burzę mózgów.
IGNACY PRZYBYLSKI:
Tak jak chłopak obiecał, w końcu przeszedł do WoWa. Trzeba przyznać, opowiadał zajmująco - aczkolwiek wrzucal zbyt duzo spoilerów jeśli idzie o fabułę Warlords of Draenor + naciąganą zresztą niczym gumka w majtkach wielkiego zawodnika sumo. Z ciekawością wysłuchałeś o budowaniu własnych garnizonów, lekko skrzywiłes się na nadmiernie uproszczony system rozwoju postaci i ciężkie okrojenie drzewek umiejętności... Następnie przeszedł do rajdów, które ani w swoich założeniach, ani w niczym innym się nie zmieniły (moze poza nowym systemem Looking For Raid) stanowiących typowy dla WoWa end-game. Rękę na sali podniósł chłopak, którego wcześniej nie zauważyłeś. Nie byłeś w stanie zobaczyć jego twarzy, jednak miał na sobie tohokoszulkę - albo przynajmniej cos bardzo podobnego.
- Czyli rozumiem, że jedyne co ma do zaoferowania World of Warcraft jako 'najlepsze MMO' na rynku, to ciągła dewaluacja wszystkiego co osiągnąłeś, żeby zmusić Cie do pogoni za sprzętem z coraz to wyższymi statsami, zeby nie wypaść z obiegu w samej grze, mam rację?
Prowadzącego lekko zatkało.
- No... tak.
- W takim razie sam end-game to nic innego jak ciągłe zmuszanie Cie do grindowania coraz to wyższych wartości numerycznych. Mało interesujące. Troche tak jakby gra grała mną, a nie ja w nią...
Chłopak usiadł wygodnie, zaś prowadzący zmieszany przewijał slajdy i przeszedł do informacji o nowych patchach w WoW i jego ewentualnej przyszłości.