Smoku
-Myślałem bardziej o czymś innym, ale nie wypada narzekać...-Chyba bardziej do takiego sprawdzania nadawałby się Kuroi, głównie z racji swojej postury znacząco mniejszej od Toshiaki'ego, ale się udało. Nikogo nie było widać w kuchni... a Tanuki niczego nie wyczuł nosem.
-Czekaj, chyba słyszałem o czymś takim... to się "lodówka" nazywa, i utrzymuje świeżość jedzenia. To chyba to...-Lis wskazał palcem na rząd białych skrzynek z dwoma drzwiczkami każde. Otworzył pierwszą z brzegu, i ich oczom ukazały się sery. Następną - wędliny, następną, mięsa...
-Erm... czekaj, bo zapomniałem, co my mieliśmy zrobić?-Zwierzęca natura brała górę u Kuroi. U Toshiaki'ego tym bardziej.
Reszta
-Osz...-Paranoia wyglądała na zdenerwowaną i nawet trochę przestraszoną. Na szamankę z impetem poleciały dwie bestie - jedna bardziej typowa, druga nieco bardziej ludzka. Ta pierwsza nie siliła się zbytnio na jakąś strategię, za to ta druga wręcz zasypała szamankę ścianą ognia. Zaraz potem i jedna i druga osoba została potraktowana silnym wyładowaniem elektrycznym, które odrzuciło ich do tyłu. W obliczu takiego obrotu spraw Kani nawet nie podlatywał... ale co się stało z szamanką?
Zniknęła, nawet nie zoistał po niej ślad, ręce z pod ziemi również zniknęły. Za to z jednego namiotu wyszła Meiling.
-Matko, musicie tak hałasować? Eru, zrób coś z tym proszę...-Meiling przecierała oczy, natomiast obok niej.. jakże by inaczej, pojawiła się ta szamanka. Trochę bardziej przezroczysta niż wcześniej, nieco niebieskawa, ale jednak.
-Oczywiście, zaraz się tym zajmę
-Wiem, że się niezbyt lubimy, ale jak nie weźmiemy do Jacoba tej księgi to będzie źle-W międzyczasie demonica zagadnęła do maga. Sam podmiot rozmowy czuł coraz to większy przypływ mocy, która to pulsowała przez całe jego ciało. Mrowienie na skórze... i wrażenie, że zaraz coś usilnie chce się z niego wydostać.