Swobodnie podróżowałam między cieniami, ale przenoszenie innych... to może być trochę męczące, ale nie powinno być niemożliwe. Zbliżyłam się do łodzi i zaczęłam mówić.
- Daruj sobie podobne tytuły, człowieku. - zaczęłam mówić. - My, demony, może jesteśmy próżne, ale potrafimy odróżnić dobry smak od groteski.
Przyrzałam się miejscu, w któym leżała syrena. Niestety, słońce niedawno wyłoniło się zza horyzontu, więc cień rzucany przez łódź nie byłzbyt okazały. Za parę godzin byłaby lepsza pora na wykorzystanie mojej magii, nie chciałam już tego zbytnio przeciągać.
Spojrzałam jeszcze raz na człowieka.
- Jeżeli się schylę, na pewno zamoczę sobie suknię, a tego bym nie chciała. Złap mnie więc za rękę, a następnie złap syrenę. - zrobiłam chwile przerwy, żeby się skoncentrować. - I staraj się potraktować to, co się zaraz wydarzy, jak coś zupełnie normalnego. Skoro nie jesteś świadomy, jaka moc się w tobie obudziła, wolałabym uniknąć w sytuacji, gdy aktywuje się ona jako reakcja obronna na moją magię. Najlepiej zamknij oczy i pomyśl, że to twój najzwyklejszy dzień.
Nie chciałam ryzykować, że Johanes zrobi coś przez przypadek. On był tutaj nowy i urodziłsię w czasach, kiedy magię i istoty, takie jak ja, wsadziło się między bajki i traktowało się jako coś, co nigdy nie istniało. Nie musiałam nawet zgadywać, co dzieje się w jego umyśle, a były to rzeczy naprawdę bardzo zabawne. Ale teraz oczekiwałam od niego spokoju.
Jeżeli Johanes postąpi tak, jak go poinstruowałam, powiększę cień, który rzuca łódź, żeby obiął nas wszystkich, po czym postaram się wykorzystać go do przeniesienia naszej trójki pod drzewa na wschodnił brzegu rzeki. O tej porze dnia powinny doskonale przysłaniać słońce.